RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Być może, milicja postępuje tak, jak postępować powin­na - powiedział - i szuka właściciela “syreny".Nie upieram się przy hipotezie, że laseczka moja odegrała rzeczywiście za­sadniczą rolę w tej zawikłanej sprawie.Ale przecież po pros­tu irytuje fakt, że nie próbują znaleźć odpowiedzi na kilka wprost narzucających się pytań.Czego szukał Butyłło w do­mu Rykierta? Dlaczego mimo mych dwukrotnych indagacji nie chciał zdradzić, kto był poprzednim właścicielem laseczki? Ko­go podejrzewała pani Butyłło, lecz nie chciała powiedzieć naz­wiska? Kto jest panem Ygrek? Kto jest panem Iks figurującym w notesie Rykierta? To ostatnie łączy się z pytaniem drugim.Istnieje jakaś osoba, być może handlująca antykami, która stara się nie ujawniać swego nazwiska.Nie chciał podać jego nazwiska Butyłło, nie czynił tego również Rykiert, sygnując znaczkiem X swoje z nią interesy.Kobyliński zamknął zeszyt, w którym czynił notatki z rozmowy z Henrykiem.- Czy pozwoli pan, kolego, bym odwiedził siostrę Rykier­ta i spróbował odgadnąć, kim jest tajemniczy Iks? Jeśli do­wiem się czegoś ciekawego, natychmiast do pana zadzwonię.- Pan również pragnie się bawić w detektywa? Oczywiście jest to tylko sprawa pańskiej własnej decyzji - odrzekł Henryk Kobylińs­kiemu.I na tym zakończyli rozmowę.4 czerwca, po południu- Dlaczego nie zabrałeś swojej laseczki? - Rosanna zagadnęła Henryka, gdy wyszli z klatki schodowej jego domu.- Od pewnego czasu jakoś niechętnie biorę ją do ręki.Przesta­łem lubić moją laseczkę, rozumiesz?- To pewnie przez te historie z Zazą.Przykra wydaje ci się myśl, że laseczkę, którą trzymasz w dłoni, niósł morderca, aby zabić kochankę.- I uszedł cało przed karą, do więzienia zaś wsadzono niewin­nego człowieka.Właśnie to czyni mi laseczkę niemiłą.Była czwarta po południu.Zanosiło się na deszcz.Po niebie leniwie przesuwały się niskie ciemne chmury.Powietrze nasycone było duszną i jakby wilgotną ciepłotą.- Rosanno - powiedział Henryk zauważywszy na jej ramio­nach torbę tramwajarkę - czy masz przy sobie pistolet?- Znowu żartujesz? - zaśmiała się głośno.- Chcesz zajrzeć do torby?- Wystarczy mi świadomość, że być może nie użyłabyś tej broni przeciwko mnie.- Dlaczego powiedziałeś: “być może"? Przecież wiesz, że cię lubię.- Nie jestem dziś tego tak bardzo pewien.Owej nocy, gdy przyszłaś do mnie i już pozostałaś, myślałem, że uczyniłaś to, ponieważ mnie bardzo lubisz.Dziś jednak, przeglądając zaległe numery prasy codziennej, znalazłem notatkę, że właśnie owej nocy na Starym Cmentarzu milicja zrobiła obławę na grupę chuliganów, która zajmowała się niszczeniem starych pomników cmentarnych.Kilkoro młodych chłopców i dziewcząt schwytano i osadzono w areszcie.Przypomniałem sobie, że tamtej nocy byłaś bardzo zakurzona.Pomyślałem, że zapewne przyszłaś do mnie, ponieważ bałaś się wpaść w ręce milicjantów czyniących obławę.Wybacz, że mówię ci o tym zupełnie szczerze, ale naprawdę chciałbym wiedzieć, dlaczego wówczas zjawiłaś się u mnie.- Podobałeś mi się.Po prostu: podobałeś mi się.Czy to takie trudne do zrozumienia?- Chodzisz spać do każdego mężczyzny, który ci się podoba?- Wyobraź sobie, że nie.Ale z tobą było co innego.Ty jesteś specjalnego rodzaju mężczyzną.Takim, co to jak się prześpi z dziewczyną, to zaraz gotów się z nią ożenić, bo budzą się w nim skrupuły moralne.A ja chcę wyjść za mąż.- Nie przyrzekałem ci małżeństwa.- To nawet i lepiej.Otrzymałbyś odmowę.- Dlaczego?