RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Po co to robicie, jeśli nie wpływacie na wydarzenia?Wzruszyła ramionami.- Taka praca.Każdy ma jakąś pracę do wykonania, a ta jest moja.- Moglibyście stąd odejść i tkać materiały dla ludzi, żeby je nosili.- Nosili i znaszali - odparła.- I nie, Alvinie, nie mogę stąd odejść.- Musicie cały czas siedzieć w domu?- Przebywam tutaj.Zawsze.W tym pokoju, razem z moim krosnem.- Kiedyś błagałem cię, żebyś poszła ze mną - rzekł Isaac.- A ja błagałam cię, żebyś został.- Nie mogę żyć stale tam, gdzie kraina jest martwa.- A ja nie mogę przeżyć ani chwili z dala od mojej tkaniny.Jak kraina istnieje w twojej duszy, Isaacu, tak życia wszystkich ludzi w Ameryce istnieją w mojej.Ale kocham cię.Nawet teraz.Alvin pomyślał, że powinien odejść.Zachowywali się, jakby o nim zapominali, choć przecież z nimi rozmawiał.I wreszcie odgadł, że woleliby zostać sami.Dlatego oddalił się, znów podszedł do płótna i znowu próbował prześledzić jego drogę, tym razem w przeciwnym kierunku.Szybko, ale uważnie badał ściany, zwoje i bele, szukając najwcześniejszego końca pasa tkaniny.Nie mógł go znaleźć.Musiał chyba szukać w drugą stronę albo coś pokręcił, ponieważ wkrótce był na tej samej znajomej ścieżce, którą już raz przechodził - ścieżce prowadzącej do krosna.Zawrócił i po chwili znowu stał przed krosnem.Odnalezienie najstarszego końca było niemożliwe, tak samo jak wskazanie miejsca, gdzie zaczynały się nici osnowy.Spojrzał na Ta-Kumsawa i Beccę.Prowadzona szeptem rozmowa dobiegła już końca.Ta-Kumsaw ze skrzyżowanymi nogami i pochyloną głową siedział na podłodze.Becca gładziła dłońmi jego włosy.- Ten materiał jest starszy niż najstarsza część tego domu - zauważył Alvin.Becca nie odpowiedziała.- Czy trwa to wiecznie?- Odkąd mężczyźni i kobiety umieją tkać, to płótno przesuwa się przez krosno.- Ale nie to krosno.To jest nowe.- Zmieniamy je od czasu do czasu.Nowe budujemy wokół starego.Tym zajmują się mężczyźni z naszego rodu.- Ten materiał jest starszy niż najstarsze osady Białych w Ameryce - stwierdził chłopiec.- Kiedyś był częścią innej tkaniny.Ale pewnego dnia, jeszcze w starym kraju, zobaczyłyśmy, że duża część nici przesuwa się poza krawędź.Mój prapraprapraprapradziadek zbudował nowe krosno.Miałyśmy potrzebne nici; oderwały się od tamtej tkaniny.Tutaj zaczęłyśmy nową.Wciąż są połączone.To właśnie widziałeś.- Ale teraz tkanina jest tutaj.- Jest tutaj i tam.Nie próbuj tego zrozumieć, Alvinie.Ja już dawno zrezygnowałam.Ale czy nie jest przyjemnie wiedzieć, że wszystkie nici życia splatają się w jedną wielką tkaninę?- A kto tka dla Czerwonych, którzy odeszli na zachód z Tenska-Tawą? - spytał Alvin.- Te nici się oderwały.- To nie twoja sprawa - odparła surowo Becca.- Powiedzmy tylko, że zbudowano nowe krosno i poniesiono je na zachód.- Ale Ta-Kumsaw mówił, że nikt z Białych nie przekroczy rzeki na zachód.Prorok też tak twierdził.Ta-Kumsaw odwrócił się powoli, nie wstając z podłogi.- Alvinie - powiedział.- Jesteś jeszcze chłopcem.- A ja byłam jeszcze dziewczyną, kiedy cię pokochałam - przypomniała mu Becca.Spojrzała na Alvina.- To moja córka zaniosła krosno na zachód.Mogła tam pójść, gdyż jest tylko w połowie biała.- Pogładziła włosy Ta-Kumsawa.- Isaac to mój mąż.Moja córka Wieża jest jego córką.- Mana Tawa - szepnął Ta-Kumsaw.