[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wolną ręką Ravis powoli zbadał odległość dzielącą go od ściany.Ostatnie doświadczenia z harrarami przyćmiły jego umysł.Zapomniał już, że nie trzeba przypominać potwora, aby stanowić śmiertelne zagrożenie.Krew spływała mu po palcach, kiedy podnosił nóż do piersi.Oparł się o ścianę, złapał oddech, zwlekając ułamek sekundy, póki napastnicy nie ruszą do ataku, by wreszcie odbić się ze wszystkich sił i natrzeć z całym impetem.Niewiele było w tym posunięciu strategii, lecz liczyły się efekt zaskoczenia i chwila, jaką ludzie Malraya zmarnowali na przyjęcie postawy obronnej.Ravis dokonywał tymczasem szybkich obliczeń, na jakie straty może sobie pozwolić.Z tej walki nie mógł wykaraskać się bez obrażeń.Ból przeszył ucho Ravisa, gdy miecz Krwawego Nosa przeciął jego płatek.Gorąca krew spłynęła strużką na szyję i ramiona.Czarne plamy pojawiły mu się przed oczyma, gdy coś twardego uderzyło go w głowę.Zagryzł mocno wargę, walcząc z bólem, mdłościami i zamglonym wzrokiem.Wetknął nóż w plątaninę ramion i broni, próbujących zamknąć go w śmiertelnym uścisku, i zbierał siły na skok w stronę drzwi.Rana na żebrach, zadana przez harrara, otworzyła się, kiedy wyszarpywał nóż z twardej, skórzanej rękawicy.Jakby błyskawica bólu uderzyła w jego piersi, przelatując wzdłuż otwartej rany, zmierzając w kierunku serca.Poczuł, że słabnie.Ostrze ukłuło go w ramię, drugie prześliznęło się po gardle.Gdy odwracał się, by odeprzeć ataki tej dwójki, która znalazła się za jego plecami, Krwawy Nos wrzasnął przeraźliwie.Zesztywniał; przez chwilę zdawał się rosnąć, w miarę jak naprężały się mięśnie klatki piersiowej i barków.Jeszcze moment i osunął się na ziemię.Ravis nie spojrzał nawet na ciało.Dziwne zdarzenia są czymś zwyczajnym w walce, a ci, którzy zatrzymują się, żeby się nad nimi zastanawiać, kończą ze śmiertelną raną.Złapał za połę płaszcza i pociągnął ją mocno ku ziemi.Kiedy mężczyzna sięgnął do szyi, aby odpiąć klamerkę, otrzymał dwa szybkie ciosy.Pierwszy trafił go w żebra, łamiąc jedno, drugi zagłębił się w mięśnie pomiędzy nimi i przebił płuco.Oddychając ciężko, Ravis odwrócił się do ostatniego z napastników, ale już go tam nie było.Leżał na ziemi, a z gardła wystawał mu ostry, metalowy rożen.Kawałki kurczaka i plasterki cebuli zbiegły się nad raną.– Hej, ty! – rozległ się zimny, kobiecy głos.– Do ciebie mówię, karczmarzu.Dawaj tu zaraz misę z, gorącą wodą, czyste ręczniki, dobrą brandy i trochę kłączy waleriany, jeśli je masz.W głosie Violante z Arazzo brzmiała taka stanowczość, że oberżysta bezzwłocznie wynurzył się ze swojej kryjówki i pognał spełnić jej żądanie, przeskakując nad ludźmi Malraya z nader nikłym dreszczem odrazy, jak gdyby byli pijani raczej niż martwi lub śmiertelnie ranni.Odgarnąwszy z czoła włosy lepkie od krwi i potu, Ravis spojrzał Violante głęboko w oczy.Chciał powiedzieć coś dowcipnego na temat jej nowo odkrytych talentów do prowadzenia kuchni, ale powstrzymał się: kiedy wycierała dłonie z krwi i tłuszczu, jej palce drżały.Szybkie spojrzenie na plecy Krwawego Nosa powiedziało mu, że najpierw posłużyła się swym osobistym nożem, a dopiero potem nadziała na rożen ostatniego z napastników.Wypluł krew i strzępy wełny, a następnie przycisnął dłoń do rany zadanej przez harrara.