[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kenhir, mamiąc go niezliczonymikorzyściami, jakie daje stanowisko pisarza państwowego, próbował go omotaći sprowadzić z drogi powołania.Kenhirowi nie powiodło się.Paneb nie zszedł z wytyczonej drogi, opanowałcałą wiedzę mistrza i wie już, jak wyglądają znaki potęgi, konieczne, by zostaćrysownikiem Miasta Prawdy.Magia tych znaków jest tak ogromna, żepochłaniała dotychczas wszystkie siły i całą uwagę Paneba, aż zapomniał otym, co bogowie stworzyli najpiękniejszego, czyli o kobietach.Od kiedy zaczął tu pracować, nawet na nie nie spojrzał! Jasnotka niewchodziła w rachubę, za bardzo różniła się od innych kobiet, a oprócz tegobyła żoną Nefera.Traktował ją jak starszą siostrę, która potrafi tylko go ukoić iudzielić dobrej rady.Jakim sposobem tak długo mógł obywać się bez kobiet? Czy magiaprzebiegłego Kenhira naprawdę musi być tak skuteczna? Od tej pory niebędzie już dowierzał swemu podstępnemu nauczycielowi, jednemu z trzechkierowników Bractwa.Kenhir omotał go w swoje sieci i pozbawił miłości.Prawy zespół miał właśnie dzień odpoczynku.Jedni rzemieślnicy spali, innikrzątali się koło swych domostw, jeszcze inni zajęci byli wyrabianiemsprzętów przeznaczonych na sprzedaż poza miasteczkiem.Dotychczaswszyscy oni ignorowali Paneba, on zaś odpłacał im tym samym.Wkrótce rzuciim wyzwanie, teraz jednak, pod koniec tego poranka, sprawi sobie nie-porównywalną z niczym przyjemność, przyjrzy się tutejszym kobietom ibędzie je uwodził.Tak więc, zamiast szybko wracać do siebie i zająć się domem, kroczył powoligłówną ulicą, zatrzymując wzrok na każdej przedstawicielce płci pięknej.Kiedyś, gdy przebywał jeszcze poza miasteczkiem, myślał, że Miasto Prawdyto miejsce pełne powagi, żony rzemieślników pilnują tu domostw lubprzebywają w domach modlitwy.W rzeczywistości jednak miejsce to nieróżniło się od innych miasteczek egipskich.Tutejsze kobiety na ogółpracowały i chodziły z odkrytymi piersiami.Wzrok Paneba zatrzymywał sięzwłaszcza na młodych, które jednak zupełnie nie znajdowały upodobania w tejzabawie.Jedne obrzucały go gniewnym spojrzeniem, inne, oburzone, zamykałysię w domach.Łowy nie zapowiadały się łatwe, ale młody olbrzym był pewien, że w końcudopnie swego.Po tym wstrętnym okresie wstrzemięźliwości nie będziewybrzydzał i czynił różnicy między starą i doświadczoną a młodą ipoczątkującą.Jakaś drobna, śliczna blondyneczka spojrzała na niego czule i już wydawałomu się, że wreszcie znalazł ofiarę.Niestety, podszedł do niej zbyt szybko,przestraszyła się i zatrzasnęła przed nim drzwi.- Można by przysiąc, że przerażasz dziewczęta - szepnął jakiś słodki głosik.Paneb odwrócił się i ujrzał przed sobą wspaniałą, rudą dwudziestolatkę.Sukienka na szelkach odsłaniała jej nagie piersi.Biust miała rzeczywiścieokazały, zresztą wszystkie jej kształty wzbudzały pożądanie.- Na imię mi Paneb.- A ja nazywam się Turkusik i jestem niezamężna.Zamężna czy niezamężna, cóż to ma za znaczenie? Najważniejsze, że jestkobietą.- Chcesz ze mną porozmawiać?- Wcale nie.Mam ochotę na miłość z tobą, i to natychmiast.Dziewczyna uśmiechnęła się.- Jesteś naprawdę wielkoludem.- A ty pięknym kwiatuszkiem.Powinniśmy cudownie do siebie pasować imieć obopólną przyjemność.- Czy myślisz, że tak mówi się do kobiet?- Narozmawialiśmy się już dosyć.Wszedł po kilku schodkach i stanął przed drzwiami wiodącymi do domkudziewczyny.Chwycił ją w ramiona i ogniście ucałował.Nie opierała się,wciągnął ją więc do środka i zdarł z niej leciutką sukienkę.Żywiczny zapach dziewczyny, jej biała skóra i sposób, w jaki do niego siętuliła, rozpaliły go do szaleństwa.Odpowiadała na każdy jego ruch i razemwyruszyli w cudowną podróż - na wzajemne odkrywanie swych ciał.49Nasyciwszy się sobą, kochankowie wreszcie wypoczywali.- Zasługujesz na swoje imię, Ogniku.- A mnie jeszcze żadna kobieta nie rozpaliła tak jak ty.- Czyżbyś miał za sobą tak wiele podbojów?- Wiejskie dziewczęta nie robią ceregieli.- Uczucia, zdaje się, nie są dla ciebie ważne.- Uczucia to dobra rzecz dla staruchów.Kobieta potrzebuje mężczyzny, amężczyzna kobiety.Po co komplikować sprawy?- Czy to samo twierdzi twój przyjaciel Nefer?- Znasz go?- Widziałam i jego, i jego żonę Jasnotkę.- Oni to zupełnie co innego.Ich miłość to wprost cud.łączyć ich będzie dośmierci, ale nie zazdroszczę im.On nie weźmie już żadnej innej kobiety,wyobrażasz sobie? Prawdę mówiąc, coś takiego to raczej przekleństwo.-Paneb uniósł się i oparł na łokciach [ Pobierz całość w formacie PDF ]