[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.– I uważaj na siebie.– Ty też, Giennadij.Masz już dosyć medali.Nie daj sobie odstrzelić tyłka, usiłując zarobić na jeszcze jeden.– Masz racje, generałowie powinni umierać w łóżkach – zgodził się Bondarienko.Diggs podszedł do UH-60.Pilotował pułkownik Boyle.Generał włożył kask ochronny i usiadł za pilotami na rozkładanym siedzeniu.– Jak nam idzie, sir? – spytał Boyle.– Mamy plan, Dick.Pytanie czy nam wyjdzie.– Jestem w nim przewidziany?– Twoje Apache będą miały dużo roboty.– Co za niespodzianka!– Twoi ludzie są gotowi?– Tak – odparł krótko Boyle.– Okay, Mickey – powiedział Robby Jackson.– Rozumiem stanowisko Gusa, ale musimy myśleć globalnie.Znajdowali się w Sali Sytuacyjnej Białego Domu, patrząc na przewodniczącego Kolegium Szefów Sztabów, który spoglądał na nich z ekranu telewizyjnego.Fizycznie przebywał w Pentagonie, w pomieszczeniu zwanym Czołgiem.Może dlatego trudno było dobrze zrozumieć, co on tam sobie mruczy, ale wyraz twarzy wystarczył, by wiedzieli, co sądzi o uwadze Jacksona.– Generale.– zaczął Ryan.– Nasza koncepcja polega na mocnym potrząśnięciu ich kierownictwem politycznym.Aby to osiągnąć, trzeba jednocześnie uderzyć w wielu miejscach, w zbyt wielu, aby mogli sobie z tym poradzić.– Zgadzam się w pełni z tą koncepcją, sir – odparł generał Moore – ale generał Wallace też ma rację i poruszył bardzo ważny aspekt zniszczenia ich systemu radarowego.Proszę pamiętać, że Chińczycy mają naprawdę potężne lotnictwo, choć nieźle się nim zaopiekowaliśmy.– Mickey, gdybyś w Missisipi tak zaopiekował się dziewczyną, byłbyś oskarżony o gwałt – zauważył wiceprezydent Jackson.– Kiedy ich piloci patrzą teraz na swoje samoloty, widzą trumny.Musieli zupełnie stracić pewność siebie i jakąkolwiek wiarę w powodzenie.A pilot bez wiary jest niczym.Wierz mi.– Ale Gus.– Gus zbyt martwi się o swoich ludzi i maszyny.Dobrze, niech wyśle kilka F-16 przeciwko ich radarom, ale niech nie marnuje Świnek, bo je potrzebujemy na siły lądowe.Po raz pierwszy w życiu generał Mickey Moore żałował, że Ryan wybrał Jacksona na wiceprezydenta.Robby myślał bardziej jako polityk niż operacyjny dowódca.Mniej dbał o bezpieczeństwo amerykańskich jednostek niż o.niż o strategiczny cel, poprawił się w myślach Moore.I biorąc wszystko pod uwagę, nie było to całkowicie złe myślenie, prawda? Jackson był jeszcze niedawno dobrym strategiem.Amerykańscy dowódcy już nie myśleli o swoich ludziach jak o mięsie armatnim.I bardzo dobrze, ale czasami trzeba było narazić ludzi na niebezpieczeństwo, no i wtedy niektórzy już nigdy nie wracali do domów.Za to im płacono, podobało się to czy nie.Jackson był pilotem myśliwskim lotnictwa Marynarki i nie utracił agresywnego stylu działania, pomimo swej nowej funkcji i odpowiedniej do niej płacy.– Jaki mam przekazać rozkaz generałowi Wallace’owi, sir?– Cholerny Cecil B.DeMille i jego studio filmowe – prychnął Mancuso.– Nie miałbyś ochoty kazać rozstąpić się Morzu Czerwonemu? – spytał generał Lahr.– Nie jestem bogiem – mruknął CINCPAC.– Mamy do tego większość potrzebnych klocków – zauważył jego J-2.– To jest polityczna operacja.A my kim jesteśmy? Cholerną grupą fokusową[83]?– Sir, będzie pan dalej narzekał, czy też zajmiemy się planowaniem?Mancuso żałował, że nie ma sycylijskiej dubeltówki lupara, z pomocą której wywaliłby dziurę w ścianie lub w piersi Lahra.Był jednak oficerem i właśnie otrzymał rozkazy od swego naczelnego dowódcy.– Już dobrze.Po prostu nie znoszę, jak ktoś planuje moje operacje.– Poza tym dobrze pan zna tego kogoś.– Mike, kiedyś, kiedy na rękawie miałem trzy paski i dowodziłem okrętem podwodnym, Ryan i ja pomogliśmy w kradzieży rosyjskiego okrętu podwodnego, a jeśli to komukolwiek powtórzysz, to każę chłopakowi z piechoty morskiej odstrzelić ci tyłek.Zatopić kilka ich okrętów, pięknie.Strącić kilka ich samolotów, równie pięknie.Ale „demonstrować obecność w zasięgu obserwacji wzrokowej nieprzyjaciela”?! Niech to jasna cholera!– Cześć, Tony – odezwał się głos w słuchawce.Bretano rozpoznał go dopiero po sekundzie.– Gdzie jesteś, Al? – zapytał sekretarz obrony.– W Norfolk.Nie wiedziałeś, że jestem na USS „Gettysburg” i wprowadzam nowe oprogramowanie do ich wyrzutni przeciwlotniczych? Przecież to był twój pomysł, prawda?– Chyba tak – odparł po namyśle Tony Bretano.– Wygląda na to, że już od dawna wiedzieliście o chińskich planach.– Prawdę powiedziawszy, to.– Sekretarz obrony na chwilę zamilkł.– Co masz na myśli?– Mam na myśli to, że jeśli komuchy z Pekinu wypuszczą na nas międzykontynentalną rakietę balistyczną, to system Aegis powinien rzeczywiście uratować nam tyłki, pod warunkiem, że symulacje komputerowe sprawdzą się w rzeczywistości.Powinny, bo to ja napisałem prawie cały program – ciągnął Gregory.Sekretarz Bretano nie miał ochoty przyznać się, iż tak naprawdę to nie pomyślał o ewentualności wystrzelenia przez Chińczyków międzykontynentalnych rakiet balistycznych.A powinien był o tym pomyśleć.Płacono mu za to, by przewidywał takie rzeczy.– W jakiej jesteście fazie?– Jeżeli chodzi o elektronikę, jesteśmy gotowi, ale nie mamy jeszcze rakiet na pokładzie.Są podobno składowane gdzieś w górze rzeki York.Kiedy je tu ściągną, będę mógł zainstalować program w głowicach naprowadzających.Jedyne rakiety, jakie mam na pokładzie i z którymi mogę się bawić, to te niebieskie, ćwiczebne.Dopiero teraz się tego dowiedziałem.Okręt jest teraz w pływającym suchym doku.Za kilka godzin mają nas spuścić do wody [ Pobierz całość w formacie PDF ]