[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie przejawiał jednak zbytniego optymizmu pomimo wygląduBrind Amoura. Wracaj do swojej dziury! Brind Amour zawołał do smoka. Z TWOIMI KOZMI! brzmiała niespecjalnie zaskakująca odpowiedz.Brind Amour zamachnął się berłem, z którego wystrzeliły z trzaskiem czarne pioruny.Zarówno Luthien, jak i Oliver wrzasnęli, myśląc, że zostaną wplątani w wymianę ciosów, alepioruny czarnoksiężnika ominęły ich szerokim łukiem, bezbłędnie trafiając natomiast w smokai otaczające go głazy.Smok ryknął wściekle.Skały wybuchły, a część sklepienia zapadła się, spowijając Balthazaratumanem kurzu i odłamków. My, Gaskończycy, niekiedy mylimy się przyznał Oliver.W jego serce wstąpiła nadzieja,że to Brind Amour będzie ostatecznym triumfatorem.Luthien myślał podobnie.%7ładen z nich nie miał wcześniej do czynienia ze smokiem.Gdy tylko czarnoksiężnik użyłswej energii i skalne odłamki opadły na posadzkę, Balthazar wyprostował się i otrząsnął.Wyglądał na jeszcze bardziej rozwścieczonego i z pewnością nie odniósł poważnych obrażeń.Gdyby nie bezbrzeżne zdumienie, Luthien wypuściłby linę i zsunął się wraz z Oliverem dodającego schronienie bajora, ale był tak zafascynowany przebiegiem wydarzeń, że nie mógł sięruszyć.Tymczasem wielki łeb Balthazara wystrzelił do przodu, paszcza zaś otworzyła się,posyłając strugę białych płomieni.Ale Brind Amour już kończył kolejne zaklęcie i nagle, niby wielka fala, woda międzyprzyjaciółmi i smokiem utworzyła ścianę zaporową.Płomienie zaskwierczały, jakby na znak protestu, i nad jeziorem uniosły się obłoki pary.Gorące kropelki mocnego oddechu bestii spadały na Olivera i Luthiena, którzy mogli tylkozacisnąć powieki i próbować przetrwać.Sytuacja ta utrzymywała się przez jakieś kilka minut: nie kończący się oddech Balthazarawysysał z Brind Amoura całą jego energię.Kiedy Luthien odważył się zerknąć w stronę bajora,zobaczył, że wodna ściana nieuchronnie się kurczy.W końcu opadła i Luthien był już pewien, żeczeka ich zagłada.Ale i oddech smoka wyczerpywał się.Luthien ledwo go dostrzegał przez obłok gęstej pary.Za to słyszał plusk wody.Balthazar był coraz bliżej. Co robisz z moją liną? wysapał Oliver.Luthien spojrzał na niziołka, a potem powiódł wzrokiem za jego niedowierzającymspojrzeniem w stronę wody i wolnego końca liny.Wytrzeszczył oczy, gdyż zobaczył prawdziweprzedstawienie: Brind Amour jakimś cudem zmienił ów koniec sznura w żywego węża, którypłynął teraz na drugi brzeg, do czarnoksiężnika.Woda pod dwoma kompanami spieniła się.Wyczarowany z liny wąż wpełzł na brzeg i, zgodnie z nerwowymi wskazówkamiBrind Amoura, okręcił się wokół skały i zaczął zaciskać sploty, dzięki czemu Luthien i Olivermogli się oddalić i od wody, i od żółwia.Oliver spojrzał za siebie i omal nie zemdlał, gdyż kilka metrów dalej jarzyły się paskudnei rozwścieczone ślepia smoka.Niziołek usiłował coś powiedzieć, ale słowa ugrzęzły muw gardle.Zaczął gorączkowo stukać Luthiena po ramieniu. WITAJ, ZAODZIEJU I KAAMCO rzekł spokojnie Balthazar.Luthien nie musiał się oglądać za siebie; i tak wiedział, że zaraz zostanie zjedzony.Nagle smok zrobił gwałtowny ruch.W dole coś bardzo głośno plusnęło.Oliver spojrzałw tamtym kierunku, podobnie jak Balthazar, i zobaczył, że na wielkiej nodze smoka z trzaskiemzaciska się paszcza żółwia.Linka była w tym momencie naprężona i Luthien zaczął ni to pełzać,ni to przemykać