– Cóż to! Nie zasłużyłam na podziękowania, Ravisie z Burano? – Violante odrzuciła ścierkę, którą wycierała ręce.– Czy twoja płomiennowłosa przyjaciółka postąpiłaby podobnie?Ravis odetchnął głęboko.Miał nadzieje, że Tessa siedzi teraz bezpieczna w jakiejś gospodzie na drugim końcu miasta.– Dziękuję, Violante – rzekł po chwili.– Uratowałaś mi życie.Krótkotrwały, smutny uśmiech pokazał się na jej twarzy.– Ale to wciąż za mało, mam rację?Ravis dostrzegł nagle dwa błyszczące punkciki, skrzące się głęboko w jej oczach i zrozumiał, dlaczego przyjechała z tak daleka, żeby się z nim zobaczyć.Zrobiło mu się wstyd.– Chodź – powiedziała – trzeba ci opatrzyć ranę na uchu.Tracisz sporo krwi.Ravis oddał się pod opiekę Violante.Delikatnymi palcami, nie szczędząc cierpkich słów, obmyła i owinęła rany, podała brandy i walerianę, wtarła olejek migdałowy w napiętą skórę, okalającą ranę na żebrach, ogrzała pościel, zanim się na niej położył, a także uśmierzyła jego troski o ciała zabitych i stan karczmy, wyrównując karczmarzowi poniesione straty sporą sumą w istanijskim zlocie.Ravis nie miał w zwyczaju pozwalać, by ktokolwiek opiekował się jego ciałem i usuwał za niego problemy, lecz Violante była taka chętna.A po tym wszystkim, co dla niego zrobiła tej nocy, niewiele mógł jej zaoferować w zamian.ROZDZIAŁ DWUDZIESTY PIERWSZY– Wiem już! Policzymy paluszki Śnieżka.– Angeline z Halmac posadziła na kolanach pieska-nieudacznika i zaczęła liczyć jego nieudaczne palce.Tak naprawdę nie miała pewności, czy psy mają palce, ale cokolwiek to było, ona zaczęła to liczyć.– Jeden paluszek, dwa paluszki, trzy paluszki.Śnieżek był bardziej niż wzburzony tym całym liczeniem, nie starał się jednak uciec.Tutaj, w obozie wojennym Izgarda, czym więcej mogli zająć się pies-nieudacznik i jego pani?Zakazano im opuszczać namiot.Gerta powiedziała, że na sam widok złotych loków Angeline wśród żołnierzy mogą wybuchnąć bunty.Była tu przecież jedyną kobietą.Nie licząc oczywiście Gerty, kilku sędziwych kucharek i jednej czy dwu markietanek.Gerta twierdziła, że już jej nie uważano za kobietę.Zgodnie z jej opinią, wszyscy mężczyźni cierpieli na tak zwaną “ślepotę starych niewiast”, co oznaczało, że nie dostrzegali kobiet, które przekroczyły pewną granicę wieku.Angeline bardzo się temu dziwiła i rozmyślała, czy nie ma na (o jakiegoś lekarstwa.Tak czy inaczej, Angeline nie była niewidzialna.Królowa czy nie królowa, każdy mówił, żeby lepiej nie wychodziła z namiotu.Rozmyślała markotnie, czy to aby nie nauczka na przyszłość.To właśnie przez chęć wyjścia na wolne powietrze wpakowała się w tę kabałę.“Naa zeewnątrz, naa zeewnątrz”.Wyobrażała sobie, jak Gerta mruczy pod nosem, że taką nagrodę za planowanie wyjścia “naa zeewnątrz” otrzymują wierutni łgarze.Odepchnęła Śnieżka z grymasem niezadowolenia na twarzy.Ojciec nie znosił kłamców.Pamiętała, jak odkrył machlojki skarbnika, który fałszował kwity przychodów.“Ten człowiek to wierutny łgarz– powiedział [ Pobierz całość w formacie PDF ]