RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Proszę mi wszystko opowiedzieć, bła-gam panią. To było póznym wieczorem.Anna Meredith była wykładającą.Wstała i popatrzy-ła na karty partnera, a potem przeszła się po pokoju.Rozgrywka nie była zbyt interesu-jąca i nie musiałam koncentrować się na kartach.Kiedy doszliśmy do trzech ostatnichlew, spojrzałam w stronę kominka.Anna Meredith nachylała się nad panem Shaitana.Kiedy ją obserwowałam, wyprostowała się, ale jej ręka spoczywała w tym momenciena jego piersi  ten gest wzbudził moje zdziwienie.Więc gdy się wyprostowała, zoba-czyłam jej twarz.Rzuciła nam szybkie spojrzenie, w którym wyczytałam winę i strach.Oczywiście wtedy nie wiedziałam, co to znaczy.Byłam jedynie ciekawa co, na Boga, tadziewczyna mogła robić.Pózniej dowiedziałam się.Poirot skinął głową. Nie zorientowała się, że pani ją widziała? Biedne dziecko  powiedziała pani Lorrimer. Młoda, przerażona.Dopiero za-czyna się droga jej życia.Czy pan się dziwi, że milczałam? Nie, nie dziwię się. Szczególnie wiedząc, że ja& że ja sama&  zakończyła zdanie wzruszeniem ra-mion. Nie mogłam jej oskarżać.To należy do policji. Właśnie, właśnie  ale dziś poszła pani dalej.141  Nigdy nie byłam kobietą o zbyt miękkim sercu czy litościwą, ale przypuszczam,że te zalety rozwijają się w pózniejszym wieku  powiedziała ponuro pani Lorrimer. Zapewniam pana, że nieczęsto działam pod wpływem współczucia. To nie zawsze bezpieczny doradca, madame.Panna Meredith jest młoda, delikat-na, wydaje się nieśmiała i przerażona  o tak, zdaje się zasługiwać na litość.Ale ja sięz tym nie zgadzam.Powiem pani, madame, dlaczego Anna Meredith zabiła Shaitanę.Ponieważ wiedział, iż zabiła kiedyś starszą damę, swoją pracodawczynię, która przyła-pała ją na drobnej kradzieży.Pani Lorrimer wydawała się nieco wstrząśnięta. Czy to prawda, panie Poirot? Nie mam żadnych wątpliwości.Sprawia wrażenie łagodnej, delikatnej, ale jest nie-bezpieczna.Tam gdzie chodzi o jej własne bezpieczeństwo, wygodę, zagrożenie  ude-rza zdradziecko.Na tych dwóch zbrodniach się nie skończy.Raczej stanie się bardziejpewna siebie. To, co pan mówi, panie Poirot  rzuciła gwałtownie pani Lorrimer  jest strasz-ne.Straszne!Poirot podniósł się. Madame, teraz odchodzę.Proszę się zastanowić nad tym, co powiedziałem. Zechcę, zaprzeczę wszystkiemu, co panu powiedziałam.Proszę pamiętać, że niema pan świadka.Moja relacja o tym, co zobaczyłam tego fatalnego wieczoru, jest na-szą prywatną sprawą. Nic nie zostanie zrobione bez pani zgody, madame  odparł poważnie Poirot. I proszę być spokojną  mam swoje metody.Teraz wiem, do czego zmierzam&Podniósł jej dłoń do warg. Niech pani pozwoli powiedzieć sobie, że jest pani niezwykłą kobietą, jedną na ty-siąc.Moje uznanie i szacunek.Nie zrobiła pani tego, przed czym nie mogłoby się po-wstrzymać dziewięćset dziewięćdziesiąt dziewięć kobiet z tysiąca. Co takiego? Nie powiedziała mi pani, dlaczego zabiła pani męża, i że jego charakter zupełnieusprawiedliwiał pani postępowanie. Doprawdy, panie Poirot  rzekła chłodno  moje racje są wyłącznie moją spra-wą. Magnifique!  