[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Historie! Na tym polegał jego problem.Znał zbyt wiele historii, bypomieścić je w jednej książce. Chaukowie. Ile miał wtedy lat? Dwadzieścia cztery? To była jego pierwszakampania. Chaukowie, jak pamiętam zaczął ponownie mieszkali na wysokichdrewnianych pomostach, ażeby uniknąć zdradzieckich przypływów.Zbierali gołymirękoma błoto, które potem suszyli na lodowatym północnym wietrze i używali jakoopału.Pili wyłącznie wodę deszczową, którą trzymali w zbiornikach przed domami,oczywisty dowód braku cywilizacji.%7łałosne sukinsyny z tych Chauków! Wykreśl tenostatni fragment dodał po chwili.Drzwi uchyliły się na moment i padł zza nich snop jaskrawego światła.Usłyszałszum Morza Zródziemnego i walenie młotów w stoczni.A więc już ranek.Nie spałod wielu godzin.Drzwi zamknęły się.Niewolnik podszedł na palcach do sekretarzai szepnął mu coś do ucha.Pliniusz obrócił swoje tłuste ciało na bok, żeby mieć lepszywidok. Która godzina? Kończy się pierwsza, admirale. Czy otwarto śluzy w zbiorniku? Tak, admirale.Mamy wiadomość, że zużyto resztę wody.Pliniusz jęknął i opadł na poduszkę. I wygląda na to, admirale, że dokonano niezwykłego odkrycia.Robotnicy odjechali mniej więcej pół godziny po Korelii.Obyło się bez długichpożegnań.Niewolnicy Ampliatusa zarazili swoim lękiem Musę i Korwinusai wszyscy chcieli jak najszybciej schronić się w bezpiecznej Pompei.Nawet Brebiks,były gladiator, niepokonany bohater trzydziestu walk, co chwila zwracał nerwowomałe ciemne oczy ku Wezuwiuszowi.Uprzątnęli tunel i załadowali na wozynarzędzia, niewykorzystane cegły oraz puste amfory.Na koniec dwaj niewolnicyzasypali ziemią resztki nocnych ognisk i zakopali szare plamy po cemencie.Kiedyskończyli, mogło się wydawać, że ich tu w ogóle nie było.Atiliusz stał przy studzience, nieufny, ze skrzyżowanymi na piersi rękoma,patrząc, jak szykują się do odjazdu.Teraz, gdy praca dobiegła końca, groziło munajwiększe niebezpieczeństwo.To byłoby jak najbardziej w stylu Ampliatusa: pozbyćsię inżyniera dopiero, kiedy zostanie bezwzględnie wykorzystany.Atiliusz czuł, żejest gotów do walki.Jeśli będzie musiał, drogo sprzeda swoją skórę.Musa, który jako jedyny oprócz niego miał konia, skoczył na siodło. Jedziesz? zawołał do Atiliusza. Jeszcze nie.Dogonię was. Dlaczego nie ruszasz razem z nami? Ponieważ mam zamiar wjechać na górę.Musa posłał mu zdumione spojrzenie. Po co?Trafne pytanie.Ponieważ odpowiedz na to, co działo się na dole, musi znajdowaćsię tam, na górze.Ponieważ moim zadaniem jest dopilnować, by akweduktem płynęławoda.Ponieważ się boję.Inżynier wzruszył ramionami. Z ciekawości.Nie martw się.Nie zapomniałem o mojej obietnicy, jeśli to cięniepokoi.Masz. Rzucił Musie skórzaną sakiewkę. Dobrze się spisałeś.Kupludziom wino i coś do jedzenia.Musa otworzył sakiewkę i sprawdził jej zawartość. Jest tutaj dużo pieniędzy, akwariuszu.Starczy i na kobietę.Atiliusz roześmiał się. Bezpiecznej podróży, Muso.Wkrótce się zobaczymy.W Pompei albow Misenum.Musa znów na niego popatrzył i miał chyba ochotę coś powiedzieć, ale nagle sięrozmyślił.Ruszył w ślad za wozami i Atiliusz został sam.Uderzył go dziwny bezruch dnia, zupełnie jakby Natura wstrzymywała oddech.Terkot ciężkich drewnianych kół powoli cichł w oddali i Atiliusz słyszał teraz tylkorozlegające się co jakiś czas kozie dzwoneczki i wszechobecne granie cykad.Słońcebyło już całkiem wysoko.Rozejrzał się po pustkowiu, a potem położył na brzuchui zajrzał w głąb kanału.Na ramionach i plecach czuł ciężar upału.Pomyślał o Sabinie,Korelii i o strasznym widoku swego martwego syna.Z oczu popłynęły mu łzy.Niepróbował ich powstrzymać, ten jeden raz poddał się rozpaczy, trzęsąc sięi zachłystując, łykając stęchłe powietrze, wdychając zimną gorzką woń mokregocementu.Czuł się dziwnie oddalony od samego siebie, jakby składał się z dwóchosób: jednej płaczącej i drugiej patrzącej, jak płacze.Po jakimś czasie uspokoił się, wstał, otarł twarz rękawem tuniki i dopiero gdyponownie spojrzał do tunelu, coś przyciągnęło jego wzrok w ciemności błysnęłoodbite światło.Odsunął się trochę, żeby słońce mogło zaświecić bezpośrednio w głąbstudzienki, i zobaczył, że koryto akweduktu zaczyna lśnić.Przetarł oczy i ponowniespojrzał w dół.Na jego oczach lśnienie stawało się coraz wyrazniejsze, falująci poszerzając się w miarę, jak tunel wypełniał się wodą. Płynie! szepnął.Kiedy upewnił się, że nie jest w błędzie i Augustą naprawdę znów płynie woda,zasunął ciężką kamienną pokrywę studzienki i powoli ją opuścił, cofając w ostatniejchwili palce.Tunel zamknął się z hukiem.Odwiązał konia i wskoczył na siodło [ Pobierz całość w formacie PDF ]