w stronę drugiego brzegu.Podczas zmagań potworów gorąca woda obryzgiwała obu towarzyszy.Smok ryknąłi wypuścił powietrze, które zamieniło się w kolejny obłoczek pary.Po chwili zaskoczonyi zraniony żółw wydał ochrypły krzyk bólu.Luthien w końcu puścił linę, gdyż dotarli do brzegui runęli na plażę.Oliver wciąż kurczowo przywierał do pleców i karku przyjaciela. Biegnijcie! ponaglał ich Brind Amour.Czarnoksiężnik rozumiał, iż żółw nie będzie siędługo opierał takim istotom jak Balthazar.Po raz ostatni obejrzał się na jezioro, rzucił czarnypiorun energii i pognał za Luthienem.Następnie stworzył magiczne światło, gdyż Oliver zostawiłwciąż płonącą pochodnię na drugim brzegu.Zaledwie ci trzej opuścili komnatę i z powrotem wgramolili się do usianego połamanymistalagmitami korytarza, usłyszeli plusk na brzegu i wołanie Balthazara: ZAODZIEJE! KAAMCY!Teraz krajobraz sprzyjał smokowi.Trzej mężczyzni musieli się gramolić na przewróconebloki skalne albo kluczyć między nimi.Wreszcie Luthien dostrzegł mały niczym pięść wirświetlistej błękitnej energii, ale uświadomił sobie, że bestia depcze im po piętach, i straciłwszelką nadzieję.Zawodząc obłąkańczo, Brind Amour nagle chwycił młodzieńca za ramię Olivera też i wszyscy trzej oderwali się od ziemi, by czym prędzej wskoczyć w ścianę.Balthazar ryknął i wypluł kolejną strugę płomieni.Oliver wrzasnął i zasłonił głowę, myśląc,że rozbije ją o kamienny mur.Zwiatło tunelu rozszerzyło się, jakby chciało ich zagarnąć.W momencie, gdy poczuli na grzbietach smoczy oddech, weszli do czarodziejskiego tunelu.Rozdział 12OPOWIEZCI Z LEPSZYCH CZASWKiedy wtoczyli się z powrotem do jaskini czarnoksiężnika, wszyscy trzej w jednej świetlistejkuli, z ich ubrań unosiły się małe smużki dymu.Wykazując zdumiewającą zwinność,Brind Amour wygramolił się jako pierwszy i powstał ze śmiechem. Stary Bathazar będzie się wściekał o to przez sto następnych lat! ryknął.Luthien zmierzył go surowym wzrokiem.Jego kamienna twarz sprawiła, że salwy śmiechuczarnoksiężnika przerodziły się w kaszlący chichot. Młody Bedwyrze napomniał go Brind Amour. Doprawdy, musisz się nauczyć śmiać,kiedy przygoda dobiega końca.Zmiać się, ponieważ przeżyłeś, mój chłopcze! Zmiać się,ponieważ wykradłeś berło ze smoczego skarbca. Nie tylko berło poprawił go Oliver, wyjmując kilkanaście klejnotów z przepastnychkieszeni. Tym większy powód, by się radować zawołał Brind Amour.Oliver zaczął żonglowaćtrzema kamieniami, podziwiając ich połysk w migotliwym świetle pochodni, Brind Amouruniósł zaś pięść, jakby chciał oddać honory niziołkowi.Luthien miał nadal ponurą minę. Balthazar? zagadnął. Balthazar? powtórzył Brind Amour. Nazwałeś tego smoka Balthazarem wyjaśnił Luthien. Skąd wiedziałeś?Przez krótką chwilę Brind Amour sprawiał wrażenie zakłopotanego, jak gdyby dał się naczymś przyłapać. No, oczywiście obserwowałem was przez moją kryształową kulę odparł tak nagle i takwylewnym tonem, że Luthien domyślił się, iż czarnoksiężnik kłamie. Przecież smok podałswoje imię.Oliverowi, ma się rozumieć. Zrobił to rzekł Oliver pod adresem wyraznie nie przekonanego młodzieńca. Znałeś imię, zanim smok je podał upierał się Luthien.Usłyszał brzęk.To Oliver zaprzestał żonglowania i jeden z klejnotów upadł na kamiennąposadzkę, a Brind Amour w mgnieniu oka przestał chichotać.Fetowanie zwycięstwa przerodziłosię w pełną napięcia atmosferę [ Pobierz całość w formacie PDF ]