RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ale gdyby ktoś zrobił mi taki zarzut: że ta cząstkowa koncepcja nie stanowi, Bogiem a prawdą, żadnej koncepcji, a tylko bzdurę, kpinę, nabieranie gości, i że ja, zamiast poddawać się surowym prawidłom i kanonom sztuki, próbuję wykpić im się ową kpiną - od­powiedziałbym, że tak, że właśnie, że takie, a nie inne są moje zamiary.I - na Boga - nie waham się przyznać - ja pragnę uchylić się tyleż waszej Sztuce, panowie, której nie mogę znieść, ile wam samym.ponieważ i was nie mogę znieść z waszymi koncepcjami, z waszą artystyczną postawą i z całym waszym światkiem artystycznym”.Gombrowicz, Ferdydurke, rozdz.IV Przedmowa do Ftliodora dzieckiem podszytego(122)146LIST DO „OBSERVERA”Szanowny Panie!Czy ktoś z pańskich czytelników zwrócił uwagę na wyjątkowo małą ilość motyli w tym roku? W tych okolicach, gdzie zazwyczaj bywa ich zatrzęsienie, z wyjątkiem kilku rojów motylkowatych, pra­wie nic nie widziałem.Od marca do dnia dzisiejszego w ogrodzie moim, który zeszłego lata pełen był motyli, zaobserwowałem tylko jed­nego czerwończyka, ani jednej wstęgówki jesiennej, bardzo niewiele piórolotków, jedną Quelonie, ani jednego pawiego oczka, ani jednego czerwonego admirała.Ciekaw jestem, czy taka mała ilość motyli wszędzie daje się zauważyć, a jeżeli tak, to czemu należy ją przypisać?M WashbournPitchombe, Glos(29)147Dlaczego tak daleko od bogów? Może właśnie dlatego, że pytamy.Ale cóż? Człowiek jest zwierzęciem pytającym.Tego dnia, gdy rzeczywiście nauczymy się stawiać pytania - zaistnieje dialog.Tymczasem pytania rozpaczliwie oddalają nas od odpowiedzi.Jakiejż możemy oczekiwać Epifanii, skoro dusi­my się w jednej z bardziej fałszywych wolności, w dialektyce judeochrześcijańskiej.Potrzebujemy jakiegoś „Novum Or­ganum” prawdy, trzeba na oścież otworzyć okna i wszystko wyrzucić na ulicę, a przede wszystkim samo okno i nas wraz z nim.Śmierć albo wzlot.Musimy tak zrobić, tak czy inaczej, ale musimy.Mieć odwagę wkroczyć na przyjęcie, na głowie olśniewającej gospodyni złożyć cudowną zieloną ropuchę, podarunek nocy, i bez zmrużenia oka znieść zemstę lokajów.(31)148Źródłosłów rzeczownika persona według Gaviusa Bassusa.W swojej rozprawie O pochodzeniu wyrazów Gavius Bassus daje mądre - moim zdaniem - i pomysłowe tłumaczenie słowa persona, maska.Twierdzi on, że słowo to pochodzi od czasownika personare, zatrzymywać.I oto jak podbudowuje swoją teorię: „Ponieważ maska, całkowicie zakrywająca twarz, posiada tylko jeden otwór w miejscu ust, głos, zamiast rozchodzić się na wszystkie strony, usiłuje wydostać się tym jednym wyjściem, przez co staje się przenikliwszy i mocniej­szy.Ponieważ dzięki masce głos dźwięcznieje i zaczyna wibrować (personare), nazwano ją persona, przy czym akcent jest na literze o, którą wymawia się dłużej”.Aulus Gellius, Noctes Atticae(42)149Mis pasos en esta Moje kroki na tej ulicycalle Resuenan DźwięcząEn otra calle Na innej ulicyDonde GdzieOigo mis pasos Słyszę moje krokiPasar en esta calle Idące po tej ulicyDonde GdzieSolo es real la niebla Jedyną rzeczywistością jest mgłaOctavio Paz(54)150KRONIKA TOWARZYSKASzpital hrabstwa York informuje nas, że księż­na-wdowa Grafion, która w ostatnią niedzielę uległa złama­niu nogi, wczorajszy dzień spędziła spokojnie.