[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Cios zadany jej miłości był zbyt straszny, zbyt brutalny.Jej duma zraniona została nazbyt boleśnie, by mogła bez zastrzeżeń wrócić pamięcią do tamtego Billa, którego kochała.Płakała w samotności pustego łóżka, usiłowała zapomnieć niepojęte okrucieństwo Billa, przytuliła nawet policzek do posiniaczonego ramienia; ale mimo to w jej sercu tliła się uraza, wybuchał co chwilę płomień protestu przeciwko Billowi i temu, co Bill uczynił.W gardle czuła suchość, w piersi głuchy, dojmujący ból; dręczyła ją świadomość, że coś minęło bezpowrotnie.Dlaczego? Dlaczego? Ale w wielkiej zagadce zwanej światem nie znajdowała odpowiedzi.Rano Sara złożyła jej wizytę, drugą, odkąd Saxon wyszła za Billa.Z łatwością domyśliła się celu tej wyprawy.Nie musiała się wysilać, aby rozbudzić w sobie na nowo całą dumę.Ani myślała zajmować pozycji obronnej.Nie było tu nic, co by wymagało obrony, co by wymagało usprawiedliwienia.Wszystko jest w porządku, a zresztą niech się nikt nie wtrąca do tych spraw.Ta postawa doprowadziła Sarę do tym większej irytacji.- Ostrzegałam cię, nie zaprzeczysz - terkotała.- Od początku wiedziałam, że on jest więzienny ptaszek, chuligan, pijak.Zemdliło mnie, kiedy się dowiedziałam, że latasz z bokserem.Powiedziałam ci to wtedy.Ale nie.Ty naturalnie nie słuchałaś.W głowie miałaś zielono, a w szafie więcej par butów, niż przystało przyzwoitej kobiecie.Byłaś mądrzejsza ode mnie.Mówiłam do Toma, pamiętam każdziutkie słowo: „No, Saxon przepadła z kretesem”.Słowo w słowo tak powiedziałam.Ach, gdybyś wyszła za Charleya Longa! Nie sprowadziłabyś wstydu na całą rodzinę.A to jest dopiero początek, popamiętasz moje słowa! Czym się to wszystko skończy, Bóg jeden raczy wiedzieć.Pewnego pięknego dnia ten twój gagatek zamorduje kogoś i zawiśnie na szubienicy.Poczekasz, to się przekonasz.Popamiętasz moje słowa.Jak sobie pościelesz, tak się wyśpisz…- Bardzo sobie chwalę to moje posłanie - zauważyła Saxon.- Tak powiedzieć nie sztuka - szydziła Sara.- Nie zamieniłabym go na królewskie łoże - dodała Saxon.- Masz za to łóżko więziennego ptaszka - wybuchnęła Sara.- Och, to teraz jest w modzie - wyjaśniła lekko Saxon.- Wszyscy muszą popróbować więzienia.Zdaje się, że Tom też był aresztowany na jakimś socjalistycznym wiecu? Teraz wszyscy chodzą do więzienia.Strzała trafiła w bolące miejsce.- Ale Tom został uniewinniony - pośpieszyła Sara z wyjaśnieniem.- Co z tego? Przebył całą noc w więzieniu bez prawa zwolnienia za kaucją.Ten argument był nieodparty i Sara sięgnęła do swojej ulubionej metody ataku z flanki.- Trzeba powiedzieć, że jak na dziewczynę wychowaną w uczciwym i przyzwoitym domu ładnie sobie poczynasz.Ucinasz romansiki z lokatorami!- Kto tak powiedział? - Saxon wybuchnęła gniewem, który jednak szybko opanowała.- Och, ślepy by to przeczytał między wierszami.Lokator, młoda mężatka bez żadnych zasad i mąż bokser… o co innego mogliby się pobić?- Taka sobie zwykła kłótnia rodzinna, co? - spytała Saxon uśmiechając się pogodnie.Zgorszenie Sary było tak wielkie, że na chwilę zaniemówiła.