[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Nie natychmiast zaprzeczył reporter. Nie mów już nic więcej powiedział wolno wampir. Pozostała mi jesz-cze tylko jedna szansa.Czy widzisz tę przesuwającą się taśmę magnetofonową?Pozostał mi tylko jeden sposób pokazania ci znaczenia tego, o czym opowiada-łem.W tej samej chwili dosięgnął młodego mężczyznę tak szybko, że ten ani zo-rientował się, co się z nim dzieje, bezskutecznie usiłując wydostać się z jego uści-sku.Wampir unieruchomił ręce chłopaka i przycisnął jego ciało do piersi tak, żejego pochylała się tuż przed ustami. Widzisz wyszeptał wampir.Jego warga uniosła się nad zębami, odsła-niając długie kły, które w tym momencie wbiły się w ciało młodego mężczyzny.Chłopak jęknął niskim, charczącym głosem, jego dłoń bezskutecznie usiłowałaznalezć oparcie w powietrzu.Oczy rozszerzyły się, by po chwili, gdy wampir za-czął pić, zajść mgłą.Wampir sprawiał wrażenie uspokojonego, jakby spał.Jegowąska klatka piersiowa falowała delikatnie, wraz z towarzyszącymi oddechowiwestchnieniami.Zdawało się, że unosi się nad podłogą, a potem powraca na niąz tym samym somnambulicznym uśmiechem.Słychać było pochlipywanie chło-paka, a kiedy wampir go puścił, on trzymał się go jeszcze obiema rękoma, wpatru-jąc w wilgotną białą twarz, bezwładne ręce i na wpół przymknięte oczy.Chłopakjęczał.Jego dolna warga zwisła jakby w chorobie.Raz jeszcze jęknął, tym razemgłośniej, a głowa odchyliła się do tyłu.Wampir posadził go delikatnie na krześle.Młody dziennikarz usiłował cośpowiedzieć, a łzy, które pojawiły się teraz w jego oczach, były wynikiem nie tyl-ko wysiłku, jaki go to kosztowało.Głowa opadła mu do przodu, ciężko, pijacko,a dłoń spoczywała na stole.Wampir tymczasem stał spokojnie, spoglądając naniego z góry.Jego biała skóra stała się teraz błyszcząca i różowa, jak gdyby pali-ła się nad nim różowa lampa, a postać odbijała całe światło.Wargi miał ciemne,a żyły na skroniach i dłoniach uwidoczniły się pod skórą.Twarz wampira stała sięna powrót młodzieńcza i gładka. Czy ja umrę? wyszeptał dziennikarz, wolno spoglądając do góry. Czyumrę? wyjęczał drżącymi ustami. Nie wiem padła krótka odpowiedz.Młodzieniec chciał jeszcze coś powiedzieć, ale dłoń, która spoczywała na sto-le, posunęła się po blacie, a głowa bezwładnie opadła.Stracił przytomność.Kiedy otworzył oczy, zobaczył słońce.Całkowicie oświetlało gołe okno.Czułjego ciepło na twarzy i wyciągniętej dłoni.Przez chwilę leżał nieruchomo, z twa-rzą opartą na stole, lecz po chwili, z wielkim wysiłkiem, wyprostował się i nabrał268głęboko powietrza w płuca.Zamykając oczy, przycisnął dłoń do miejsca, skądwampir pił krew.Druga dłoń przypadkowo dotknęła stojącego na stole magneto-fonu krzyknął jak oparzony.Przeszedł niezręcznie przez pokój, prawie tracącrównowagę, aż oparł obie dłonie na białej umywalce.Szybko odkręcił kurek, oblałtwarz zimną wodą i wytarł ją brudnym ręcznikiem wiszącym na gwozdziu.Od-dychał już regularnie.Stanął nieruchomo, spoglądając w lustro oparte o ścianę,potem zerknął na zegarek.Dopiero teraz otrząsnął się, jakby zegarek zaszokowałgo i przywrócił do życia szybciej niż słońce czy woda.Obszukał pokój i korytarz,ale nie znalazłszy tam niczego i nikogo, z powrotem usiadł na krześle.Wyciągnąłmały, biały notatnik z kieszeni, piórko i położył je na stole.Teraz dotknął klawi-sza magnetofonu.Taśma szybko nawijała się z powrotem na szpulę, aż do chwilizatrzymania.Kiedy usłyszał głos wampira, pochylił się do przodu, śledząc do-kładnie jego słowa.Potem znów przesunął taśmę, wysłuchując innego fragmenturozmowy.Potem jeszcze raz i jeszcze raz.W końcu jego twarz rozjaśniła się.Ta-śma wolno przesuwała się, a z magnetofonu słychać było głos: To był bardzociepły wieczór i od razu, kiedy go zobaczyłem na ulicy St.Charles, wiedziałem,że nie włóczy się bez celu.Szybko zapisał w notesie Lestat.w okolicy St.Charles Avenue, stary roz-sypujący się dom.nędzna okolica, szukać zardzewiałej balustrady.Wepchnąłpośpiesznie notatnik do kieszeni, zebrał taśmy i włożył je do aktówki razem z ma-gnetofonem.Najpierw korytarzem, a potem w dół po schodach, zbiegł szybko naulicę, gdzie na wprost baru, na rogu stał zaparkowany jego samochód [ Pobierz całość w formacie PDF ]