[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Każde próbowało skoncentrować się na swojej pracy, ale nic z tego nie wychodziło.Od czasu do czasu rzucali ku sobie ukradkowe spojrzenia.Po dziesięciu minutach tej zabawy spojrzeli sobie prosto w oczy.Oboje wiedzieli, że ich wysiłki są daremne.– Rick?– Mhm?– Pamiętasz, jak mówiłeś, że wystarczy pięć minut?– Pamiętam!– Chyba mam teraz wolne pięć minut.Kilka godzin później leżeli wyczerpani w łóżku.Ale nawet wtedy Manley nie przestał całować szyi i twarzy Jacqueline, która nie otwierając oczu odwróciła głowę i przywarła policzkiem do jego policzka.Okazał się najbardziej romantycznym mężczyzną, jakiego dotąd spotkała.Była zaskoczona, że ciągle ją całował – w kolana, w palce u nóg, w plecy.To nowe doświadczenie bardzo się jej podobało.Ale najcudowniejsza była świadomość, że nie jest to tylko gra wstępna.Jego usta wędrowały teraz po jej brwiach, dalej skierowały się w dół i zamarły na jej górnej wardze.Czuła na niej drobniutkie kropelki potu.Starł je czubkiem nosa.Jego wargi przesunęły się po jej wargach.Były miękkie i gorące, a ich aksamitny dotyk sprawił, że usta kobiety nabrzmiały.Potem zaczął ssać i lekko gryźć jej dolną wargę.Robił to tak namiętnie, że znów go zapragnęła.Musnął wargami jej piersi.Po chwili usta mężczyzny rozchyliły się i jego język począł okrążać sutki.Poczuła, jak twardnieją.Jego twarz przesunęła się powoli w dół, aż do podbrzusza.– Rick – szepnęła.Czyżby znów chciał to zrobić?Przywarł ustami do jej pachwiny i mimowolnie rozsunęła nogi.Zanurzyła palce w jego włosach.Czuła jego język błądzący wysoko między jej udami.– O Boże.– jęknęła.Nie chciała, żeby przestał, ale nie była pewna, czy starczy jej sił.Och, Rick – pomyślała, przyciągając go mocniej.Już nie mogła.Ale on.Zrobił to.Pół godziny później Jacqueline zgłodniała.Włożyła na siebie jego białą koszulę sięgającą jej do połowy ud i poszła do kuchni.Manley usłyszał odgłos grzebania w szafkach.Po chwili wróciła z paczką krakersów i kawałkiem trochę wyschniętego sera.– Nie masz tutaj zbyt wiele do jedzenia – stwierdziła, sadowiąc się w rogu łóżka.– Niezbyt często jadam w domu.Więcej tu zapasów dla Darta niż dla mnie.– Zauważyłam.Dlaczego na psim żarciu jest napisane „Tylko do celów eksperymentalnych”?– Bo to specjalna mieszanka służąca do karmienia zwierząt w pracowniach badawczych.Dart przepada za nią.– Bardzo go kochasz, prawda?– O, tak! – Przez cały czas, kiedy byli w sypialni, pies grzecznie leżał w salonie.Manley gwizdnął w kierunku drzwi.– Chodź tu, stary! – zawołał.Dart momentalnie zjawił się przy łóżku.Polizał twarz swego pana, po czym obwąchał jego palce.Jacqueline zaczerwieniła się.Manley spojrzał na nią i uśmiechnął się.– Ma doskonały węch, nie sądzisz?Ubrali się i wyszli z psem na spacer.Manley otoczył Jacqueline ramieniem.Poszli wolno przed siebie długą ulicą między Drugą i Pierwszą Aleją.Dart rzadko odstępował swego pana.Oddalał się tylko na krótko, by „podlać” znak drogowy lub hydrant przeciwpożarowy.– Myślałam, że psy trzeba trzymać na smyczy.– Tak być powinno.Ale to wyjątkowo grzeczny pies.Ludziom wydaje się, że jest przywiązany do mojej nogi.– A co z kupką?– Zaraz zobaczysz.Przy końcu ulicy znajdowała się studzienka ściekowa.Dart przysiadł na zadzie i wypróżnił się wprost do kanału odpływowego.Jego odchody wpadły dokładnie w otwory w kracie.Jacqueline nie posiadała się ze zdumienia.– Gdzie on się tego nauczył, na Boga?!– Podejrzewam, że jego matka pakowała zakupy w sklepie.Wrócili do Manleya i poszli do łóżka.Zanim z powrotem zabrali sić do pracy, wybiůa północ.Jacqueline powiedziała, że wkrótce wyjedzie i nie będzie jej przez dwa tygodnie.Ale na razie była zadowolona, że siedzą obok siebie, dotykając się bosymi nogami i niedbale przerzucała swoje papiery.Od czasu do czasu sięgała do paczki krakersów leżącej na nocnym stoliku.Manley miał wrażenie, że Jacqueline nigdy nie przestaje jeść.Nie obżerała się, ale ciągle coś połykała.Przyglądał się jej i nie mógł dostrzec w tym żadnej logiki.Od ich pierwszego spotkania do chwili obecnej powinna już była przytyć, jeśli zachowywała się tak przez cały czas.Z pewnością pochłaniała więcej jedzenia niż jakakolwiek znana mu osoba o jej budowie.A jednak nie znalazł na jej ciele ani grama zbędnego tłuszczu.Jego wprawne oko lekarza nie odkryło również żadnego śladu choroby, jak na przykład nadczynność tarczycy, która umożliwiałaby metabolizowanie nadmiaru kalorii.Przekręciła się na bok i znów sięgnęła po krakersa.Manley przyglądał się jej gładkiej skórze.Dotknął jej pleców.Powiódł palcami w górę łagodnej krzywizny rysującego się wyraźnie kręgosłupa i nagle gwałtownie cofnął rękę.Z rozchylonymi ze zdumienia ustami przyglądał się oparzonym koniuszkom swoich palców.Skóra między jej łopatkami miała temperaturę rozżarzonych węgli.ROZDZIAŁ 8Pasażerski odrzutowiec dotknął kołami ziemi i wkrótce potem znieruchomiał.W kilka chwil później dwie młode kobiety znalazły się we wnętrzu ogromnego terminalu Międzynarodowego Portu Lotniczego w Los Angeles.Podobnie jak Jacqueline, Sheila niosła tylko niewielką torbę podróżną [ Pobierz całość w formacie PDF ]