RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przedzierali siê naprzód, zawziêcie, pragnêli przez fizyczny wysi³ek wyzbyæ siê wp³ywu magicznych „gruszek miloœci”.Podniecenie jednak nie mija³o, stawa³o siê ambarasuj¹co dokuczliwe.Dopiero po kilku godzinach krzaki przerzedzi³y sie, a na wyciêtej w g¹szczu polanie pojawi³ siê spory kam pong.- Powinniœmy siê znajdowaæ ju¿ niedaleko Oosthaven - zastanawia³ siê na g³os Shannon, staraj¹c siê w ten sposób odwróciæ uwagê w³asnych kolegów od problemów mi³osnych.- S¹dzê, ¿e mo¿na popróbowaæ wejœæ tam za dnia.Ostatecznie nasz wygl¹d nie jest teraz zbyt podejrzany.Mamy skórê tak spalon¹, ¿e mo¿emy uchodziæ za Eurazyjczyków, jeœli nie za czystych Malajczyków.- Zdradz¹ nas niebieskie oczy - zaoponowa³ McNeill.- Nie.Zna³em Eurazyjczyków o niebieskich oczach i zupe³nie jasnych w³osach.Poza tymn kam pong mo¿e byæ nam przyjazny.Równym krokiem wmaszerowali do wioski, ale ku rozczarowaniu Alcocka nie czeka³y tam dziewczyny o bajkowych kszta³tach.Natknêli siê natomiast na kilku pó³nagich Malajczyków, zdumionych ich widokiem, a w œrodku kam pongu na wysokiego, chudego kacyka z medalem Wilhelminy na dlugim ³añcuszku.Shannon, nie chc¹c siê zdradziæ, powita³ tego dostojnika niemal pokornie i oznajmi³, i¿ zarówno on, jak i jego przyjaciele, s¹ Eurazyjczykami zbieg³ymi z japoñskiego obozu przymusowej pracy na pó³nocy wyspy.Oœwiadczenie to wystarczy³o, by czwórka po¿eraczy „gruszek mi³osnych” otrzyma³a wygodne pos³anie w jednej z opró¿nionych dla nich chat.- Je¿eli wrócê kiedyœ do Melbourne, do mego bungalowu przy Victoria Street, kupiê sobie taki medalik i powieszê nad ³ó¿kiem – oœwiadczy³ Tanner.Alcock podszed³ ukradkiem do Shannona.- Peter, ty znasz siê na ich zwczajach.Czy.czy nie mo¿na by.no, rozumiesz.- IdŸ do diab³a, Joe! Uspokój siê, umyj w zimnej wodzie.Ledwie zd¹¿yli popiæ wody i posiliæ siê misk¹ ry¿u, w chacie zjawi³ siê wioskowy naczelnik z medalem na piersi.By³ jeszcze m³ody, mia³ na sobie bia³y, czysty saarung, zapewne w³o¿ony specja³nie na czeœæ goœci.W kurtuazyjnej rozmowie, pe³nej obustronnych grzecznoœci, Shannon dowiedzia³ siê, ¿e od Oosthaven dzieli³o ich jeszcze oko³o trzydziestu kilometrów.W Oosthaven kwaterowali Japoñczycy, którzy dosyæ czêsto zapuszczali siê a¿ tutaj, i z tej przyczyny, obcy nie powinni zbyt d³ugo pozostawaæ w wiosce, a w ka¿dym razie jak najrzadziej opuszczaæ chatê.Gdy Peter zartobliwie napomkn¹³ o osobliwym dzia³aniu zielonkawych gruszek, kacyk zamruga³ oczami, uœmiechn¹³ sic; ze zrozumieniem, ale powstrzyma³ siê od komentarza, a po chwili namys³u zaprosi³ przybyszów do w³asnego sza³asu, gdzie uczêstowa³ ich ry¿em z curry oraz gotowan¹ kur¹.PóŸnym wieczorem powrócili na sw¹ kwaterê i przy md³ym œwietle naftowej lampki dostrzegli ze zdziwieniem, ¿e na pos³aniu ktoœ le¿a³.Post¹pili krok do przodu.McNeill wyda³ okrzyk zdumienia, Alcock zachwytu.Na pos³aniu le¿a³a nader sk¹po ubrana m³oda kobieta.Stanêli niezdecydowanie na œrodku izby, nie poruszali siê, nie wiedzieli, co robiæ.Kobieta spogl¹da³a na nich bez za¿enowania, przenosi³a wzrok z jednego na drugiego, lekko siê uœmiecha³a.Peter odchrz¹kna³ i b¹kn¹³ z zaambarasowaniem:- O Bo¿e! S³ysza³em o tym zwyczaju.Alcock gapi³ siê w le¿¹c¹ postaæ jak urzeczony, bezustannie przesuwa³ jêzykiem po spierzch³ych wargach.