RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ale od chwili, gdy w uścisku jej palców, wuśmiechu czy może w drżeniu głosu wyczuł to samo pożądanie, musieliwylądować w łóżku i nic nie mogło już tego zmienić.Potem miał wrażenie, jakby długo wracał z bardzo daleka.Leżał na wznak,wodząc wzrokiem po misternych wzorach tapet, i rozkoszował się dawnonie zaznanym przypływem energii.Wstał ostrożnie, by nie wyrywać jej zestanu błogości, i zbliżył się do skrytego we wnęce za kotarą okna - wpodwójnych ramach z solidnego drewna,0 niewielkich szybach, których drobne nierówności zniekształcałyzabawnie widok, jakby po drugiej stronie szkła spływała wilgoć.Ulicą przejeżdżał furgon węglarza: stuk kopyt, monotonny turkot kół nabruku.Policjant, którego widzieli wcześniej na rogu Annagasse,przechadzał się wolno wzdłuż witryn i szyldów Zur Schónen Laterne.Czuł przejmującą, potworną niechęć do opuszczenia tego miejsca i czasu.Ludzie lubili w grach seks, to była na pewno jedna z rzeczy, któreprzyciągały do nich publiczność.Lubili w grach zabijanie komputerowychfantomów, to też nie ulegało wątliwości.Ale było coś, co lubili wwirtualnych światach jeszcze bardziej: umieranie.Przeżywanie własnejśmierci, nieprawdziwej, wirtualnej właśnie - ale za każdym razemmalowniczej, bohaterskiej lub dumnej, z uniesioną głową i w imię wielkiejsprawy.Zmierci, po której interfejs systemu informował o stanie punktacji1 uprzejmie pytał, czy gotów jesteś zapłacić za nową rozgrywkę, a jeślitak, to czy życzysz sobie pozostać tą samąpostacią.Nie zdawał sobie sprawy, że dokonuje odkrycia, kiedy wpisywał tak liczneśmierci do  Wilhelma Zdobywcy"; od sztyletu spiskowców i trucizny, napolu walki, w pojedynku, w morskiej burzy.Wpisywał je, bo tak mupodpowiadała intuicja - i trafił.To one właśnie zapewniły grze po-wodzenie.Teraz, miał wrażenie, w tej klasie systemów, jaka gointeresowała, standardem już się stało przywiązywanie szczególnej wagido sposobu, w jaki matryca kończyła sekwencje poszczególnych misji - boprzecież śmierć postaci była w grze oczywista, prędzej czy pózniej. Walc",oczywiście, też pełen był czyhających na gracza pułapek, któraś z nichmusiała zadziałać.Jeśli majora Staniew-skiego nie zasztyletują spiskowcy,zastrzeli go, jako niebezpiecznego dla swych interesów, wszechwładnaOchrana albo wskutek intryg madame Wyrubowej wyląduje na froncie,gdzie jeśli nie zginie w bezsensownym ataku na niemieckie cekaemy,zostanie rozstrzelany za dezercję.I tak dalej, wachlarz możliwych śmierci rozszerzał się w nieskończoność, bo sposoby i powody umierania, na któresam Orin nie mógłby w tej chwili wpaść, generowane były na bieżącoprzez matrycę według ogólnych, przewidzianych dla danej postacialgorytmów.Na tym właśnie polegała magia gry: zmienić bieg wydarzeń,jednocześnie unikając samemu, jak długo się dało, niezliczonych śmierci -i zaczerpnąć pełną garścią przemierzanego świata.Miłość, misja i śmierć.Wszystko, co najważniejsze.Rozłożył przedramiona na wewnętrznej ramie okna i przyglądał sięświtowi, myśląc o Helen i czując, jak od tych myśli i dotyku zimnego szkłaz wolna powraca mu erekcja.A potem usłyszał lady Chatsworth;przylgnęła mu ciepło do pleców i sięgnąwszy bez skrępowania po jegostwardniałą męskość, masowała ją przez chwilę umiejętnym, pełnymwyczucia ruchem palców.Mogło się zdawać, że podsłuchiwała jego myśli.- Kochaj mnie - zamruczała głosem, w którym było wszystko.- Jutro namutną głowy, ale dzisiaj mnie kochaj, kochaj ze wszystkich sił - i nierozluzniając uchwytu, delikatnie, ale stanowczo zaprowadziła go zpowrotem do łóżka. 5.Leon Thoury, kimkolwiek był wcześniej, teraz stanowił już tylko rzecz.Pusty, zniszczony futerał po istocie ludzkiej.Wszystko, co pozostało dozrobienia, to obrządzić ten futerał i pochować, przez szacunek dlaczłowieka, który go przez lata używał - i bardziej jeszcze przez szacunekdla Tego, do którego człowiek ten teraz powrócił, pozostawiającwydziałowi medycyny sądowej w Reims zmaltretowane ciało, leżące naplastmetalowym blacie, już umyte i zawinięte w białe płótno.Walter Schida, aspirant policji regionalnej, wiedział, co powinien czuć nawidok martwego.Chciał skrzesać w sobie to uczucie.Ale po całodziennymdyżurze, po godzinach patrolowania ulic, a potem zabezpieczania miejscaodkrycia zwłok, żmudnego przygotowywania dokumentacji i przepychaniasię z operatorami trójwizji był tylko zmęczony, nic więcej.Pragnął już iśćdo domu, tak jak pozostali.Tylko że był najmłodszy, a ktoś musiałpoczekać, aż dopełnione zostaną formalności i trup wyląduje w jednej znumerowanych przegród chłodni, czekając na decyzję prokuratury opochówku bądz o ewentualnym ponowieniu autopsji.Nie będzie długo czekał.Umarzanie tego typu sprawszło rutynowo [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wblaskucienia.xlx.pl