RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Miał co najmniej 25 lat i wąsy.I bardzo wyraźne brwi, śmiesznie wygięte.Najpierw zupełnie równe, a potem, na końcach, nagle zagięte ku dołowi.Włosy zwyczajne, trochę kręcone, nie czarne i nie jasne, takie średnie.Na nogach czarne adidasy, siedziała w kucki i widziała te adidasy pod samochodcm, jak wsiadał, a wsiadał na tylne siedzenie od strony ulicy.Odjechali natychmiast, po czym ona sama została złapana i oskalpowana.Zbyt długo się gapiła i podły Tomek to wykorzystał.Pożałowawszy z całego serca wypchnięcia Jarzębskiego do Danii, kapitan pofatygował się do baby z wizjerem osobiście.Nie zastał jej w domu.Rozwścieczyło go to, bo już odgadywał, co tak starannie ukrywała i za wszelką cenę chciał skonfrontować zeznania mściwej megiery i niewinnych dziatek.Umysł, dusza i doświadczenie mówiły mu, że gdzieś tu jest pies pogrzebany.Z miejsca zarządził poszukiwanie fiata z warczącym numerem.Tablica rejestracyjna mogła być lipna, ale wielkim głosem przemawiała marka.Podobny Fiat, wedle opinii świadków, usiłował przejechać tego Torowskiego na Odyńca zjawiska nie należało lekceważyć.Przystąpiono do energicznego poszukiwania pojazdu.Służba Ruchu wysuwała denerwującą supozycję, iż w oliwili obecnej odrapany biały fiat jest już gładki i lśniący, nic wiadomo w jakim kolorze, a na tablicę rejestracyjną nawet patrzeć nie warto.Przesłuchanie wszystkich lokatorów budynku nie dało kompletnie nic.Większość w chwili zbrodni nie wróciła jeszcze z pracy, o szesnastej znajdowali się zupełnie gdzie indziej, a nieliczne osoby starsze tkwiły w kuchni i nie pętały się po schodach.Nikt nic nie widział i nie słyszał, baba z wizjerem stała się postacią pierwszoplanową i kapitan zaczął warczeć nie gorzej niż numer upragnionego samochodu.— Wiem, gdzie ona może być — powiadomił go podporucznik Werbel.— Facetka piętro niżej zeznała, że pewnie na działce.— Na jakiej działce?— Takiej pracowniczej.Narzekała bardzo, że działka w zaniedbaniu, bo ma za mało czasu.Pewnie, skoro cały dzień zajęta była gapieniem się na przeciwległe drzwi.Teraz już nie ma na co patrzeć, więc pojechała nadrabiać zaległości.— Gdzie ta działka?— Tego ta facetka nie wie.Ale wiekować tam nie będzie, nawet jeśli raz i drugi zanocuje.Podobno ma warunki.Wróci…— Wysłać jej wezwanie.Pilne.I sprawdzać dwa razy dziennie…!Podporucznik Jarzębski rzeczywiście miał odrobinę pojęcia o Danii.Bez najmniejszego trudu dojechał autobusem z lotniska na dworzec główny, zajrzał do planu miasta, poczytał liczne napisy, nabył abonament na przejazdy i wsiadł w pociąg do Birkerod.Wysiadłszy po dwudziestu ośmiu minutach, wciąż z planem miasta w ręku, ruszył piechotą do owej Alicji Hansen.Trafił bardzo łatwo.Furtka z ogrodzeniu nie była zamknięta.Zaraz za nią ujrzał mały dziedzińczyk, przejście dalej do ogrodu i oszklone drzwi w ścianie parterowego budynku.Drzwi były uchylone, a z wnętrza dobiegały jakieś głosy.Jarzębski, nie widząc dzwonka, grzecznie zapukał.— Proszę! — wrzasnął ktoś ze środka po polsku.Podporucznik Jarzębski skorzystał z zaproszenia, wszedł, uczynił cztery kroki i ujrzał salon, w którym siedziały trzy osoby.Dwie facetki i jeden młody człowiek.— Dobry wieczór — powiedział w ojczystym języku.— Czy tu mieszka pani Alicja Hansen?— Owszem, to ja.Dobry wieczór — odparła jedna z facetek, przyglądająca mu się z zainteresowaniem.Tym, że dane z dokumentów paszportowych okazały się zgodnie z rzeczywistością, Jarzębski poczuł się zaskoczony tak, że przez chwilę nie wiedział, co zrobić.Miał ochotą paść na kolana i z całej duszy podziękować tej Alicji Hansen za samo istnienie pod podanym adresem.Powstrzymał się z pewnym trudem.— Bardzo przepraszam, że tak znienacka panią nachodzę, ale czy znajduje się może u pani Joanna Chmielewska?— Znajduję się — powiedziała natychmiast druga facetka.— To ja.Jarzębski nie uwierzył własnym uszom i oczom.Młody był, ale znał życie, w czasie całego lotu z każdym kilometrem i z każdą minutą tracił kawałek nadziei i obecnie był już najgłębiej przekonany, że tej piekielnej baby nie znajdzie.Osłupiał do tego stopnia, że kolana się pod nim ugięły.— Czy mogę usiąść? — spytał i zabrzmiało to jakoś dziwnie żałośnie.— Oczywiście — przyzwoliła ta, która przyznała się, że jest Alicją Hansen.— Chociaż, między nami mówiąc, myślałam, że się pan przedtem przedstawi?Podporucznikowi Jarzębskiemu w środku wzdrygnęło się wszystko i na moment zastygł w połowie siadania na najbliższym krześle.Jednak usiadł.Zamknął oczy, otworzył je.Tamci troje przyglądali mu się z umiarkowanym zaciekawieniem.— Kajtuś…? — powiedziała pytająco Alicja Hansen.Młody człowiek pokręcił głową.— Nie.W życiu go na oczy nie widziałem.— Joanna…?— Też nie — zaprzeczyła stanowczo ta druga, która zgodziła się być Joanną Chmielewska.— Ale przeczucia mam po prostu potworne.— Jedno wolne łóżko jeszcze jest…Podporucznik nic nie mówił, bo właśnie w tej chwili uświadomił sobie, co czyni i zrobiło mu się gorzej, niż było.Odsiedział jeszcze chwilę w milczeniu, po czym wstał z krzesła i złożył wytworny ukłon.— Wyjaśnię kolejno, jeśli państwo pozwolą — rzekł w przygnębieniu i najzupełniej rozpaczliwie.— Okazuje się, teraz to dopiero zauważyłem, że byłem cholernie przejęty.Zdaje się, że zrobiło mi się słabo, pierwszy raz w życiu.Dlatego musiałem usiąść.— Rozumiemy — zgodziła się życzliwie pani domu.Podporucznik skłonił się z galanterią i kontynuował.— Ponadto jestem tu całkowicie bezprawnie.Nazywam się Tadeusz Jarzębski i może mnie pani natychmiast stąd wyrzucić [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wblaskucienia.xlx.pl