zauważył Poirot, jeszcze raz podniósł jej rękę do ust i opuścił po-kój.Na dworze było zimno, więc zaczął się rozglądać za taksówką, ale żadnej nie zoba-czył.Ruszył w kierunku King s Road.Idąc myślał intensywnie.Od czasu do czasu kiwał głową, raz obejrzał się za sie-142 bie.Ujrzał wówczas, iż po schodach do domu pani Lorrimer wchodzi jakaś kobieta.Z figury była bardzo podobna do Anny Meredith.Wahał się przez chwilę, zastanawia-jąc się czy wrócić, ale w końcu nie zdecydował się.W domu stwierdził, że Battle wyszedł, nie zostawiwszy wiadomości, więc sam doniego zadzwonił. Hallo  usłyszał głos nadinspektora. Ma pan coś? Je crois bien.Mon ami, musimy łapać tę Meredith, i to szybko. Ja też mam ją na oku.Ale dlaczego szybko? Ponieważ, mój przyjacielu, ona może być niebezpieczna.Battle zamilkł. Wiem, co pan ma na myśli  rzekł po chwili. Nie ma nikogo& Och, dobrze,nie wolno nam ryzykować.Prawdę mówiąc wysłałem do niej oficjalne pismo, w którymzapowiadam się na jutro.Pomyślałem, że może dobrze ją przestraszyć. Niewykluczone.Mogę panu towarzyszyć? Naturalnie.Czuję się zaszczycony.Poirot, zamyślony, odłożył słuchawkę.Nie był jednak spokojny.Długo siedział przed kominkiem i myślał.Na koniec, odło-żywszy lęki i wątpliwości, poszedł do łóżka. Zobaczymy rano  mruknął.Nie miał pojęcia, co przyniesie ranek. ROZDZIAA XXVIIISamobójstwoWiadomość nadeszła przez telefon w momencie, kiedy Poirot zasiadał do porannejkawy z rogalikami.Podniósł słuchawkę i usłyszał głos Battle a. Czy to pan, Poirot? Tak, to ja.Qu est ce qu il y a?*Z intonacji głosu nadinspektora zgadł, że coś się zdarzyło.Niejasne złe przeczuciewróciło z nową siłą. Szybko, przyjacielu, mów! Chodzi o panią Lorrimer. Tak? Co, u diabła, powiedział jej pan wczoraj& albo ona panu? Nic mi pan nie przeka-zał.Pozwolił mi pan myśleć, że to Meredith jest tą, której szukamy. Co się stało?  zapytał spokojnie Poirot. Samobójstwo. Pani Lorrimer popełniła samobójstwo? Tak jest.Ostatnio wydawała się bardzo przygnębiona i zmieniona.Lekarz zaleciłjej środki nasenne.Wczoraj wieczór przedawkowała.Poirot zaczerpnął głęboko tchu. Przypadek nie wchodzi w rachubę? %7ładną miarą.Napisała do tamtych trojga. Jakich trojga? Pozostałych.Robertsa, Desparda i panny Meredith.Wszystko jasne i proste, bezogródek.Napisała, że chce przeciąć cały ten węzeł gordyjski, że zabiła Shaitanę, prze-* fr.O co chodzi?144 prasza ich wszystkich za kłopot i podejrzenia.Zupełnie chłodny, rzeczowy list.Typowydla tej kobiety.Naprawdę zimna facetka.Przez dłuższą chwilę Poirot nie odpowiadał.Więc to było ostatnie słowo pani Lorrimer.Mimo wszystko zdecydowała się osło-nić Annę Meredith.Szybka, bezbolesna śmierć zamiast długiej i bolesnej, ostatni altru-istyczny czyn  uratowanie dziewczyny, z którą czuła się połączona tajemnymi wię-zami sympatii.Cała rzecz zaplanowana i pedantycznie wykonana.Samobójstwo zapo-wiedziane trzem zainteresowanym osobom.Co za kobieta! Ta determinacja, upór, z ja-kim dążyła do celu, był dla niej charakterystyczny.Myślał, że ją przekonał  ale najwyrazniej wolała oprzeć się na własnym sądzie.Tokobieta o bardzo silnej woli.Jego rozważania przeciął głos Battle a [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wblaskucienia.xlx.pl