RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Leżoł tego bursztynu dostarczał, morskiegoi kopanego, kopanego legalnie, kiedyś nawet rachunki miał, potem przepisy ze-lżały, więc już nikt sobie rachunkami głowy nie zawracał.Chyba że jakaś większapartia albo co.Dlaczego jemu, a nie odbiorcom bezpośrednio.? A to różnie bywało, ale wo-lał zwalać na Orzesznika, może mu się nie chciało latać po ludziach.Jego sprawa.Towarzyskich kontaktów z nim nie utrzymywał, wyłącznie służbowe, więc jegoznajomych nie zna i nie ma pojęcia, na kogo mógł czekać.Był tu w czwartek,oczywiście, omawiali interesy, ten Baltazar też był, on znad morza przywozi, matam kontakty i stałych dostawców.Hindus był również, przerwał im rozmowę,to głupek, przyznał się, że bierze bursztyn na spalenie, nikt mu zatem nie chcesprzedawać.Facetka.? Jaka znowu facetka? %7ładna facetka nie przyszła, jegożona wróciła do domu, ten Baltazar chyba zidiociał, nie poznał jej czy co? Noowszem, jest płci żeńskiej i ostatnio sobie ufarbowała włosy, ale przecież niemoż-liwe, żeby ją wziął za obcą osobę!W tym momencie tajemnicza facetka stała się dla kapitana pierwszą podejrza-ną.Bursztyn ze złotą muchą i ten drugi, z chmurką, przywiózł Leżoł już dawnotemu.No owszem, zgadza się, ten z rybką też, ale Orzesznik już nie pamięta, rów-nocześnie czy w różnym czasie.Nie, nie zostały sprzedane, to takie rarytasy, żeszkoda sprzedać za byle co.Jasne, że miał je w ręku, pokazywał klientom, ale po-tem Leżoł to zabrał i pewnie miał u siebie.Nie wiadomo gdzie są teraz, może ktośukradł, ten zbrodniarz najpewniej.Nad morzem pan Lucjan wcale nie był, no nie,parę razy w życiu był, ale nie wtedy, o wydarzeniach sprzed prawie osiemnastulat nic w ogóle nie wie, nawet i o tych sprzed dwunastu, może i odkopano jakiezwłoki, ale on z tym nie ma nic wspólnego.Na jakieś tam głupie plotki nie zwracauwagi.Kapitan myślał dwutorowo.U Hindusa były dwie blondynki. Kiedy pańska żona ufarbowała sobie włosy, gdzie i na jaki kolor?  spytał,przerywając panu Lucjanowi odcinanie się od wszystkiego.Zaskoczył go. Co.? Kiedy.dopiero co.Nie wiem gdzie.Na taki kolor.ja wiem.?Więcej czarny, ale może i trochę rudy.No, czarno-rudy. %7łona jest w domu? Zechce pan ją poprosić.198 Zważywszy iż z piętra dobiegały jakieś odgłosy, a w chwili ich wejścia znikałana schodach istota płci żeńskiej, trudno było Orzesznikowi zaprzeczyć obecnościżony.Popatrzył ponuro, wyjrzał na schody i wrzasnął ku górze: Magda! Czego?  spytała wdzięcznie małżonka. Zejdz no tu! Pan kapitan ma do ciebie interes! Fryzjera potrzebuje!Cofnął się z powrotem do salonu, po chwili zaś wkroczyła Orzesznikowa.Pasowała do męża, średniego wzrostu, średnio korpulentna, z wielką szopą ciem-nych, rudawo połyskujących włosów.Jakkolwiekby ją można określić, z pewno-ścią nikt nie użyłby słowa  blondynka. Fryzjera.?  spytała podejrzliwie i z niedowierzaniem.Kapitan bezwstępów przystąpił do rzeczy. Pani ostatnio farbowała włosy. A co? To wzbronione? yle wyszło? Cóż znowu, doskonale.Piękny kolor.Kiedy? W zeszły czwartek. Gdzie? U fryzjerki tu zaraz, przy tym parkingu na rogu, u pani Marysi.Ja do niejzawsze chodzę, bo ona dobrze czesze.A co.? A jaki kolor pani miała przedtem? Jasne całkiem, proszę pana, bo ja blondynka jestem z natury.A co.? Nic, dziękuję bardzo.Moment, w czwartek, jak pani wróciła od tej fryzjerkido domu, zdaje się, że u państwa goście byli? A byli.Nawet się nie spodziewałam. Kto był?Orzesznikowa rzuciła błyskawiczne spojrzenie na Orzesznika i coś wyczytaław jego oczach.Odbyło się to tak szybko, że prawie niezauważalnie, ale kapitanprzyglądał się jej pilnie. A nawet nie wiem, bo tyle że się pokazałam i wyszłam, bo zła byłam, żemąż zaprosił ludzi bez mojej wiedzy.Jeden mi tak w oczach mignął, Baltazar,to znajomy, a kto więcej, to nawet nie spojrzałam.I wcale potem nie zeszłam.Mąż potem mówił, że sami przyszli, tak się zbiegło, wcale ich nie zapraszał, a ktoprzyszedł, to już on wie najlepiej. I pani tego nie mówił? Wcale go nie pytałam, interesy i bez zaproszenia, to co mnie obchodzi. Mężczyzni to byli, kobiety.? A skąd mam wiedzieć, jak nie spojrzałam? Jakaś baba przylazła?  zwró-ciła się nieufnie do męża. Przylazła  mruknął jadowicie. Ty.Orzesznikowa wzruszyła ramionami i popatrzyła pytająco na kapitana.199  Dziękuję pani, to wszystko  odpowiedział na jej spojrzenie i zdecydowałsię na razie zakończyć przesłuchanie. Do fryzjera?  spytał domyślnie podporucznik, kiedy wsiedli do samo-chodu. Parking, to tu. Tu.Skocz tam i popytaj.W drodze powrotnej do komendy Górski zdał zwierzchnikowi relację [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wblaskucienia.xlx.pl