[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Psychoanaliza - choroba zakaźna wywodząca się z Wiednia - pierwsze przypadki około roku 1900 - obecnie wytępiona w Europie, ujawnia się czasem jeszcze wśród bogatych Amerykanów.Koniec cytatu.Zabawne?Przepraszam raz jeszcze - myślak odmawia kolaboracji - muszę go nieco dotresować.xz 12L w888 8.js9812yebdc SZLAG BY TO.STOP.BACKUPSpieprzyłam coś? Spróbuję raz jeszcze.Wspomniałeś o Danilu.dotąd zawsze zbywaliśmy twoje pytania o jego osobę - ciekawił cię, ale mieliśmy swoje powody.- Pamiętasz, jak kiedyś nazwałeś go jakimś takim nieludzkim? - Byłeś blisko prawdy.!Pytałeś mnie też kiedyś o obecny poziom przestępczości - zaprzeczyłam podobnym patologiom - może pod wpływem tych programów telewizyjnych z twojej epoki - sama krew i miazga - po kilku minutach normalnego człowieka chwytają mdłości!DRZWI - WPUŚCIĆ! - OCH, WITAJ MELINDA - WYBACZ - SIADAJ - NIEBAWEM SKOŃCZĘ.Właśnie, zbrodnia.Zawsze się zdarza.Jak poziom szumów, których nigdy całkiem nie wygłuszysz.- Społecznych szumów.I co z nimi zrobić?Wasze rozwiązanie - więzienia.Finansowane przez państwo wytwórnie kryminalistów, gdzie koszt utrzymania jednego osadzonego był dziesięciokrotnie wyższy niż przychód statystycznej rodziny! Zupełne wariactwo.Oczywiście ci, którzy głośno domagali się ciężkich więzień dla przestępców, sami musieli mieć jakieś poważne kłopoty psychiczne ze sobą - oto kandydaci do kuracji psychoanalitycznej! Ale bądźmy sprawiedliwi.Zanim pojawiło się elektroniczne monitorowanie funkcji mózgu i zaistniała możliwość całkowitej kontroli, innego wyjścia nie było.Ale potem! Musiałbyś zobaczyć te radosne tłumy burzące mury więzień! Od czasu rozbiórki muru berlińskiego pięćdziesiąt lat wcześniej, ludzkość nie bawiła się tak dobrze.Właśnie, Danii.Nie wiem, jakie przestępstwo popełnił, nawet gdybym - i tak bym ci nie powiedziała - ale zapewne jego profil osobowościowy sugerował, że można z niego uczynić dobrego to - kaja, nie, chwilę.lokaja.Trudno znaleźć kandydatów do niektórych zawodów, nie wiem, co byśmy uczynili przy zerowym poziomie przestępczości! Tak czy inaczej, wkrótce zostanie pewnie wyłączony spod kontroli i wróci do normalnego społeczeństwa.PRZEPRASZAM MELINDA - JUŻ KOŃCZĘ.Tak, Frank, tyle o Danilu - przypuszczam, że jesteś już w połowie drogi do Ganimeda.Ciekawe, czy kiedykolwiek uda się przeskoczyć ograniczenia Einsteina, byśmy mogli bez opóźnień rozmawiać poprzez kosmos!Mam nadzieję, że ta uparta maszynka w końcu do mnie przywyknie.W przeciwnym razie będę musiała rozejrzeć się za jakimś antykiem, na przykład edytorem tekstu.Czy dasz wiarę, że kiedyś opanowałam nawet te wasze QWERTYUIOP? Przez kilkaset lat nie mogliście się tego pozbyć.Pozdrawiam i do widzenia.Cześć Frank, to jeszcze raz ja.Wciąż czekam na odpowiedź na ostatnie.Ciekawe, że kierujesz się właśnie ku Ganimedowi, gdzie siedzi mój stary przyjaciel Ted Khan.Może zresztą to niezupełnie przypadek.Jego zwabiła tam ta sama tajemnica, która przyciągnęła także ciebie.Najpierw muszę ci nieco o nim opowiedzieć.Jego rodzice zrobili mu wątpliwą przysługę, wybierając dla niego imię Theodore.Skrót brzmi Theo, ale nigdy nie próbuj tak nazywać Khana! Rozumiesz, co mam na myśli?Nie pojmuję do końca jego motywacji.Nie znam nikogo, kto byłby podobnie zainteresowany zjawiskiem religii.Właściwie to nie zainteresowanie, ale obsesja.Na wszelki wypadek ostrzegam cię, Khan potrafi nudzić na ten temat bez umiaru.Jak sobie radzę? Brakuje mi starego myślaka, ale chyba panuję nad nowym.Nie