[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Gobliny i koboldy, niedzwieżuki i orki, nawet wielkie minotaury i wyszkolone drowyginęły dziesiątkami w następnych chwilach bitwy.Wydawało się to niewiele znaczyć.Kiedy tylko jeden ginął, dwóch zajmowało jegomiejsce, i choć rycerze oraz barbarzyńcy mogliby przebić się przez szeregi nieprzyjaciela, niemieliby dokąd się udać.Dalej na zachodzie Longjezdzcy Regwelda byli podobnie naciskani i czarodziej zrozumiałich jedyną szansę.Skoczył Kałużo - skoczkiem do miejsca, w którym nie było wrogów, i rzuciłczar, by przesłać wiadomość Besnellowi.- Na zachód! - polecił mag dowódcy rycerzy.Następnie Regweld objął przywództwo i skierował swych ludzi oraz najbliższychbarbarzyńców na zachód, w kierunku Doliny Strażnika, jak głosił pierwotny plan.Czarodziejedrowów zostali uciszeni, przynajmniej chwilowo, i teraz była jedyna szansa dla Regwelda.Błyskawica przecięła ciemniejące niebo.Podążyła za nią kula ognista, po niej zaśRegweld, skacząc Kałużoskoczkiem nad szeregami nieprzyjaciół i w locie wyrzucając pod siebiesalwę magicznych pocisków.W szeregach wroga zapanował zamęt, wystarczający, by Longriderzy, mężczyzniwalczący u boku Harpellów przez całe swe życie i znający taktykę Regwelda, byli w stanieprzebić się przez nie, otwierając szczelinę.Obok nich ruszyło wielu wojowników z Settlestone oraz garstka pozostałych konnych zNesme.Za nimi poruszała się reszta sił barbarzyńców oraz Rycerze w Srebrze.PotężnyBerkthgar zabezpieczał tyły, niemal w pojedynkę odpierając ścigające ich stwory.Obrońcy przebili się szybko, jednak zostali spowolnieni, gdy kolejne siły, głównie drowy,zaszły ich od frontu, formując zwarte szeregi.Regweld wciąż kontynuował swą magiczną salwę i pędził Kałużoskoczkiem przed siebie,spodziewając się zginąć.I zginąłby, lecz Alustriel, odepchnięta od zagajnika przez coraz skuteczniejsze kontrydrowich czarodziejów, ruszyła z powrotem w górę zbocza wzdłuż linii drowów, wystarczająconisko, by te mroczne elfy, które nie uciekły, zostały przejechane i sparzone przez jej ognistyrydwan.Besnell i jego ludzie pogalopowali na przód uciekających sił, wznosząc okrzyki zaAlustriel i za powodzenie wszystkich dobrych ludów, po czym wpadli w zamęt w szeregachdrowów, tuż za torem rydwanu.Wielu kolejnych mężczyzn zginęło w tych kilku chwilach piekielnej walki, wielu ludzi iwiele drowów, jednak obrońcy przedarli się na zachód i odnalezli ścieżkę do Doliny Strażnika,zanim wrogowie zdołali ją zablokować.Znalazłszy się znów nad bitwą, Alustriel pochyliła się ciężko z wyczerpania.Od wielu,wielu lat nie wypuściła z siebie tak skoncentrowanej salwy magii i nie zaangażowała się takblisko w żaden konflikt, odkąd zaczęła władać Silverymoon.Teraz była zmęczona i ranna,oparzona i osmalona, poza tym otrzymała kilka ran od mieczy i bełtów, gdy pędziła wzdłuższeregów drowów.Wiedziała o dezaprobacie, na jaką natknie się po powrocie do Silverymoon.Wiedziała, że jej doradcy, oraz rada miejska, a także koledzy z innych miast uznają ją zanieostrożną, nawet głupią.Mithrilowa Hala jest drobnym królestwem nie wartym jej życia,powiedzieliby jej krytycy.Podejmować takie ryzyko przeciwko tak niebezpiecznemu wrogowi,było głupotą.Tak by powiedzieli, jednak Alustriel wiedziała lepiej, wiedziała, że swobody oraz prawaodnoszące się do Silverymoon nie wywodziły się jedynie z wielkości oraz siły jej miasta.Odnosiły się do wszystkiego, do Silverymoon, do Waterdeep i do najmniejszego z królestw,które tak ich pragnęło, bowiem inaczej promowane przez nie wartości byłyby pozbawioneznaczenia i małostkowe.Teraz była ranna, niemal ją zabito, i zgasiła płomienie swego rydwanu, gdy wzniosła sięwysoko w niebo.Tak otwarte ukazywanie się prowadziłoby do ciągłych magicznych ataków,które najprawdopodobniej by ją zniszczyły.Alustriel wiedziała, że jest poważnie ranna, jednakuśmiechała się.Nawet gdyby pani Silverymoon zginęła tej nocy, zrobiłaby to z uśmiechem,bowiem wiedziałaby, że podąża za swym sercem.Walczyła o coś większego niż jej życie, owartości, które były wieczne i jak najbardziej słuszne.Obserwowała z satysfakcją, jak siły prowadzone przez Besnella oraz jej własnych rycerzywydostają się i pędzą do Doliny Strażnika, po czym wspięła się wyżej na chłodne niebo, kierującku zachodowi.Nieprzyjaciel podejmie pościg, zaś jeszcze więcej przeciwników zbliżało się szybko odpółnocy.Bitwa dopiero się zaczęła.* * *Podmiasto, w którym dwa tysiące krasnoludów często pracowało ciężko przy swymnajukochańszym zajęciu, nigdy wcześniej nie widziało takiej krzątaniny i zgiełku co dzisiaj.Nawet gdy smok Shimmergloom oraz jego zastępy złych, szarych krasnoludów napadły na Halę,kiedy dziadek Bruenora był królem, Podmiasto nie było ogarnięte taką bitwą.Gobliny, minotaury, koboldy oraz paskudne stworzenia, których krasnoludy nie potrafiłynazwać, wlewały się z niższych tuneli i przez samą podłogę, w miejscach naruszonych przezmagię ilithidów.A także drowy, dziesiątki mrocznych elfów walczących na każdym krokurozległej podłogi [ Pobierz całość w formacie PDF ]