RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Dwa tuziny? - zaryzykował.Teraz ona poczuła się nieswojo.Nie bardzo, ale wystarczają­co, aby Vanyel mógł to po niej poznać.- Trochę ponad połowę liczebności w chwili gdy powrócili­śmy od k'Trevów.Nie nadążamy z zastępowaniem ich przez nowych heroldów.Dar magii zawsze był zjawiskiem rzadkim, a przy takim tempie wykruszania się ludzi nim władających.-Skrzywiła się.- Nie mówiłam ci o tym wcześniej, ponieważ nic nie mogłeś na to poradzić, ale po ostatnim roku, w którym ode­szło tak wielu, powinieneś znać fakty.Z każdym utraconym ży­ciem stajesz się coraz bardziej cenniejszy, Van.Tylko ciebie można było wtedy wysłać na miejsce tamtych pięciorga ofiar na granicę karsycką.Tylko ty jeden byłeś w stanie zastąpić ich w pojedynkę.Dlatego właśnie nie mogliśmy cię odciążyć ani wy­słać żadnego maga heroldów, którego obecność pozwoliłaby ci przynajmniej na chwilę wytchnienia.Po prostu nie mieliśmy ludzi.A skoro już o tym mowa.- Savil uniosła brwi i przeszy­ła Vanyela spojrzeniem, jakby jej wzrok przeniknąć miał jego ubranie, aby przyjrzeć się jego wystającym żebrom i zlustrować każdą bliznę - wyglądasz okropnie.- Czy nikt nie może powitać mnie, nie mówiąc tego? - poża­lił się.- Ty, Tantras, Jays.Czy nie możecie mi powiedzieć, że wyglądam na dobrze zahartowanego? Albo że wyglądam poe­tycznie? Albo jakoś jeszcze inaczej?- Bzdura.Nie wyglądasz na “zahartowanego", wyglądasz okropnie.Jesteś za bardzo wychudzony, masz zapadnięte oczy, a jeśli moje zmysły mnie nie mylą, nie masz już żadnego zapasu energii; utrzymujesz się na nogach resztką sił.Vanyel westchnął i ułożył się u jej stóp, opierając plecy o przód fotela, a głowę o jej kolano.Oto, co było dla niego “do­mem" i co zawsze nim pozostanie - bo Savil bardziej mu była matką niż jego rodzona matka kiedykolwiek być mogła.- To nic - odparł.- Przynajmniej nic takiego, czemu nie mogłaby zaradzić odrobina snu.No, wiesz przecież sama, jak się czujesz u kresu misji.Nic się nie zmieniasz, zawsze ten sam takt.- Takt nigdy nie był moją dobrą stroną, chłopcze - rzekła, a Vanyel poczuł jej dłoń, która najpierw dotknęła jego włosów, a potem zaczęła je głaskać.Zamknął oczy i odprężył się.Mię­śnie, które chyba przez cały ostatni rok nie zaznały spokoju, teraz powoli rozluźniały się.Po raz pierwszy od wielu miesięcy nikt nie był od niego zależny, nikt nie szukał w nim bezpieczne­go oparcia.Przyjemnie było czuć się otoczonym opieką.Cza­sem przychodzi chwila, kiedy oddałbym wszystko, żeby tylko znów być dzieckiem.I teraz właśnie jestem aż nadto bliski pod­dania się temu uczuciu.- Jestem skonany, Savil - przyznał w końcu.- Naprawdę potrzebuję tego urlopu.Odzyskanie sił nie zabierze mi wpraw­dzie dużo czasu, ale trzeba mi odpoczynku.Wiesz, że nie prosi­łem się o to.Nie chciałem być magiem heroldów, pragnąłem zostać Bardem.Nie prosiłem się o to, żeby zostać Broną Demo­nów czy jak tam mnie zwą.- Zmorą Demonów.Coraz bardziej piskliwy ton jego własnego głosu przedarł się wreszcie przez ogarniające go zamroczenie.- Savil, czyja kwilę jak dziecko? Savil wybuchnęła gardłowym śmiechem.- Kwilisz, synku.- Do diabła - zaklął.- Przysięgam, że za każdym razem gdy choć trochę nie dośpię, zamieniam się w piętnastolatka.Piętna­stolatka-beksę w dodatku.Nie mogę się nadziwić, jak ty ze mną wytrzymujesz.- Kochany chłopcze - powiedziała i zdawało się, że dotyk jej dłoni na włosach Vanyela koi jego ból głowy.