[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Mówili, że chcą wykuć klasztor w skale, ale założę się,że wkopali się znacznie głębiej i dalej, niż ktokolwiek mógłby podej-rzewać.Zobaczymy.Tymczasem chcę mieć pewność, że zebraliśmywszystkie informacje, jakie może posiadać ten twój Versace.Wróć domnie za trzy dni, dam ci ostatnie instrukcje.A na razie mogę obiecaćci jedno: jeśli wszystko dobrze pójdzie, podzielimy się równo spo-rą częścią tego skarbu.Zaproszę mnichów na zebranie, a kiedy będąu patriarchy, zadenuncjuję ich i każę aresztować.Wtedy ty dostanieszsię do ich tuneli i odnajdziesz skarb, a kiedy ci się to uda, natychmiastwezmiesz jego część, tyle, ile zdołasz unieść, po czym schowasz gdzieś,gdzie nikt go nie znajdzie.Ja będę towarzyszył królewskim gwardzi-stom przeszukującym podziemia.Znajdziemy pozostałą część skarbui oddamy królowi, który będzie bardzo z nas zadowolony.Potem, kie-dy wszystko się uspokoi i ludzie króla zabiorą skarb, ty i ja podzielimysię po połowie.Zgoda?Mały szpieg zmierzył go czujnym spojrzeniem, wysoko, niemaldrwiąco unosząc brew.- Owszem, wasza ekscelencjo, zgoda.- Niech więc tak będzie.Zatem postaraj się wyciągnąć z tego two-jego informatora wszystko, co wie.Wróć za trzy dni.Odo jeszcze przez kilka minut stał pogrążony w myślach, po czymz szafy, w której trzymał swoje biskupie szaty, wyjął lekką burą opoń-czę.Narzucił ją na ramiona i opuścił budynek.Chociaż wszystko sta-rannie zaplanował, odetchnął, nie napotkawszy nikogo między swo-imi pokojami a głównym wyjściem.Wyszedłszy na ulicę, rozejrzał sięna boki, po czym szybko przeszedł na drugą stronę i skręcił w jednąz wielu uliczek biegnących miedzy okolicznymi budynkami.Ruszył szybciej, zasłaniając twarz kapturem.Powoli odzyskiwałpewność siebie, w miarę jak się oddalał od królewskiej rezydencji i za-puszczał w głąb miasta, gdzie mógł się wtopić w tłum, zmierzając dodomku, który księżniczka Alix du Bourcą kupiła dla niego przez ja-kiegoś dyskretnego i anonimowego pośrednika.Domek stał na skrajumiasta, w pobliżu wschodniego muru, lecz dostatecznie daleko głów-nych bram, aby zapewnić biskupowi względną anonimowość, cho-ciaż z łatwością rozpoznawano w nim Franka.Teraz w Jerozolimiemieszkało ich tylu, że ludność przyjmowała ich obecność bez zdziwie-nia, a wielu z nich było żołnierzami, którzy z takich lub innych po-wodów - głównie związanych z kobietami i kontaktami z nimi -woleli oprócz kwatery w koszarach mieć dodatkowy dach nad głowąw mieście.Biskup wiedział, że ryzyko rozpoznania przez któregośz nich jest minimalne, szczególnie gdy miał na sobie wytarty podróż-ny płaszcz.Niecierpliwił się, chcąc jak najszybciej dotrzeć do celu i cielesnychuciech, jakie go tam oczekiwały, ponieważ w wyniku zamieszania, ja-kie panowało w Jerozolimie od prawie miesiąca, wywołanego przyby-ciem księcia Antiochii, już od dwunastu dni nie widział się z Aruną, tąpiękną i zdeprawowaną nieletnią kochanką, która go opętała.Wciążnie mógł uwierzyć, po blisko czterech miesiącach uciech przewyższa-jących wszystkie rozkosze, jakich zaznał z księżniczką Alix, że mia-ła o nim takie dobre mniemanie, by wynagrodzić go w taki sposób,a potem zadała sobie trud wyszukania bezpiecznego miejsca, w któ-rym mógł utrzymywać sekretne i bardzo niebezpieczne kontakty z tąarabską dziewczyną.Wiedział i w chwilach szczerości potrafił nawetsam to przed sobą przyznać, że wiele księżniczce zawdzięcza, włączniez tą ostatnią nieoczekiwaną okazją zdobycia skarbu.Gdyby nie Alix,nigdy