- Przez jakiś czas sądziłam, że Isaac zostanie z nami, zamieszka tutaj.Ale potem widziałam, że jego nić oddala się od nas, choć ciałem wciąż tu przebywał.Wiedziałam, że odejdzie, żeby być ze swoim ludem.Wiedziałam, dlaczego przyszedł, dlaczego sam wynurzył się z puszczy.Istnieje żądza głębsza niż głód pieśni żyjącego lasu u czerwonego człowieka, głębsza niż tęsknota kowala za gorącym mokrym żelazem, głębsza nawet niż pragnienie przenikacza, by poznać puste jądro ziemi.Ta żądza doprowadziła Ta-Kumsawa do naszego domu.Na krośnie tkała jeszcze wtedy moja matka.Nauczyłam Ta-Kumsawa czytać i pisać; poznał całą bibliotekę mojego ojca, przeczytał wszystkie książki w dolinie.Posłaliśmy po więcej do Filadelfii i te także przeczytał.Wtedy wybrał sobie imię.na pamiątkę człowieka, który napisał Principia.Kiedy osiągnęliśmy odpowiedni wiek, ożenił się ze mną.Urodziłam dziecko.Odszedł.Wrócił, gdy Wieża miała trzy lata.Zbudował krosno i zabrał ją na zachód, za góry, by żyła wśród jego ludu.- I pozwoliliście odejść swojej córce?- Tak jak któraś z moich babek, siedząc przy starym krośnie, pozwoliła swej córce odpłynąć za ocean pod czujnym okiem ojca.Tak.Pozwoliłam.- Becca uśmiechnęła się smutnie.- Wszyscy mamy pracę do wykonania, ale nie istnieje taka, za którą nie trzeba płacić.Kiedy Isaac ją zabierał, siedziałam już przy tym krośnie.Wszystko, co się zdarzyło, było dobre.- Kiedy przyszliśmy, nawet nie spytaliście, jak się wiedzie waszej córce! I dalej nie pytacie!- Nie muszę pytać.Nic złego nie może się stać strażniczkom krosna.- Skoro wasza córka odeszła, kto zajmie wasze miejsce?- Może zjawi się inny mąż.Taki, który zostanie w tym domu, zbuduje dla mnie nowe krosno, i drugie dla córki jeszcze nie narodzonej.- A co wtedy będzie z wami?- Za dużo pytań, Alvinie - wtrącił Ta-Kumsaw.Ale głos miał cichy, zmęczony i brzmiący z angielska.Alvin podziwiał Ta-Kumsawa, który przeczytał książki białych ludzi.Dlatego nie zraził się tą łagodną przyganą.- Co będzie z wami, kiedy wasza córka zajmie to miejsce?- Nie wiem - odparła Becca.- Ale legenda głosi, że odchodzimy tam, skąd biorą się nici.- I co tam robicie?- Przędziemy.Alvin spróbował sobie wyobrazić matkę Bekki, jej babkę i wszystkie kobiety z rodu, jak siedzą przy kołowrotkach i ciągną z wrzecion nici surowe i białe.I te nici suną gdzieś, znikają, póki się nie zerwą.A może kiedy taka nić się zerwie, one ją chwytają, chwytają całe ludzkie życie, i rzucają na wiatr, a nić potem opada i wplata się w czyjeś krosno.Życie na skrzydłach wiatru, schwytane i utkane w tkaninę człowieczeństwa, zrodzone w dowolnej chwili, potem usiłujące przedostać się do płótna, wpleść się w jego moc.A kiedy sobie to wyobraził, wyobraził też sobie, że zrozumiał coś z tej tkaniny.Zrozumiał, że tym jest mocniejsza, im mocniej wplata się w nią każda z nici.Te, które przesuwały się po wierzchu, z rzadka tylko nurkując w splot, nie siły dodawały, lecz koloru.Te zaś, których barwa była prawie niewidoczna, wszystkie sunęły pomiędzy innymi nićmi i wiązały je razem.W nich tkwiło dobro.Od dzisiejszego dnia już zawsze, gdy Alvin zobaczy spokojnego, ledwo zauważanego skromnego człowieka, który jednak wiąże i zespala całe życie wioski czy miasta, powita go w milczeniu.A w głębi serca złoży mu hołd, gdyż będzie wiedział, że takie właśnie życie czyni tkaninę wytrzymałą, a splot gęstym.Pamiętał też o wielu niciach, które urywały się tam, gdzie było miejsce bitwy Ta-Kumsawa.Zupełnie jakby Ta-Kumsaw użył nożyc.- Czy nie można tego naprawić? - zapytał Alvin.- Nie ma nadziei, żeby odwrócić tę bitwę i żeby nie pozrywały się te nici?Becca pokręciła głową.- Gdyby nawet Isaac tam nie poszedł, bitwa odbyłaby się bez niego.Nie, te nici nie zostały zerwane czynami Isaaca.Pękają, kiedy niektórzy Czerwoni wybierają taką drogę działania, która z pewnością doprowadzi do ich śmierci w bitwie.Ty z Isaakiem nie krążyliście po kraju, siejąc śmierć, jeżeli to właśnie cię martwi.Wy tylko dawaliście wybór.Nie musieli wam wierzyć.Nie musieli wybierać śmierci.- Ale oni nie wiedzieli, że właśnie ją wybierają.- Wiedzieli - stwierdziła Becca.- Zawsze wiemy [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wblaskucienia.xlx.pl