[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Powstawała przy tym istna plątanina intryg, podstępów i zdrad, którą można by nazwaćorientalną, gdyby nie to, że jej sprawcami były dwa główne mocarstwa europejskie.Takawłaśnie sytuacja powstała w roku 1751.Wspierany przez Francuzów hinduski książę ChandaSahib, przy którego pomocy chcieli oni ostatecznie ugruntować swoje panowanie wKarnatyku, obiegł w twierdzy Trichinopoly innego księcia, Muhammeda Alego, ten zaśzwrócił się o pomoc do Anglików.Była to znakomita okazja.Pokonanie Chandy Sahibaprzekreśliłoby mianowicie misterne plany markiza Dupleix, a jednocześnie uzależniłoMuhammeda Alego od Kompanii Wschodnioindyjskiej.W Forcie Zwiętego Dawida w lotzorientowano się w korzyściach, jakie mogły z tego wyniknąć.Ale jak tego dopiąć? I znów podczas narad na czoło wysunął się Clive.Zaproponował śmiały i zaskakujący plan.Należało, jego zdaniem, uderzyć w najczulszypunkt: niespodziewanie zaatakować stolicę francuskiego faworyta, twierdzę Arkot.Było tomiejsce obsadzone przez liczną załogę.Plan jednak przyjęto, a wykonanie zlecono Clive owi.Było to jego pierwsze samodzielne dowództwo.I był to również moment, w którym nadIndiami wzeszła gwiazda nowego zdobywcy.203Wyruszył do Arkot natychmiast po otrzymaniu zadania.Wiódł ze sobą dwustu dziesięciuEuropejczyków i niewielką liczbę sipajów hinduskich.Zpieszył się tak, że przydzielone mu armaty zostawił z tyłu, by nie hamowały marszu.Był tookres monsunu, parny, odbierający dech upał przeplatany gwałtownymi deszczami i burzami,podczas których wydaje się, że niebo spada na głowę, a polne drogi tak rozmiękają, żepiechur zapada się po kolana.Ale Clive nie pozwolił nikomu zatrzymać się, ani w deszcz, ani nawet w nocy; dopuszczałjedynie krótkie postoje, gdy ludzie już całkiem walili się z nóg.Szalała potężna burza, gdy oddział Clive a podszedł w nocy pod mury Arkot.Dowódcawiedział, że w twierdzy przebywa ponad tysiąc najlepszych żołnierzy Chandy Sahiba.Każdy,nawet najsłabiej wyszkolony oficer wiedział w owym czasie, że aby uzyskać w natarciupowodzenie, trzeba trzykrotnej przewagi, a przeciw twierdzy - nawet siedmiokrotnej.Ale wArkot było inaczej: trzykrotną przewagę mieli obrońcy.Mimo to o świcie Clive ruszył do natarcia.Czekało go zaskoczenie.Z murów nie padł ani jeden strzał.Miasto było puste.Obrońcyuciekli.Marsz wroga podczas burzy, potoków deszczu i błyskawic, do tego w nocy - wydałim się czymś nadnaturalnym i wzbudził zabobonne przerażenie.Byli pewni, że nadciągającywódz jest w zmowie z siłami nadprzyrodzonymi.Twierdza Arkot wpadła w ręce Anglików.Ale wkrótce role zmieniły się, atakującyprzemienili się w oblężonych.Oficerowie Chandy Sahiba opanowali panikę wśród żołnierzy, sprowadzono też posiłki spodTrichinopoly.Główny cel wyprawy został wprawdzie osiągnięty, odciążono oblężonego wTrichinopoly Muhammeda Alego, za to wokół Arkot z wolna zaciskał się pierścień.Początkowo Clive bronił się wypadami, podczas których odniósł kilka zwycięstw.W końcujednak rosnące siły wroga zmusiły go do zamknięcia się w forcie.Ledwie starczało mu ludzido obsadzenia murów, a przeciw sobie miał dziesięć tysięcy żołnierzy.Mimo wszystkoobrońcy odpierali ataki.Po pięćdziesięciu trzech dniach pojawiła się pod Arkot wysłana zFortu Dawida pomoc - tysiąc ludzi, z czego część świeżo przysłana z Anglii.Chociaż bowiemrząd angielski uważał działalość Kompanii za przedsięwzięcie prywatne, to jednak nie chciałpozwolić, by Indie wpadły w ręce francuskie.Zniechęcone