- Chciałabym, żebyś zrozumiała jedno - ciągnęła Saxon.- Kobieta ma być z czego dumna, kiedy mężczyźni o nią walczą.Ja jestem z tego dumna.Słyszysz? Jestem z tego dumna.Chcę, żebyś im to powtórzyła.Żebyś to powiedziała wszystkim swoim sąsiadkom.Wszystkim.Bo wiesz co? Podobam się mężczyznom.Mężczyźni się o mnie biją.Mężczyźni idą dla mnie do więzienia.A po co są kobiety na świecie, jak nie po to, żeby się mężczyznom podobać? A teraz idź już, Saro.Idź i powiedz wszystkim, coś wyczytała między wierszami.Powiedz, że Bill jest więzienny ptaszek, a ja kobieta lekkich obyczajów, na którą wszyscy mężczyźni patrzą pożądliwym wzrokiem.Krzycz o tym głośno - i Bóg z tobą! Ale wyjdź z mojego domu.I nigdy tu nie wracaj.Jesteś za przyzwoitą kobietą, żebyś mogła do mnie przychodzić.Mogłabyś stracić dobrą reputację.I musisz pamiętać o dzieciach.A teraz idź już.Idź.Dopiero gdy osłupiała i przerażona Sara zatrzasnęła za sobą drzwi, Saxon rzuciła się na łóżko i wybuchnęła konwulsyjnym szlochem.Wstydziła się dotąd tylko niegościnności Billa, gwałtowności jego usposobienia i nieszlachetnego stosunku do drugiego człowieka.Ale dopiero teraz zrozumiała, w jakim świetle inni widzą tę sprawę.Dotąd taka myśl nie postała jej w głowie.Była pewna, że Bill też o tym nie pomyślał.Wiedziała dobrze, o co mu chodziło.Od początku sprzeciwiał się przyjęciu lokatora, ponieważ wyznawał dumną zasadę, że jego żona nie powinna pracować.Tylko ciężkie czasy skłoniły go do wyrażenia zgody, a właściwie ona ją na nim wymogła.Ale wszystko to nie zmieniało w niczym poglądu, jaki sąsiedzi i znajomi muszą mieć na tę przykrą sprawę.A odpowiedzialność za to też spada na Billa.Była to rzecz straszniejsza niż wszystkie jego dotychczasowe przewiny razem wzięte.Nigdy… nigdy nie ośmieli się spojrzeć ludziom w oczy.Maggie Donahue i pani Olsen okazały wielką zacność, ale o czym myślały rozmawiając z nią tak uprzejmie? I co sobie potem mówiły? Co ludzie mówią przy furtkach frontowych i ponad ogrodzeniem podwórek? O czym mówią mężczyźni spotykając się na ulicy lub w barze?Później, gdy wyczerpana bólem przestała płakać, jej myśli stały się bardziej nieosobiste i zwróciły się ku nieszczęściom, jakie od wybuchu strajku dotknęły tyle znajomych kobiet - żonę Ono Franka, wdowę po Hendersonie, śliczną Kitty Brady, Mary, wszystkie żony robotników, którzy siedzą w San Quentin.Świat Saxon rozpadał się wokół niej.Nikt nie był wyjątkiem.A ona nie tylko nie uniknęła losu innych, lecz ugodzona została najboleśniej.Rozpaczliwie usiłowała wmówić w siebie, że śpi, że wszystko to jest zmorą, że niebawem zadzwoni budzik i ona zerwie się, aby przygotować śniadanie dla Billa, który pójdzie do pracy.Tego dnia nie wstała z łóżka.Ale nie zasnęła ani na moment.Jej umysł pracował gorączkowo - to rozpamiętywała swą niedolę, to snuła najfantastyczniejsze domysły na temat tego, co zwała swą hańbą, to znów wracała do dzieciństwa i przebiegała myślami szczegóły najmniej ważnych zdarzeń [ Pobierz całość w formacie PDF ]