RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Sądzę, że byłoby lepiej, gdybyś wróciła teraz do zamku Scarlet, by śledzić rozwój wypadków aż do finału.Cześć, Bab.Co Dobro porabia w tych dniach?- Jakby ci tu.Właśnie wymyśliliśmy bardzo interesujący i inspirujący szczegół naszego wystąpienia milenijnego.Nazywamy to witrażami.Bardzo bym chciał, abyś zobaczył je w najbliższym czasie.- Przykro mi, ale bardzo się śpieszę.Witraże, powiadasz?- Tak, bardzo piękne i moralnie pouczające.- Uff! Brzmi to okropnie! Przepraszam, ale nie mogę tu stać i paplać bez końca.Weź sobie kolejnego drinka, dobrze ci zrobi.Frike! Mamy wszystko, czego potrzebujemy?- Oto, panie, ostatnia z rzeczy - zawołał służący, wkraczając do pomieszczenia; w rękach niósł buty jeździeckie z miękkiej, czerwonej skóry.Nie było w nich nic nadzwyczajnego poza małymi tarczkami umieszczonymi w obcasach.- Moje Siedmiomilowe Buty! - zawołał Azzie.- Frike, jesteś geniuszem!Azzie wzuł je i spróbował ciężaru worka zawierającego zaklęcia, zapasowe miecze i różne różności.Poklepał się dwukrotnie po obcasach butów, uaktywniając je.- Wychodzę! - zawołał.Azzie dał jeden krok, z miejsca przechodząc przez frontowe drzwi i wznosząc się w powietrze, a Babriel i Ylith skoczyli do okien, bowiem nigdy wcześniej nie widzieli Siedmiomilowych Butów w akcji.Obuwie, należące do Azziego, nie było nowe, ale działało wciąż doskonale; demon wystartował w nich, co prawda, tuż ponad dachami Augsburga, ale wciąż nabierał wysokości, wznosząc się bez najmniejszych zakłóceń.Siedmiomilowe Buty wyniosły go wysoko w powietrze, skąd Azzie mógł dostrzec wielki las, rozciągający się pod nim aż po horyzont, niczym bezkresny ocean zieleni.Od czasu do czasu owa jednolitość naruszana była przez brunatne plamy polanek ze wznoszącymi się na nich zabudowaniami osad.Ich widok towarzyszył Azziemu uparcie przez jakiś czas.Demon nie miał pojęcia, gdzie się znajduje; postanowił więc dopytać się o swe położenie.Spróbował w tym celu zmusić buty, by skierowały się ku powierzchni ziemi.Cholewy odmówiły zmiany dotychczasowego kursu - to był właśnie problem z Siedmiomilowym Obuwiem: traktowało swe zadanie bardzo literalnie, przenosząc swego pasażera dokładnie o siedem mil - i ani o cal mniej czy więcej.Azzie sięgnął w dół i począł je okładać pięściami.- Chcę natychmiast znaleźć się na ziemi!Buty zignorowały jego poczynania i krzyki, a wreszcie nie zauważyły chyba nawet jego narzekań.Wyprostowane i rzetelne, niosły go ponad lasem i jego kilkoma rzekami, lądując w końcu poza murami jakiegoś miasta.Zdumieni wieśniacy z Vuden we wschodniej Wołoszczyźnie mieli niewątpliwy zaszczyt zaobserwować doskonałe przyziemienie demona, dokonane w samym środku ich cotygodniowego jarmarku.- Zaczarowany las! - zawołał Azzie.- Gdzie go znajdę?- A o który zaczarowany las chodzi? - odkrzyknęli tubylcy.- Ten z zaczarowanym zamkiem i Śpiącą Królewną!- Z powrotem tą drogą.Będzie ze dwie mile - zakrzyknęli wieśniacy, wskazując kierunek, z którego właśnie przybył.Azzie ponownie wzniósł się w powietrze.I ponownie Siedmiomilowe Buty wykonały siedmiomilowy krok.Rozpoczęły się nerwowe zawody obliczone na zmęczenie przeciwnika, w których to igrcach Azzie usiłował oszacować i przewidzieć, jaki powinien obrać kierunek, by kombinując swą trajektorię z siedmiomilowych skoków, osiągnąć wskazane miejsce przeznaczenia.Zajęło mu trochę czasu, zanim wyobraził sobie odpowiedni zygzak.W końcu pojawił się przed nim szczyt magicznej, szklanej góry, rozpoznawalny nawet poprzez wiszącą nad nim i mroczącą jego widok mgiełkę.Teraz, gdzieś w sąsiedztwie góry, należało jeszcze odnaleźć Czarusia.ROZDZIAŁ 3Przez cały dzień książę Czaruś wędrował po lesie.Podłoże było całkiem znośne, poprzecinane licznymi błyszczącymi strumykami, a od czasu do czasu mijał drzewo owocowe, z którego zrywał coś na lunch.Słońce słało ukośne promienie, złocąc liście i gałęzie.Po pewnym czasie młodzieniec dotarł do polany, na której odpoczął.Gdy się zbudził, drzewa stały mroczne i ponure od wieczornego światła i Czaruś usłyszał, jak coś przechodzi w jego pobliżu.Podniósł się ostrożnie na nogi i oddalił, kryjąc się w poszyciu leśnym; sięgnął jednocześnie po miecz, zanim nie przypomniał sobie, że porzucił był wcześniej Excalibura.Wyciągnąwszy zatem nóż, wyjrzał zza krzaczka jeżyn i ujrzał kudłatego małego konika wchodzącego na polankę.- Witaj, młody człowieku - powiedział pony, zatrzymując się i wytrzeszczając oczy na leśny gąszcz.Czaruś nie doznał wstrząsu z tego błahego powodu, że kucyk umie mówić.W końcu był to zaczarowany las, a to do czegoś zobowiązywało.- Cześć - odpowiedział.- Dokąd zmierzasz? - zapytał pony.- Szukam zaczarowanego zamku, co do którego żywię podejrzenia, iż znajduje się gdzieś w pobliżu - odparł Czaruś.- Mam ocalić dziewczynę zwaną Drzemiącą Królewną - śpi ona zaczarowanym snem.- Och, znowu ta sprawa Drzemiącej Piękności - skrzywił się kucyk.- Nie jesteś pierwszym, który w jej poszukiwaniu przedziera się przez te ostępy.- A gdzie są pozostali?- Wszyscy twoi poprzednicy postradali życie - wyjaśnił konik [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wblaskucienia.xlx.pl