- Aż dreszcz przechodzi mnie na myśl, że mogłabym zostać żoną człowieka, który grzebałby w mojej torebce.Poza tym miewasz urojenia.Pewnego dnia wmawiałbyś wszystkim, że wi­działeś mnie latającą na miotle.Nie odpowiedział.Bo to jednak nie było urojeniem, że w jej torebce widział pistolet.Nie chciało mu się jednak z nią sprzeczać.Wyglądała dziś tak ładnie! Julia również odznaczała się urodą, była chyba nawet ładniejsza niż Rosanna, lecz przecież uroda Julii wydawała się zbyt dostojna.Julia kroczyła u boku mężczyzny, a Rosanna skakała jak podlotek, raz po raz zagadując o coś,.wsuwając dłoń pod ramię mężczyzny, to znów biorąc go za rękę i prowadząc jak chłopca.Z Julią dobrze się czuł Henryk w teatrze, zwracała uwagę swą piękną figurą.Z Rosanna lepiej się wyglądało na spacerze na ulicy lub w parku.W towarzystwie Julii Henryk stawał się poważny, musiał wyrażać się okrągłymi zdaniami i to zazwyczaj o sprawach poważnych.Z Rosanna mógł żartować, sprzeczać się, mówić o niczym, czuć się jeszcze bardzo młodym i niedojrzałym.Na pewno wolał z Rosanna, a nie z Julią szukać grobu Porębskiej na Starym Cmentarzu.Dozorca cmentarny wyglądał jak Quasimodo z Wiktora Hugo.Garbaty, pokręcony, z wyłupiastymi oczami, okazał chęć zaintere­sowania się sprawą dopiero po włożeniu mu w rękę banknotu dwudziestozłotowego.Wówczas rozłożył na stole duży plan cmen­tarza i zajrzał do jakiegoś postrzępionego skorowidza.- Osiemnasta alejka po prawej stronie, licząc od głównej alei - powiedział.Dostał od Henryka jeszcze dziesięć złotych i zdecydował się pokazać grób.Prowadził ich w milczeniu, na pytania odpowiadał niechętnie, jakby ciągła obecność pośród zmarłych przyuczyła go do milczenia.Minęli zadbaną i bogatą w pomniki część cmentarza.Pośród żałobnych wierzb płaczących i tui sterczały marmurowe i kamienne pomniki z krzyżami, gdzieniegdzie tylko ozdobione figurą świętą lub postacią Anioła Śmierci.Cmentarz był prawie bezludny, raz tylko minęli jakąś starszą kobietę przybraną w czerń, spieszącą po wodę z zieloną konewką w ręku.Za dziesiątą alejką groby stawały się coraz uboższe, już tylko pokryte kamiennymi lub betonowymi płytami, tu i ówdzie spęka­nymi od starości.Coraz więcej widziało się bzu, który porastał groby i zielonymi liśćmi zakrywał przewrócone krzyże.Wreszcie skręcili w osiemnastą alejkę.Nawet droga była tu prawie zarośnięta trawą.Po obydwu stronach alei stała gęsta ściana krzewów, a ponad nimi wystrzelały w górę topole.Od czasu do czasu rzucał się w oczy zadbany grób, oczyszczony z trawy, obsypany piaskiem lub białym żwirkiem, niekiedy z drewnianą ławeczką.- A jednak niektórzy bardzo dbają o zmarłych.Nawet jeśli zmarli bardzo dawno - zagadnął Henryk dozorcę.Ten kiwnął głową, ale nie uraczył go ani słowem.Znajdowali się już niedaleko muru otaczającego cmentarz.Był to ten sam mur, który oddzielał cmentarz od miejsca, gdzie laseczka zdradziła swą tajemnicę.Stąd, z zarośniętej alejki widziało się sterczący samotnie nowy blok, w którym mieszkał Henryk.Nagle dozorca zatrzymał się.- To tutaj - rzekł i wskazał palcem grób, jedyny w tym miejscu starannie utrzymany.Obrastała go darń, lecz z wierzchu rozsypa­no świeży żółty piasek i zasadzono kilka bratków.Z grobu stercza­ła blaszana,, niedawno odnawiana tablica z blachy: ANIELA PORĘBSKA ŻYŁA LAT 24; ZMARŁA TRAGICZNIE 22 LISTOPADA 1929 r.PROSI O WESTCHNIENIE DO BOGA.Dozorca ukłonił się i ruszył alejką z powrotem.Kiedy był już dość daleko, Rosanna powiedziała:- Ja znam dobrze to miejsce: Tam w krzakach, bliżej muru, miała swoją “metę" banda Lolka [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wblaskucienia.xlx.pl