[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tak właśnie wyglądają mylące poszlaki.Może w ogóle ten cały sakwojażyk był na to zamykany i on go właśnie otworzył, bo sięgał ręką, a kłódeczkę schował do środka, żeby jej nie zgubić.Najprostsze wyjaśnienie.- Jednak czuję niedosyt.Rzeczywistość nie spełniła swego zadania.- Mało ci jeszcze? - spytałam ze zgorszeniem, wskazując stół.- Moim zdaniem, pobiła własne rekordy daleko na wyrost.Opanuj wymagania, bo będzie jak ze złotą rybką.- No dobrze.Może masz trochę racji.Siedziałyśmy nadal, wpatrzone w kamień, płonący żywym ogniem i niemożliwy do uwierzenia.***Obudziwszy się koło południa, usilnie zaczęłam się zastanawiać nad wydarzeniami ubiegłej nocy.Jezus Mario, zdaje się, że znalazłyśmy wreszcie ten cholerny diament.? Czy możliwe, żeby to było prawdą? Może się po prostu upiłam, chociaż nie, pół butelki wina, nawet na głodno, nie spowoduje chyba przerwy w życiorysie.? Znalazłyśmy go zatem, gapiłyśmy się na niego prawie do wschodu słońca, okazał się cudownie piękny, możemy pogapić się dłużej, do zachodu.Gdzie on jest? No właśnie, gdzie on jest.? Nie został przecież na środku stolika, gdzieś go ukryłyśmy.Która z nas, Krystyna czy ja.? I gdzie?! Pomysły miałyśmy rozmaite, to sobie mogłam przypomnieć, przez chwilę nawet nawzajem wyrywałyśmy go sobie z ręki, na czym w końcu stanęło.?Usiadłam na łóżku, opuściłam nogi na podłogę i podparłam dłońmi brodę.Diabli nadali, gdzie mogłyśmy utknąć tę roziskrzoną zarazę? Proponowałam szufladkę sekretarzyka, ale nie miała klucza, Krystyna wymyśliła wazonik do kwiatków, nie mieścił się w nim, bo wazonik był mały.Pod poduszką.? U niej czy u mnie.?Pomacałam pod poduszką, uniosłam i zajrzałam, diamentu nie było, nie zsunął się na dół, bo nic mnie nie gniotło.Zmiłuj się Panie, czy teraz zaczniemy szukać go na nowo.?!W drzwiach do mojego pokoju pojawiła się nagle moja siostra, rozczochrana i w szlafroku.- Ty, gdzie on jest? - spytała z wyraźnym niepokojem.- Co myśmy z nim zrobiły?- No właśnie, jak widzisz, siedzę i myślę - odparłam, nie zmieniając pozycji.- Pod moją poduszką nie.- Pod moją też nie.Słuchaj, czy nie wspominałaś o żłobie w oborze?- Wspominać, wspominałam, ale do obory nie poszłam.Zdaje się, że w ogóle nigdzie nie wychodziłyśmy.?- Owszem, do łazienki.Ale nigdzie dalej.Chyba że poszłaś do obory, jak już spałam.?- A on został u mnie?- No pewnie, że u ciebie, losowałyśmy.Przypomniało mi się, oczywiście, losowałyśmy, która z nas ma go strzec, i padło na mnie.Ale Krystyna również wybierała miejsce, a co do obory.Podniosłam się z łóżka, włożyłam szlafrok i zeszłam na dół.Elżusię znalazłam w kuchni, ucieszyła się bardzo, że wreszcie zjemy śniadanie.- Kto dzisiaj doił krowy? - spytałam bez wstępów.- Ja.Jak zwykle.A co.?- Czy jak Elżusia doiła, to myśmy już spały?- Gdzie tam! I światło się paliło, i tupanie było słychać.A co.?- A Elżusia była potem w oborze bez przerwy?- No pewnie, że bez przerwy, nie daję rady inaczej.A co.?- A czy ja tam przyszłam?Elżusia zdumiała się tak, że czajnik omal nie wyleciał jej z rąk.- A czy Joasia.nie, zaraz, która to? Krystyna.?- Joanna.- To Joasia sama nie wie, czy była w oborze? Nie była, od razu mogę powiedzieć.Żadnej z was nie było, a jak wróciłam, to wyście już spały.A co.?- Nic - odparłam z ciężkim westchnieniem.- Kłócimy się o to, Kryśka mówi, że byłam, a mnie się wydaje, że nie.- To i dobrze się Joasi wydaje, nie była.Chodźcie zaraz na śniadanie, jajecznicę z żółtym serkiem wam zrobię, tak jak lubicie.- Tylko niedużo, bo zdaje się, że nie będziemy miały apetytu.Wróciłam na górę, Krystyna siedziała na moim łóżku w identycznej pozycji, jak ja poprzednio, i rozmyślała intensywnie, ze zmarszczonym czołem.- Przeszukałam już twoje walizki i sprawdziłam kieszenie we wszystkich łachach.Nigdzie go nie ma.Co, u diabła, mogłyśmy z nim zrobić?- Obora odpada - powiedziałam prawie równocześnie.- Nie było mnie tam.Z czego wynika, że do szukania pozostaje nam ograniczona przestrzeń.Zaczynamy od razu?- A jak? Takie rzeczy, których nie znajdzie się od razu, giną na zawsze.Nie zamierzam głupio ryzykować.- Dobra, wobec tego sprawdzamy wszystko metodycznie.Tym razem wiedziałyśmy przynajmniej dokładnie, jakiej wielkości jest poszukiwany przedmiot [ Pobierz całość w formacie PDF ]