RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Urzędnik, który ich akurat załatwiał, rzekł z nieopisanie smutną miną, iż niezmiernie mu przykro, ale nie może przepuścić Deversa.Właściwie będzie go musiał zatrzymać i wszcząć oficjalne śledztwo.W tym momencie pojawiło się w ręku Deversa i szybko zniknęło w kieszeni urzędnika sto kredytów w nowiutkich, szeleszczących banknotach mających pokrycie w posiadłościach lorda Brodriga.Oblicze urzędnika rozpogodziło się.Chrząknął, zakręcił się i wyjął z odpowiedniej przegródki nowy formularz, który został szybko i sprawnie wypełniony i uzupełniony jak najbardziej prawidłową i zgodną z przepisami charakterystyką Deversa.Handlarz i patrycjusz znaleźli się na Trantorze.W hangarze czekały ich dalsze formalności.Sfotografowano i wciągnięto do rejestru statek, sporządzono kopie ich dowodów tożsamości, które następnie potwierdzono i ostemplowano.Za wszystko musieli uiścić stosowną opłatę.W końcu Devers znalazł się na rozległym tarasie pogrążonym w blasku białego słońca.Otaczały go plotkujące kobiety, wrzeszczące dzieci i mężczyźni sączący wolno swoje drinki i słuchający wiadomości dopływających z ogromnych, ryczących telewizorów.Barr podszedł do stosu gazet, położył odpowiednią ilość irydowych monet i wziął pierwsze z brzegu pismo.Były to trantorskie "Nowiny Imperium", oficjalny organ rządu.Z głębi czytelni dobiegało ciche stukanie maszyn drukujących dodatkowy nakład, sprzężonych z takimi samymi urządzeniami w redakcji "Nowin" odległej o dziesięć tysięcy mil korytarzem, a o sześć tysięcy w linii prostej.W rozsianych po całej planecie dziesięciu tysiącach czytelni wychodziło w tej samej chwili spod maszyn sto milionów egzemplarzy.Barr rzucił okiem na nagłówki i spytał:- Od czego zaczniemy?Devers starał się otrząsnąć z przygnębiającego wrażenia, jakie wywarł na nim Trantor.Znajdował się w obcym, zupełnie innym od ojczystego świecie, który przygniatał go swą złożonością, wśród ludzi, którzy zachowywali się w zupełnie niezrozumiały sposób i którzy mówili prawie zupełnie niezrozumiałym językiem.Lśniące, metaliczne wieżowce, które otaczały go ze wszystkich stron i ciągnęły się nieskończonymi szeregami aż poza horyzont, przytłaczały go swym ogromem.Cała ta ruchliwa metropolia wszechświata, wypełniona kłębiącym się i obojętnym tłumem przyprawiała go o uczucie przeraźliwej samotności i nicości.- Chyba lepiej zostawię to tobie, doktorku.Barr rzekł swym zwykłym, opanowanym głosem:- Próbowałem to wytłumaczyć, ale wiem, że trzeba to zobaczyć na własne oczy, żeby uwierzyć.Wiesz, ilu ludzi stara się codziennie o audiencję u imperatora? Około miliona.A wiesz iłują uzyskuje? Około dziesięciu.Będziemy musieli przejść przez różne urzędy, a to trudna droga.Ale niestety nie stać nas na to, żeby zaprotegował nas ktoś z arystokracji.- Mamy prawie sto tysięcy.- Tyle wziąłby jeden par Imperium, a trzeba przynajmniej trzech lub czterech, żeby się dostać do imperatora.To samo może załatwić pięćdziesięciu głównych komisarzy i wyższych urzędników, ale być może każdy z nich weźmie tylko sto.Rozmawiać z nimi będę ja.Po pierwsze, nie zrozumieliby cię ze względu na twój akcent, a po drugie nie znasz łapowniczej etykiety Imperium.To prawdziwa sztuka, zapewniam cię.Ach!Trzecia strona "Nowin Imperium" zawierała to, czego szukał.Podał gazetę Deversowi.Devers czytał powoli.Nie rozumiał poszczególnych słów, ale zrozumiał całość.Podniósł głowę.W oczach miał niepokój.Uderzył ze zdenerwowaniem dłonią w gazetę.- Myślisz, że to prawda?- W pewnym stopniu - odparł Barr spokojnie.- Jest mało prawdopodobne, żeby flota Fundacji została zniszczona.Jeśli stosują zwykłe metody przekazywania doniesień z linii frontu, to prawdopodobnie pisali już o tym wiele razy.Znaczy to jednak, że Riose wygrał kolejną bitwę, co zresztą nietrudno było przewidzieć.Pisze tu, że zdobył Loris.To stołeczna planeta Królestwa Loris?- Tak - rzekł posępnie Devers [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wblaskucienia.xlx.pl