[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Bierze z ruinki co popadnie i podrzuca tam.W ten sposób możemy miećzajÄ™cie do sÄ…dnego dnia. Ja nie przerwaÅ‚a sucho Teresa. Mam zamiar wrócić do Kanady, nawet jeÅ›li tu niebÄ™dzie sprzÄ…tniÄ™te. Nie wiem, komu przeszkadza, że chcemy tu zrobić porzÄ…dek powiedziaÅ‚a moja ma-musia z urazÄ….OtworzyÅ‚am usta, żeby wyjawić, co o tym myÅ›lÄ™, ale spojrzaÅ‚am na LucynÄ™ i ugryzÅ‚am siÄ™w jÄ™zyk.WyglÄ…daÅ‚a, jakby myÅ›laÅ‚a o tym samym.Ciocia Jadzia uczyniÅ‚a nieÅ›miaÅ‚e przypusz-90czenie, że Franek w ten taktowny sposób usiÅ‚uje dać nam do zrozumienia, iż nie życzy sobiew obejÅ›ciu żadnych zmian.Ewentualnie Wanda, jego żona.Ewentualnie JÄ™drek, jego syn. E tam powiedziaÅ‚a energicznie moja mamusia. MogÄ… sobie tu z powrotem zrobićśmietnik, jak wyjedziemy.ZresztÄ…, zaraz ich dzisiaj zapytam.Przeprowadzone wieczorem Å›ledztwo wykazaÅ‚o niewinność wszystkich podejrzanych.Fra-nek pracowaÅ‚ caÅ‚ymi dniami w polu i nie miaÅ‚ czasu na gÅ‚upie figle, JÄ™drek nie okazywaÅ‚ nawetzaciekawienia.ByÅ‚ ledwo żywy, bo ojciec oraÅ‚ w niego jak w peszerona, i nie w gÅ‚owie mu byÅ‚opodrzucanie Å‚aÅ„cuchów.Wanda byÅ‚a wprawdzie bardzo rozweselona Å›miesznÄ… fanaberiÄ… rodzi-ny z miasta, ale nie zamierzaÅ‚a brać w niej czynnego udziaÅ‚u, majÄ…c najzupeÅ‚niej dość zajÄ™ciaw gospodarstwie, a ponadto stÅ‚uczone kolano.Turystów we wsi brakowaÅ‚o, ludność miejscowanie przejawiaÅ‚a nami żadnego zainteresowania.Krótko mówiÄ…c, sprawców czynu nie byÅ‚o. Wobec tego jutro Å‚apiemy siÄ™ za ten Å›mietnik wszystkie zadecydowaÅ‚am z wielkÄ…stanowczoÅ›ciÄ…. Usuniemy go do zera i zobaczymy, co z tego wyniknie.Podrzuci ktoÅ› nowyczy nie.* * *Tuż przed Å›witem Lucyna obudziÅ‚a siÄ™ zlana zimnym potem, ponieważ przyÅ›niÅ‚o jej siÄ™coÅ› okropnego.KtoÅ› skradaÅ‚ siÄ™ w ciemnoÅ›ciach w kierunku ruinki cicho, bezszelestnie, jakoÅ›91krwiożerczo.W rÄ™ku trzymaÅ‚ owÄ… ozdobnÄ… klamkÄ™ z fotografii.Lucyna siedziaÅ‚a skulona zazaÅ‚omem murku, usiÅ‚ujÄ…c nie oddychać, żeby ten ktoÅ› nie domyÅ›liÅ‚ siÄ™ jej obecnoÅ›ci.ChmuryzasÅ‚aniaÅ‚y księżyc i prawie nic nie byÅ‚o widać.Ten ktoÅ› skradaÅ‚ siÄ™ i skradaÅ‚ powolutku, co-raz bliżej, straszliwe napiÄ™cie wzrastaÅ‚o, Lucyna baÅ‚a siÄ™ panicznie, skamieniaÅ‚a z tego strachu,wiedziaÅ‚a, że choćby najbardziej chciaÅ‚a, nie zdoÅ‚a siÄ™ poruszyć.Ów ktoÅ› zatrzymaÅ‚ siÄ™ za osÅ‚a-niajÄ…cym jÄ… murkiem, widziaÅ‚a czarnÄ… sylwetkÄ™ na tle nieba, jednÄ… rÄ™kÄ… usunÄ…Å‚ jakiÅ› kamieÅ„,który uchyliÅ‚ siÄ™ jak drzwiczki, drugÄ… uniósÅ‚ w górÄ™ klamkÄ™.W tym momencie chmury odsÅ‚o-niÅ‚y księżyc i na jego twarz padÅ‚o Å›wiatÅ‚o.ZamarÅ‚ tak, oÅ›wietlony księżycowym blaskiem, z rÄ™-kaw górze, klamka zÅ‚ociÅ›cie poÅ‚yskiwaÅ‚a.Lucyna nie rozróżniÅ‚a rysów tej twarzy, doskonalenatomiast widziaÅ‚a