- Jaki to zwyczaj? - spyta³ gor¹czkowo.- Mów prêdzej, Peter? Co za zwyczaj? Bardzo interesuj¹ mnie zwyczaje tubylców.Shannon powtórnie odchrz¹kn¹³.- W niektórych czêœciach Sumatry oraz na innych wyspach archipelagu krajowcy uwa¿aj¹, ¿e doros³y i dojrza³y mê¿czyzna nie powinien nigdy sypiaæ samotnie - wyjaœni³ z zak³opotaniem.Wydaje siê, i¿ nasz wioskowy dostojnik jest a¿ nazbyt uprzejmy i goœcinny.- Zawsze interesowa³em siê zwyczajami i tradycjami ró¿nych ludów - powiedzia³ spiesznie Alcock i przest¹pi³ z nogi na nogê.Dla celów naukowych, oczywiœcie.Porucznik artylerii ukradkiem posun¹³ siê o krok do przodu.Geoffrey Tanner szarpn¹³ siê za kudlate w³osy, wygl¹daj¹ce zza koszulki.- By Jove! Co z tym fantem zrobiæ? - zawo³a³, a potem powoli, z podstêpnym uœmieszkiem nachyli³ siê do Alcocka: - Joe, ty jaskiniowcu, uwodzicielu! Chcia³o ci siê setek sumatrzañskich ksiê¿niczek, hê? Masz tu jedn¹, tylko nie jestem pewien, czy bêdziesz wiedzia³, jak siê zachowaæ.Doros³y mo¿e i jesteœ, ale dojrza³y chyba nie.Peter poczu³, i¿ zarumieni³ siê pod g³ebok¹, opalenizn¹.- K³opot w tym, ¿e odmowa skorzystania, hm, z przys³ugi, jest w tych stronach prawdziw¹ obraz¹ – szepn¹³.Alcock wykona³ nastêpny krok naprzod.- Nie wolno ich obra¿aæ! - zawo³a³ z g³êbokim przekonaniem.- Mogliby nas zjeœæ! Wydaæ Japoñczykom!- I zarobiæ po dwa tysi¹ce guldenów od g³owy - dorzuci³ Alan, którego, jak i Tannera, poczê³a bawiæ fantastyczna sytuacja.- Ha, trudnno, Joe, zastapimy ciê w mod³ach do Wszechmi³osiernego, a ty zabierz sie do spraw czysto ziemskich.- Ale przedtem poproœ, by Wszechmocny doda³ ci si³ - doradzi³ Geoffrey.- Ja.ja.rozumiecie, nie wolno ich obra¿aæ.to rzecz zasadniczej wagi.- j¹ka³ zmieszany Alcock, ale by³ ju¿ teraz zaledwie o metr od swego celu.Tanner niespodziewanie popchn¹³ go w plecy i porucznik Royal Artillery Corps przysiad³ na pos³aniu obok milcz¹cej i biernie wyczekuj¹cej na rozwój wypadków dziewczyny.- By Jove! Nie mamy tutaj co robiæ - zdecydowa³ Australijczyk.- Widowisko nie w moim guœcie.ChodŸcie, chlopaki, nie przeszkadzajmy m³odej parze - zagwizda³ fa³szywie pierwsze takty weselnego marsza Mendelssohna Bartholdyego.- Przeœpimy siê pod go³ym niebem.A ty, Joe, odœpiewaj natychmiast hymn numer dziewiêæset szeœædziesi¹t siedem, zaczynaj¹cy siê od s³ów: „Dodaj mi si³, o Panie!”Nastêpnego dnia, gdy szykowali siê do opuszczenia kam pongu, wyszed³ im na spotkanie wysoki kacyk z medalem Wilhelminy.Na widok zawstydzonego i niepewnego siebie Alcocka zachichota³ i zwróci³ siê do Shannona w mieszanym angielsko-malajskim jêzyku, u¿ytym specjalnie na czeœæ goœci, w których krajowiec bez trudu domyœli³ siê Bia³ych:- Kobieta, ona mówiæ, twój kolega za ma³o zjeœæ gruszek mi³oœci.ROZDZIA£ XXIIWioska, do której dostali siê w cztery dni po mi³osnych doœwiadczeniach gor¹cokrwistego Alcocka, le¿a³a nad samym wybrze¿em, oddalona od Oosthaven zaledwie o kilka kilometrów i, jak przypuszczali Peter z Alanem, mog³a byæ w³aœnie tym miejscem, którego poszukiwali.Podsuwali siê do niej nad wyraz ostro¿nie, ostrze¿ono ich bowiem przed Japoñczykami [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wblaskucienia.xlx.pl