„The Sunday Times”, Londyn(95)151MORELLIANAWystarczy codziennym spojrzeniem chwilę po­patrzeć na zachowanie się kota albo muchy, ażeby odczuć, że ten nowy sposób widzenia, ku któremu skłania się dzisiejsza nauka, ten dezantropomorfizm, który z naciskiem lansują biologowie i fizycy jako ostatnią możliwość kontaktu ze zjawiskami takimi jak instynkt lub życie rośliny, jest po prostu dawnym, izolowanym, uporczywym głosem, którym pewne odłamy buddyzmu, Wedanty, sufizmu, mistyki za­chodu wzywają nas do wyrzeczenia się raz na zawsze śmier­telności.(152)152NADMIAR ŚWIADOMOŚCIDom, w którym miesz­kam, niesłychanie przypo­mina mój własny: układ pokoi, zapach sieni, meble, światło ukośne rankiem, słabsze w południe, ponure wieczorem wszystko jest takie samo, nawet układ ścieżek i drzew w ogrodzie, nawet ta zdemolowana brama i kamienie, który­mi jest wyłożone patio.Godziny i minuty upływającego czasu również są iden­tyczne z godzinami i minutami mojego życia.Kiedy krążą wokół mnie, mówię sobie: „Wydają się prawdziwe.Jakże są podobne do prawdziwych godzin, które właśnie w tej chwili przeżywam!”.Ze swej strony tak dokładnie zlikwidowałem w moim domu jakiekolwiek powierzchnie odzwierciedlające, że gdy jakaś nieunikniona szyba okienna uprze się, żeby ukazać mi moje odbicie, widzę w nim tylko kogoś, kto mnie przypomi­na.Rzeczywiście bardzo jest do mnie podobny - przyznaję!Tylko proszę nie wyobrażać sobie, że to ja! Skądże! Wszystko tu jest fałszem.Kiedy zwrócą mi mój dom i moje życie - odnajdę moją prawdziwą twarz.Jean Tardieu(143)153Chociaż jesteś z Buenos Aires, zrobią cię na szaro, jeżeli nie będziesz ostrożny.- Postaram się więc być ostrożny.- I dobrze zrobisz.Cambaceres, Sentymentalna muzyka(19)154W każdym razie buty posuwały się już po czymś w rodzaju linoleum, nos czuł słodko-kwaśny zapach rozpylanych środków dezynfekcyjnych, na łóżku leżał oparty o poduszki staruszek z nosem niby wbite w powietrze szydełko, które zdawało się utrzymywać go w pozycji siedzącej.Papierowa bladość.Oczy podkrążone.Na wykresie temperatury dziwaczny zygzak.Że też panowie się fatygowali.Ależ nie ma o czym mówić, kolega Argentyńczyk był świadkiem wypadku, kolega Francuz jest malarzem, taszystą, wszystkie szpitale są równie okropne.Morelli, tak, pisarz.- To niemożliwe - powiedział Etienne.Dlaczego nie, cały nakład kamień-w-wodę: plusk i nie ma śladu.Morelli powiedział im, że sprzedało się (i rozdało) około czterystu egzemplarzy.Tak, rzeczywiście, dwa aż w Nowej Zelandii, to doprawdy wzruszające.Oliveira drżącą ręką sięgnął po papierosa i spojrzał na pielęgniarkę, która zrobiwszy coś w rodzaju zachęcającego gestu odeszła, zostawiając ich między dwoma żółtawymi parawanami.Usiedli w nogach łóżka, usunąwszy przedtem jakieś zeszyty i rolki papieru.- Gdybyśmy byli przeczytali w gazecie.- powiedział Etienne.- Była wzmianka w „Figaro” - powiedział Morelli - pod wiadomością o Straszliwym Człowieku Śniegów.- Czy ty rozumiesz - wyszeptał Oliveira.- Chociaż może z drugiej strony lepiej się stało, bo przylazłaby kupa potwornych babsztylów z albumami na autografy i domowymi konfiturkami.- Z rabarbaru - powiedział Morelli.- Są najlepsze.Ale wolę, że nie przyszły.- Co do nas.- zaczął znowu Oliveira, rzeczywiście przejęty.- Bo może męczymy pana, wystarczy jedno słowo.Nadarzą się nam przecież inne okazje, rozumiemy się, nie­prawdaż?- Słuchajcie, chłopcy, przyszliście nie wiedząc kim jestem.Moim zdaniem warto, żebyście zatrzymali się choć chwilę.Cicho w tej sali, ten, co najwięcej krzyczał, uspokoił się dziś koło drugiej w nocy [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wblaskucienia.xlx.pl