[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wszyscy byli mniej więcej w tym samym wieku, mieli azjatyckie rysy i nosili niemal identyczne ubrania.Rozpoznanie zabrało mu co prawda tylko niecałe osiem sekund, ale nie miał już czasu, by się zastanawiać.Nauczył się jednak zwracać uwagę na wszystko, co dzieje się wokół niego, i szybko porządkować zebrane fragmenty mozaiki.Zrozumiał, że wchodzi prosto w pułapkę.W zamykającą się pułapkę.Nie wiedział dokładnie, kim są wrogowie, gdzie jeszcze stoją, a nawet ilu ich w sumie jest.Ale znał pozycje tych pięciu.Szedł, próbując opanować zdenerwowanie i podejmując rozpaczliwe wysiłki, by nie dać po sobie poznać, że dostrzegł napastników.Kirsten była już w połowie schodów, a mężczyźni, którzy wyłonili się ze stanowisk przy drzwiach hotelu, wyraźnie zbliżali się do niej.To mogło znaczyć tylko jedno: bez względu na to, kto ich przysłał, wiedzą coś o plikach Monolith Technologies.Musiał natychmiast wydostać ją z potrzasku.Ale jak?Spojrzał na chodnik przed hotelem i wpadł na pewien pomysł.Nie tracąc ani chwili, sięgnął do kieszeni sportowej kurtki po telefon, otworzył klapkę i wcisnąwszy jeden z przycisków szybkiego wybierania, wywołał zakodowany numer Kirsten.Prosił Boga, żeby jej aparat był włączony i żeby - jeśli tak jest - natychmiast przyjęła rozmowę.Kirsten była już niemal na chodniku, gdy w jej torebce rozdzwonił się telefon.Przystanęła, spojrzała w stronę Maxa i uśmiechnęła się.Przyciskał telefon do ucha.Czy zamierzał podroczyć się z nią w ten sposób, zanim do niej dotrze?Oparłszy się o barierkę, postawiła na schodach aktówkę i odebrała.- Cześć, widzę, że wreszcie.- Nic nie mów.Nie mamy czasu - przerwał jej.Zdezorientowana, popatrzyła na niego i stwierdziła, że twarz ma równie poważną jak ton głosu.- Max, co się stało?- Powiedziałem, żebyś była cicho i słuchała.Żołądek podszedł jej do gardła.Przełknęła ślinę, skinęła głową i zacisnęła dłoń na telefonie.- Kilka kroków przed tobą, po prawej, jest postój taksówek.Podejdź do jednej z nich tak szybko, jak tylko możesz, ale nie biegnij.Znów skinęła głową, spoglądając na niego zdziwionym, pytającym wzrokiem.Przecież zbliżał się do niej z przeciwnej strony.O co mu chodzi?Nagle jej niedowierzanie i zaniepokojenie przerodziły się w paniczny strach.Dysk.Boże, to ma na pewno związek z.- Chcę, żebyś wskoczyła do taksówki i natychmiast stąd spadała.Wkrótce się z tobą skontaktuję.Zrozumiałaś?Po raz trzeci skinęła głową.- Ruszaj! - ponaglił ją.Serce biło jej jak oszalałe.Wrzuciła telefon do torebki, podniosła aktówkę i zaczęła pospiesznie pokonywać ostatnie stopnie schodów, zmierzając w kierunku taksówki.Dwaj członkowie zespołu uderzeniowego znajdujący się najbliżej kobiety dostrzegli, że zatrzymała się na schodach i wyciągnęła z torebki telefon komórkowy.Potem spojrzeli w dół ulicy, na Blackburna, zobaczyli, że on też korzysta z telefonu, i natychmiast zorientowali się, iż zostali zdemaskowani.Jeden z nich podniósł dłoń, by dać o tym znać pozostałym.Po kilku sekundach zauważyli, że kobieta ruszyła w dół schodów i dotarła do ich podstawy, lecz wtedy - zamiast do Blackburna - poszła w kierunku postoju taksówek.Obaj mężczyźni przyspieszyli kroku, przepychając się między ludźmi.Byli przekonani, że są na tyle blisko, iż zdołają przeciąć jej drogę.Blackburna wciąż dzieliło od Kirsten kilkanaście kroków, gdy zobaczył, jak jeden z napastników odwraca głowę w jej stronę, potem spogląda na niego, a następnie przekazuje jakiś sygnał swoim kompanom.Niedobrze, pomyślał.Jeśli mężczyzna dostrzegł, jak korzystali z telefonów, nie musi wcale być geniuszem, by domyślić się, że rozmawiali ze sobą i że zasadzka nie jest już żadną tajemnicą.Sygnał przekazany kompanom mógł być zarówno ostrzeżeniem, jak i ponagleniem do działania.Kirsten dotarła już do chodnika, odwróciła się plecami do Maxa i szybkim krokiem ruszyła ku postojowi, gdzie w długim rzędzie czekały na klientów brązowo-beżowo-niebieskie taksówki Comfortu.Dwaj mężczyźni, którzy pilnowali drzwi hotelowych, odwrócili się i poszli za nią.Gdy znaleźli się między nim a dziewczyną, Blackburn na moment stracił Kirsten z oczu.Zacisnąwszy zęby, Max runął na grupę kobiet ze zwisającymi z ramion torbami na zakupy, a następnie przedarł się przez gromadkę biznesmenów w ciemnych garniturach.Podążał za dwoma napastnikami, robiąc, co w jego mocy, by nie zacząć biec.Gdyby pobiegł, tamci dwaj z pewnością poszliby w jego ślady, a nie miał przecież pewności, czy zdoła ich wyprzedzić albo czy w tłumie nie znajduje się jeszcze jakiś członek bandy, którego nie zdołał rozpoznać i który jest nawet bliżej Kirsten niż ci dwaj.Zbliżył się do napastników, potem jeszcze trochę, a kiedy wreszcie znalazł się tuż za ich plecami, wyminął ich łukiem z lewej strony, schodząc z krawężnika i ponownie wchodząc na chodnik.Był teraz pomiędzy nimi a kobietą [ Pobierz całość w formacie PDF ]