- Zasłużyłeś na to, żeby sobie trochę pokwilić.Nie tylko twoje ciało jest wygło­dzone.- Westchnęła.- To jedna z rzeczy, której żal mi najbar­dziej przez ostatnie lata.Nigdy już nie mówisz ani nie robisz nic bez zastanowienia.To dobre dla Vanyela maga heroldów, ale nie jestem pewna, czy również dla Vanyela Ashkevron.- Za jego plecami przez długą chwilę panowała cisza.A potem.-Nie ma już w tobie radości, ke'chara.Nie ma w tobie nic a nic radości.A to martwi mnie daleko bardziej niż podkrążone oczy i zapadnięte policzki.- Nadto wiele wycierpieliśmy w ciągu ostatnich pięciu lat, aby pozwalać sobie na robienie czegokolwiek bez zastanowie­nia.A co do radości.czy istnieje ona jeszcze gdziekolwiek? Zbyt dużo wszyscy utraciliśmy.odeszło tak wielu przyjaciół.I znów zapadła długa cisza.- Nie wiem.Vanyel odchrząknął więc i zmienił temat.- Nie wyczuwani tu obecności nikogo więcej.Nie uczysz już?- Nie mogę.Nie mam już sił.Nawet na wypełnianie obo­wiązków Strażnika.Częściowo się tego spodziewał.Miał już nawet swe przypu­szczenia, który obszar jej przydzielono.- A więc mianowali cię Strażnikiem? Na czyje miejsce?- Lansira.Shavri nie może nim być.Próbowała, ale okazało się, że nie może.Wszyscy czterej Strażnicy muszą być magami heroldów.Mieliśmy nadzieję, że dar uzdrawiania wystarczy, ale Shavri nie przeszła ostatniej próby.Chyba nawet przyjęła to z ulgą.Szkoda.Strażnikiem Wschodu zawsze był Osobisty Króla, ale.- W takim razie prezent, który ci przyniosłem, bardzo ci się przyda.- Uniósł się, aby sięgnąć ręką do kieszeni, i wyciągnął z niej kryształ.Zamknął go w dłoni, czując, jak wszystkie jego płaskie powierzchnie i ostre krawędzie odciskują się na jego skórze.- Czyż nie potrzeba ci własnego Oka Mocy do osadze­nia go w Sieci? Pomyślałem, że brakuje ci takiego, który nadał­by się do czegokolwiek poza osobistymi sprawami.- To tobie by się przydał taki minerał.Ja osadziłam tam już swój kamień, ale jest to ametyst, który może mi służyć jedynie jako Pomocnicze Oko Mocy, a to nie to samo.Vanyel uniósł w górę dłoń kryjącą kryształ i rozsunął palce tak, aby Savil mogła go zobaczyć; nie otwierał oczu i nie poru­szał głową.- Splendor Słonecznego Pieśniarza! - wyszeptała Savil.-Gdzie go znalazłeś?- Podarowano mi go - powiedział, gdy ciężar zsunął się z jego dłoni.- Ludzie dają mi najróżniejsze rzeczy, Savil.Sam mógłbym używać opalu albo ambru.ale skoro dla ciebie ten jest najwłaściwszy, niech ci służy.- Na pewno będzie mi służył.- Jej ręka znów zaczęła gładzić jego włosy i Vanyel usłyszał ciche stuknięcie, gdy Savil odkładała kamień na stolik obok.- Dzięki niemu będzie mi lżej.-Zaśmiała się ciepło.- Byłam taka szczęśliwa, gdy okazało się, że moje wibracje najlepiej współgrają z różowym kwarcem; nie tak jak u Dedre, który skazany jest na topaz, albo u Jaysena, zmuszonego do używania rubinu.Przyjemny, tani kamień, my­ślałam sobie.Nie zbankrutuję, poszukując dobrego okazu.Nie­wiele wówczas wiedziałam o tym, jak trudno jest znaleźć po­rządny, nie zanieczyszczony, duży kryształ!- Niewiele wiedziałaś o tym, że zostaniesz Strażnikiem - odparł sennym głosem Vanyel.Hm, to praw da.- Jej myśl musnęła delikatnie jego umysł.-Vanyelu, ke'chara, niedobrze z tobą.W twoich pięknych czar­nych włosach przybyło srebra.Nie mógł skłaniać, będąc z kimś w tak bliskim kontakcie, szczególnie jeśli to była Savil [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wblaskucienia.xlx.pl