nie zwróciłby uwagi na mnichów ze świątyni i ich podziemnądziałalność.Wiedział również, mimo tego co próżność kazała mu są-dzić o swojej fizycznej atrakcyjności, że Alix mogła z łatwością ode-pchnąć go, kiedy już go wykorzystała, odmawiając mu swych łask,i nic nie mógłby na to poradzić.Fakt, że tego nie zrobiła, a nawetzadała sobie tyle trudu, żeby zadbać o zaspokojenie jego przyjemno-ści i żądzy w zamian za utratę jej łask, coraz bardziej mu pochlebiałz biegiem czasu i jego rosnącą fascynacją Aruną, zdumiewającą zastęp-czynią, którą mu podsunęła.Wyobraziwszy sobie zmysłowe rozkosze, które go czekały, poczułpodniecenie i przyspieszył kroku.Gregorio zatrzymał go dłużej, niżbiskup przewidział, i teraz Odo żałował, że poświęcił mu tyle uwagi,mimo że ekscytowała go myśl o możliwościach, jakie otwierały przednim informacje dostarczone przez małego szpiega.Przed sobą ujrzałwąską uliczkę, która wiodła do domku, lecz w tej samej chwili zauwa-żył w oddali zbliżającą się postać wysokiego Franka w pełnej i lśniącejzbroi pod białym płaszczem.Białe płaszcze mnichów-rycerzy w ostatnich latach stały się w Jero-zolimie dobrze znanym widokiem, chociaż było ich zaledwie dziewię-ciu.Widząc młodzieńczy krok nadchodzącego, Odo wiedział, że możeto być tylko najmłodszy z nich, rycerz Saint-Clair, który najpewniejmógł go rozpoznać.Zaklął pod nosem, ale trochę się uspokoił, wi-dząc, że rycerz jest sam i idzie jak we śnie, patrząc w dal i nie zwracającuwagi na otoczenie.Z mocno bijącym sercem biskup jeszcze bardziejprzyspieszył kroku i skręcił w zaułek, zanim Saint-Clair zbliżył się natyle, żeby go zobaczyć.dd11Saint-Clair od wielu godzin wędrował bez celu po ulicach, zmagającsię z decyzją, nad którą zastanawiał się całą noc.Była poważna, z kilkupowodów, i przed świtem odprawił Arlona, twierdząc, że ma na gło-wie ważne sprawy wymagające nie tylko skupienia, ale i samotności.Arlo był niezadowolony i wcale tego nie taił, lecz Saint-Clair jeszczenigdy tak się nie upierał, tak więc wola pana przeważyła.Poprzedniego dnia po południu, zwoławszy zakonników, Hugonde Payns oznajmił, że przed upływem miesiąca wraca do Francji i za-bierze ze sobą jeszcze dwóch braci.Jednym z nich był oczywiście Andrzej de Montbard, jednak w du-chu braterstwa mistrz zapowiedział, że nazwisko trzeciego zostaniewylosowane, co da każdemu z pozostałych takie same szanse.Po po-wrocie trzej rycerze złożą raport Radzie Zakonu Odrodzenia, a na-stępnie, przy poparciu i zgodzie tego grona, poproszą o poparcieczłowieka, który mimo młodego wieku szybko stawał się najbardziejwpływową i potężną postacią francuskiego duchowieństwa.Ten mło-dy kapłan, Bernard z Fontaine-les-Dijon, teraz w kręgach ducho-wieństwa był znany jako Bernard z Clairvaux, od klasztoru cystersów,który wybudował i w którym obecnie był opatem.Był siostrzeńcemAndrzeja de Montbard, który - na długo zanim przybył do ZiemiZwiętej - obdarował tego młodego człowieka, a poprzez niego nowoutworzony zakon cystersów dobrami, na których obecnie znajdowałosię opactwo Clairvaux.De Montbard był przekonany, że zdoła namó-wić siostrzeńca, aby zechciał poprzeć ich starania o audiencję u pa-pieża, w trakcie której bracia przedstawiliby dowód na to, co znalezliw podziemiach świątyni.Skarb do tego czasu został zbadany i skatalogowany, a auten-tyczność Arki Przymierza sprawdzona i potwierdzona ponad wszel-ką wątpliwość, aczkolwiek jej zawartość do tej pory pozostała nie-naruszona i niezbadana [ Pobierz całość w formacie PDF ]