niepowodzeniem i poniesionymistratami, w obliczu nadciągającej odsieczy, wojska Chandy Sahiba wycofały się.Cliveopuścił Arkot w glorii, która miała mu odtąd stale towarzyszyć.Teraz znowu przeszedł do natarcia.Dopadł cofających się wrogów w pobliżu twierdzy Arni.Miał ze sobą około dwóch i pół tysięcy ludzi, ponieważ dodatkowo dołączył do niego oddziałjednego z wasali Muhammeda Alego.Natomiast wśród przeciwników znalazł się tym razem również batalion piechoty francuskiej.Wywiązała się zażarta bitwa.Clive działał tak, jak to już mu weszło w zwyczaj: zbłyskawiczną szybkością i w sposób zaskakująco śmiały.Szczęście nie opuszczało go: znowuodniósł zwycięstwo.Twierdza Arni skapitulowała.204Potem poddała się twierdza Kanchipuram.Pokonany na wszystkich frontach Chanda Sahibwycofał się spod Trichinopoly.Wkrótce zresztą stracił życie.Kampania była wygrana.Najważniejsze zaś, że w gruzach legły plany markiza Dupleix.Wszyscy historycy angielscyprzyznają do dziś, że francuski gubernator, którego ambitne plany zlekceważono w ojczyzniei którego wpływy u dworu krzyżowała pani Pompadour, w rezultacie czego pozbawiono gopomocy - był najgrozniejszym przeciwnikiem na drodze do angielskiego panowania wIndiach.Historyk Radżu Michael Edwardes napisał o nim: Na długo zanim Dupleix został wroku 1742 mianowany człowiekiem odpowiedzialnym za francuskie posiadłości w Indiach,marzył o stworzeniu francuskiego imperium na Wschodzie.Wierzył, że w gmatwaninieindyjskiej polityki ziści swoje ambicje poprzez intrygi, do których miał talent graniczący zgeniuszem.W ciągu lat zyskał głęboką wiedzę o realiach miejscowej polityki i utworzył siećwywiadowczą obejmującą wszystkie ważniejsze dwory hinduskie 83.W słowach tych brzminiechęć, ale i uznanie.Los zrządził, że przeciwko utalentowanemu Francuzowi stanął większyjeszcze mistrz intrygi, a przy tym utalentowany strateg, Robert Clive.Dla wszystkich stało się jasne, że w Indiach nie ma równego mu dowódcy.Uratowany nababMuhammed Ali obsypał go darami, wśród których przeważało złoto i drogie kamienie.Zmiana w położeniu życiowym Clive a była tak nagła i tak radykalna, że bez wątpienia mógłteraz uwierzyć, iż został powołany, by dokonać rzeczy niezwykłych.Jak się też pózniejokazało, jego ambicje rzeczywiście nie miały granic.Inni też wysnuli z kampanii pod Arkot daleko sięgające wnioski.Gubernator Madrasu napisałw tym czasie do dyrektorów Kompanii w Londynie, że słabość militarna książąt indyjskichstała się widoczna dla wszystkich.List swój zakończył słowami: I jest pewne, że każdy naród europejski, jeśli podejmie z nimiwojnę, mając jakie takie siły, może podbić cały kraj.W kilka lat pózniej przyszła bitwa pod Plassey.Kompania Wschodnioindyjska stała siępierwszą potęgą w Indiach.Natomiast Clive został jednym z najbogatszych ludzi w Anglii.Powrócił do kraju w trzy lata po Plassey.Na odjezdnym otrzymał od nominalnego władcyBengalu, Mir Dżafara, dożywotnią pensję w wysokości trzydziestu tysięcy funtów rocznie.Była to ogromna fortuna.Kancelista z Madrasu nabył teraz na Berkeley Place w Londynie wielką rezydencję, prócztego dwa pałace: w rodzinnym Shropshire i w Claremont.Otaczał się orientalnym przepychem, nosił jak udzielny książę, lubował się wdemonstrowaniu bogactwa i podnoszeniu swych zasług.Wśród wielu budził więc niechęć, wniektórych zazdrość, w innych - podziw.Był jednym z nababów (jak ich nazywano w Anglii),którzy wracali z Indii z wielkimi skarbami i budowali pełne zbytku rezydencje [ Pobierz całość w formacie PDF ]