[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Goście toludzie, którzy odwiedzają przyjaciela albo przyjaciela przyjaciela.Na przykład ty i myr Wyrra jesteście teraz gośdmi moimi i Córy.Dwójka Dameii dołącza do Kipa, on zaś idzie obok nich, tłu-macząc dalej.- Poza tym są też ludzie, którzy podróżują, by ujrzed jakieśmiejsce czy wydarzenie, bardzo interesujące albo niezwykle pięk-ne, nie znając tam nikogo.Tę czynnośd nazywa się zwiedzaniem,ludzi zaś, którzy się jej oddają, turystami.Federacja często zapew-nia im nocleg, tak jak w naszym motelu.Turyści zwykle płacą zagościnę, jedzenie i przewodnika, takiego jak my.Turyści pragnącyodwiedzid szczególnie ważne światy, takie jak Damiem, muszązostad najpierw starannie zbadani.Ci turyści przybyli tu, by ujrzedostatnią manifestację piękna gwiazdy, znanego na innych światach.Nie przyjechali w odwiedziny do Córy ani do mnie.Ty sam, myrWyrra, a już na pewno Nyil i jej przyjaciele, pojedziecie kiedyśzwiedzad ciekawe miejsca na innych światach.Wówczas stanieciesię turystami.Federacja z radością opłaci waszą podróż.Oboje Dameii słuchają uważnie, zwalniając tak bardzo, że nie-malże się zatrzymują.Kiedy Kip kooczy, Wyrra woła:- Ach, te opłaty, znowu te pieniądze! Obawiam się, że niecałkiem pojmuję.- Chciałbyś porozmawiad o pieniądzach podczas naszej ko-lejnej sesji, myr Wyrra?- Tak, bardzo.- Ja ty ż - to znaczy, ja także - mówi Nyil w galaktycznym.- I jeszcze o tym, kiedy musze mówid formalnie.Dlaczego na-zywasz dzisiaj ojca "myr"? - Jej akcent jest nieskazitelny.- Aby okazad mu szacunek przy obcych - odpowiada powoliKip.- To także ostrzeżenie dla innych ludzi, by zwracali się doniego z szacunkiem.- Przechodzi z powrotem na damei.- Nieumiem dobrze tego wytłumaczyd - rozumiecie, uczymy się tegojako małe dzieci, więc nie pamiętam zasad.Po prostu wiem, kiedyto brzmi właściwie.Na przykład wiem, że powinienem mówid dotwojego ojca myr Wyrra podczas lekcji, i myślę, że to dlatego, po-nieważ stawia się w pozycji ucznia, dziecka, a więc uprzejmośd na-kazuje podkreślenie jego wyższego statusu, jego dorosłości.Wi-dzisz, jakie to skomplikowane? Nawet nie potrafię prosto tego wy-tłumaczyd.- To chyba rozumiem - mówi Wyrra starannym galaktycz-nym.Jego długie wargi wykrzywiają się w rzadkim uśmiechu.-To jak latanie.Kiedy w koocu tego potrzebowałem, nie mogliśmyznalezd nikogo, kto byłby w stanie to wytłumaczyd.Wszyscy na-uczyli się we wczesnej młodości.- Dokładnie! - Kip także się uśmiecha.Wyrra ma na myśliradosny dzieo, w którym przekonali się, że Baramjiemu naprawdępowiodła się naprawa jego uszkodzonego skrzydła.Dotarli już na skraj plamy światła rozlanego wokół grupki lu-dzi.Wyrra zatrzymuje się, Kip i Nyil postępują podobnie.Od kon-soli Córy macha na powitanie.Jedynie Nyil odpowiada.Kip zauważa, że Zannez wyszedł zza zasłony i kieruje kameręw ich stronę.Twarze czwórki młodych aktorów wyzierają spomię-dzy szpar między zasłonami.- Co trzyma ten człowiek? - pyta Wyrra.- I co to za głowy?- To kamerzysta - utrwala wydarzenia.Teraz utrwala widokciebie i Nyil.Pokażemy go wam, zanim odleci.Myślę, że się wamspodoba.Głowy należą, do czwórki młodych aktorów - to tacywasi tancerze pieśni.Odgrywają przed nim różne wydarzenia, takby mógł je zapisad.Nie mogą dołączyd do reszty ludzi, bo są nie-kompletnie odziani.Nawiasem mówiąc, uważamy ich za niezwyklepięknych.To ci ludzie zaprezentują się jutro w wiosce.Będziecietam z Juiyn?Wyrra marszczy czoło.- Och, ojcze, proszę - błaga Nyil.- Jeśli nie, może uda się nam zorganizowad prywatny pokaz- mówi taktownie Kip.Wie, że między tą rodziną a wioską panujejakieś niewytłumaczalne napięcie.W tej samej chwili cicho otwierają się drzwi do salonu i po-jawia się książę Pao.- Och, spójrz, ojcze! - wskazuje Nyil.- To musi byd ludz-kie młode.Prawda? Och, jakie to interesujące! Jakiej jest płci, myrKip? I ile ma lat?- Płci? Och.Męskiej, to chłopiec, ma mniej więcej siedemwaszych długich lat.Słysząc to słowo, książę zerka na Kipa spod uniesionych brwi,potem zdejmuje swą upierzoną czapkę i dystyngowanie kłania sięobojgu Dameii.- Ja mam tylko pięd lat - krzywi się Nyil.- Czy to dzieckoktóregoś z tych turystów?- Nie.Przybył tu sam.To bardzo niezwykłe, ale on jest nie-zwykłym dzieckiem.Za kilka lat zostanie władcą niewielkiego,lecz bardzo ważnego świata.- Och - mówi Nyil, wpatrując się intensywnie w Pao.Potemrozgląda się dookoła i ponownie wyciąga rękę.- Co się stało tejsamicy?- Została ranna w wypadku.Jej siostra, o, tam, ma nadzieję,że światło gwiazdy jej pomoże.- Kiflayn - komentuje Wyrra - nieprzetłumaczalne słowo,oznaczające dziwaczne i beznadziejne przedsięwzięcie.- Zapewne - przyznaje Kip.- Czy chcecie teraz, bym za-prowadził was do pozostałych, a może bliżej nie macie już ochotypodchodzid?- Pragnę przynajmniej pozdrowid twoją partnerkę - oznaj-mia zdecydowanie Nyil.- I doktora Brama.Czy to właściwe?- To byłoby uprzejme, zgodne z dobrym obyczajem - chybaże przybywasz specjalnie po to, by pomówid ze mną na osobności [ Pobierz całość w formacie PDF ]