RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- To może niech pan je odłoży.- Pan kapitan powinien mu przynajmniej dać jakąś surową karę wewnętrzną w kompanii - powiedział Warden.- Ach - powiedział Holmes gwałtownie.- Gdybym nie był instruk­torem bokserskim w tej kompanii, dopiero bym mu pokazał! A tak wykpi się z tego diablo tanim kosztem.No, dobra.Niech pan zapisze to do księgi kar kompanii.Trzy tygodnie zakazu opuszczania koszar.Ja teraz idę do domu.Do domu - powtórzył, jakby do siebie.- Proszę go jutro wezwać, to z nim pomówię i podcyfruję to w księdze.- Dobrze, panie kapitanie - odparł Warden - jeżeli pan uważa, że tak to trzeba załatwić.Wyjął z biurka księgę kar kompanii w twardej skórzanej oprawie, otworzy! ją i wziął pióro.Kapitan uśmiechnął się do niego blado i wyszedł, a Warden zamknął księgę, schował ją do biurka i podszedł do okna, aby popatrzyć na Holmesa idącego dziedzińcem do domu poprzez wydłużające się przedwieczorne cienie.W pewnym sensie było mu go nieledwie żal.No, ale przecież sam tego chciał.Kiedy nazajutrz Holmes zażądał księgi, Warden ją wyjął i otworzył.Wtedy odkrył, że stronica jest pusta.Z zawstydzoną miną wyjaśnił, że miał do załatwienia inne rzeczy i zapomniał o tym.Holmes wstąpił po drodze do Klubu i śpieszył się.Kazał Wardenowi przygotować to na jutro.„Tak jest - powiedział Warden.- Zaraz się do tego wezmę." Wyjął pióro.Kapitan wyszedł.Warden odłożył pióro.Następnego dnia Holmes zupełnie o tym zapomniał w nawale świeższych spraw.Warden zastanowiwszy się nad własnym postępowaniem doszedł do wniosku, że wcale go nie obchodziło, czy ten smarkacz dostanie trzy tygodnie zakazu, czy nie.W gruncie rzeczy trzytygodniowy zakaz opusz­czania koszar najprawdopodobniej wyszedłby Prewittowi na dobre.Zwła­szcza że, jak mu powiedział Stark, chłopak zadurzył się w tej wypindrzonej kurwie od pani Kipfer.Trzy tygodnie siedzenia w koszarach wystarczyłoby, żeby mu to wywietrzało z głowy.Warden żałował teraz, iż postawił sobie za zadanie wyciągnąć Prewitta na czysto z tej historii.Wcale mu nie współczuł.Prewitt sam był sobie winien.Tracić głowę dla jakiejś cwanej kurwy od pani Kipfer! To było akurat podobne do tego cholernego szczeniaka.Prewitt nie tylko sam chciał tego, co go spotkało, ale wręcz dopraszał się o to na klęczkach.Warden prychnął ze złością.Kiedy Prewitt wrócił po raz drugi z przełęczy, stwierdził z ulgą, że Holmesa już nie ma.Paluso także odetchnął.Szybko zwolnił Prewitta i pognał do kantyny, żeby nie być pod ręką.Ani jeden, ani drugi nie miał pojęcia, że już jest po wszystkim.Prew przykuśtykał na górę, rozpakował plecak, pochował wszystkie rzeczy, wziął prysznic, przebrał się w czysty mundur i wyciągnąwszy się na pryczy czekał na oficera służbowego albo na sierżanta z warty.Kiedy nie przyszli po niego do kolacji, pojął, że już nie przyjdą.Czekał półtorej godziny.Gdy rozległ się gwizdek na kolację, zrozumiał, że coś stanęło pomiędzy nim a losem.Jedyną możliwą odpowiedzią było, że uczynił to Warden, który uznał za stosowne zainterweniować z jakichś tam swoich niejasnych, mętnych pobudek.„Nie mam pojęcia, dlaczego się wtrąca, psiakrew - myślał gniewnie Prew wlokąc się na dół na kolację.- Czemu nie pilnuje tego swojego wielkiego nosa?"Po kolacji wyciągnął się znowu na pryczy, składając ciężko na kocu zmęczenie swoich nóg.Wtedy to przyszedł do niego Maggio i złożył mu gratulacje.- Człowieku, ale jestem z ciebie dumny - powiedział Angelo.- Tylko żałuję, że sam tego nie widziałem, nic więcej.Gdyby nie ten sukinkot, morderca języka angielskiego, Galowicz, też bym tam był.Ale i tak jestem z ciebie dumny.- Uhm - odrzekł Prew ze znużeniem.Wciąż jeszcze usiłował dociec, jakim cudem się wywinął.Nie tylko dał im sposobność do naznaczenia mu na dzień wypłaty karnej służby, którą mógłby jeszcze dostać, ale także i najlepszą podstawę, o jakiej mogli marzyć, do wysłania go ekspresowo do Obozu.Pomimo wszystkich wielkich postanowień, że będzie żołnierzem doskonałym, i górnych planów, że ich zmęczy: „I to, proszę zauważyć, nie po miesiącu, nie po tygodniu, nawet nie po dwóch Obróbki - mówił do siebie - ale od razu pierwszego popołudnia." Uświadomił sobie, że to nie będzie takie łatwe, jak się zdawało.Najwidoczniej Obróbka kryła w sobie różne subtelności.Najwidocz­niej była tak obmyślona, żeby ją móc regulować według ludzkiej natury przebieglej, niż podejrzewał.Poza tym w sposób żałosny nie docenił umiejętno­ści jej stosowania albo, co jeszcze gorsze, grubo przecenił własną siłę woli w jej zwalczaniu.Obróbka najwidoczniej koncentrowała całą swą siłę na najmocniej­szym punkcie człowieka - na jego ludzkiej dumie.Czyżby to właśnie było u niego także i punktem najsłabszym?Gdy o tym myślał, ogarniało go jakieś przerażenie wobec własnej całkowitej nieudolności, zagłuszało nawet strach przed Obozem, kiedy przestawał napompowywać się poczuciem krzywdy.Następnego dnia stanął na ćwiczenia smutniejszy, ale bogatszy o doświad­czenie.Porzucił wszelką myśl o wyleczeniu tamtych czy daniu im nauczki.Nie miał już nadziei ani nie spodziewał się natychmiastowego zwycięstwa [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wblaskucienia.xlx.pl