jej wyraz.ByÅ‚ to wyraz tak Å›miertelnej zgrozy, nieludzkiego przerażenia,dzikiej trwogi, że w Lucynie nagle coÅ› pÄ™kÅ‚o.OdzyskaÅ‚a zdolność ruchu i poderwaÅ‚a siÄ™, żebyteż, do diabÅ‚a, spojrzeć na to coÅ› za kamieniem.I obudziÅ‚a siÄ™.ChwilÄ™ leżaÅ‚a, odzyskujÄ…c równowagÄ™ i odtwarzajÄ…c w pamiÄ™ci koszmarnysen, w którym wÅ‚aÅ›ciwie dziaÅ‚o siÄ™ niewiele, a to, co siÄ™ dziaÅ‚o, byÅ‚o zaledwie Å›rednio wstrzÄ…-sajÄ…ce.SkradaÅ‚ siÄ™ i zamierzyÅ‚ klamkÄ…, wielkie rzeczy.Okropność polegaÅ‚a na nastroju, naatmosferze, na Å›wiadomoÅ›ci, że widok tego czegoÅ› za kamieniem zapieraÅ‚ dech.Być może odwróciÅ‚aby siÄ™ na drugi bok i zasnęła ponownie, gdyby nie to, że nagle przy-pomniaÅ‚ jej siÄ™ inny sen, sprzed lat.MieszkaÅ‚a wtedy w wynajÄ™tej willi z ogrodem otoczonymsiatkÄ….Pokój miaÅ‚a na piÄ™trze i przyÅ›niÅ‚o jej siÄ™, że ktoÅ› wszedÅ‚ do ogrodu przez furtkÄ™.Prze-szedÅ‚ ogród, wszedÅ‚ do domu, zaczÄ…Å‚ wchodzić po schodach na górÄ™.Wyraznie widziaÅ‚a, jakwchodzi na podest, cicho zbliża siÄ™ do drzwi jej pokoju, wyciÄ…ga rÄ™kÄ™, ujmuje klamkÄ™.92ObudziÅ‚a siÄ™ i już w momencie budzenia odruchowo zapaliÅ‚a nocnÄ… lampkÄ™.I ujrzaÅ‚a, terazjuż na jawie, jak drzwi jej pokoju powolutku siÄ™ uchylajÄ….Na moment zamarÅ‚o wszystko, i Lucyna, i drzwi, i prawdopodobnie ten ktoÅ› za drzwiami.Potem Lucyna zerwaÅ‚a siÄ™ z łóżka, chwyciÅ‚a szlafrok i zapalajÄ…c kolejno wszystkie Å›wiatÅ‚a, wy-skoczyÅ‚a do holu.Nikogo tam nie byÅ‚o.SprawdziÅ‚a caÅ‚y dom, drzwi wejÅ›ciowe byÅ‚y zamkniÄ™te,pogasiÅ‚a zatem Å›wiatÅ‚a i poszÅ‚a spać.Nazajutrz zaÅ› w blasku sÅ‚oÅ„ca okazaÅ‚o siÄ™, że od furtki dookna werandy prowadzÄ… przez grzÄ…dki Å›wieże Å›lady mÄ™skich stóp, tam i z powrotem.Pod wpÅ‚ywem tego wspomnienia teraz nie wytrzymaÅ‚a.Czego jak czego, ale braku odwaginigdy nie można jej byÅ‚o zarzucić.WstaÅ‚a cichutko, wÅ‚ożyÅ‚a szlafrok i ranne pantofle, i zeszÅ‚ana dół.ZaczynaÅ‚o już Å›witać, coÅ› niecoÅ› byÅ‚o widać.PrzeszÅ‚a przez podwórze, obeszÅ‚a oborÄ™,zbliżyÅ‚a siÄ™ do ruinki i skierowaÅ‚a ku wyÅ›nionemu miejscu.I zobaczyÅ‚a, co tam byÅ‚o.ObudziÅ‚am siÄ™, bo coÅ› mnie szarpaÅ‚o za ramiÄ™.W szarym Å›wietle wstajÄ…cego poranka uj-rzaÅ‚am nad sobÄ… twarz Lucyny. Obudz siÄ™, wstawaj prÄ™dzej szeptaÅ‚a. Nie wiem, co zrobić, bo milicja nie pozwalanic ruszać, nie należy zadeptać Å›ladów, nie wiem, jak to powiedzieć twojej matce i Teresie,niech Jadzia może odwali ten serwis fotograficzny.W ogóle wstaÅ„ i zobacz sama, nie wiem,czy nie mam halucynacji, rusz siÄ™, tylko cicho, trzeba siÄ™ zastanowić.ByÅ‚am absolutnie pewna, że musiaÅ‚a przed chwilÄ… oszaleć, wstaÅ‚am wiÄ™c czym prÄ™dzej,żeby jej nie rozdrażnić.Rozdrażniona mogÅ‚aby mnie budzić siekierÄ….Lucyna popÄ™dzaÅ‚a mniegestami, szepczÄ…c dalej [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]