robię już zbyt wiele.jak je nazywaliście? Plam.Kleksów! Chociaż tyle.Nie wiem, czy powinnam ci o tym mówić, ale prywatnie nazywam Teda “Ostatnim Jezuitą".Na pewno pamiętasz ten zakon; w twoich czasach był jeszcze bardzo aktywny.Zdumiewające, ale ci ludzie, nierzadko wielcy naukowcy oraz wspaniali uczeni, czynili zarówno dużo dobra, jak i mnóstwo zła.Oto ironia historii - natchnieni, bystrzy poszukiwacze wiedzy i prawdy opierali całą swą filozofię na przesądach, które wszystko beznadziejnie wypaczały.Xuedb2k3jn diir21 eidj dwppCholera.Dałam się ponieść emocjom i straciłam kontrolę nad zapisem.niechaj wszyscy dobrzy ludzie przyjdą wesprzeć naszą sprawę.Już lepiej.Niemniej Teda cechuje ta sama wąskość spojrzenia.Nie wdawaj się z nim w dyskusje, przejedzie po tobie jak walec parowy.Swój ą drogą, co to było ten walec parowy? Przyrząd do prasowania ubrań? Jeśli tak, to wyobrażam sobie, jak musiał być niewygodny w użyciu.Kłopoty z myślakami polegaj ą na tym, że one są zbyt łatwe w obsłudze.Starczy pomyśleć i już, a tu myśli rozbiegają się we wszystkich kierunkach i rób, co chcesz.Trudno przywołać je do porządku.Czasem wolałabym już coś z tradycyjną klawiaturą.ale o tym na pewno ci wspominałam.Ted Khan.Ted Khan.Ted KhanNa Ziemi zasłynął głównie z dwóch powiedzonek: “Cywilizacja i religia wykluczają się wzajemnie" oraz “Religia to wiara w powszechnie akceptowane nieprawdy".To ostatnie nie jest chyba jego oryginalnym pomysłem, a jeśli nawet, nigdy nie był bliższy żartu.W zasadzie brak mu poczucia humoru.Nie śmiał się nawet wtedy, gdy opowiedziałam mu jedną z moich ulubionych historyjek.Mam nadzieję, że jej nie znasz, chociaż wywodzi się z twoich czasów i idzie jakoś tak.Dziekan narzeka na zebraniu: “Czemu wasza katedra wciąż domaga się tak drogiego sprzętu? Nie możecie jak instytut matematyki zadowolić się wyłącznie tablicą i koszem na śmieci? Albo weźcie przykład z instytutu filozofii, ci nawet kosza nie potrzebują." Zresztą, może Ted już kiedyś rzecz słyszał.Pewnie wszyscy filozofowie to znają.Niemniej pozdrów go ode mnie i nie próbuj, powtarzam, nie próbuj z nim dyskutować!Najlepsze życzenia z Wieży Afrykańskiej.PRZETRANSKRYBOWAĆ.ZAPISAĆ.WYSŁAĆ: POOLE16 - STÓŁ KAPITAŃSKIObecność tak znakomitego pasażera wniosła niejakie zamieszanie w uporządkowany świat Goliatha, jednak załoga nie narzekała na drobne niedogodności.Codziennie o osiemnastej wszyscy zbierali się na obiad.Mesa mieściła nawet i trzydzieści osób, wszelako pod warunkiem ustawienia ciążenia na zerze.Kto mógł, przysiadał wówczas na ścianie czy suficie i jadł, co podano.Niestety, przez większość podróży pomieszczenia robocze pozostawały w strefie grawitacji równej księżycowej, tym samym ośmiu upakowanych na podłodze konsumentów tworzyło już niejaki ścisk.Półokrągły składany stół, okalający automatycznego kucharza, starczał akurat dla siedmiu osób, z kapitanem na honorowym miejscu.Pojawienie się dodatkowego gościa oznaczało, że codziennie ktoś inny musiał jeść na osobności.Po krótkiej naradzie postanowiono eliminować konsumentów w porządku alfabetycznym.Nie wedle nazwisk, których rzadko tu używano, ale przezwisk.“Bolec" (inżynier pokładowy), “Czip" (komputery i łączność), “Gwiazdka" (nawigacja), “Doktorek" (opieka medyczna i systemy podtrzymywania życia), “Pierwsza" (pani pierwszy oficer), “Pędna" (napęd i zasilanie).Przez całe dziesięć dni Frank słuchał różnych opowieści, żartów, narzekań i nauczył się przy tej okazji więcej niż podczas długich miesięcy w Wieży [ Pobierz całość w formacie PDF ]