[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Jeszcze nie czas! - wściekała się.- To nie jest jeszcze czas koniunkcji! Teraz nie może się to wydarzyć!Chciałem jednak znaleźć Konowała, a Kopeć zaczął już protestować przed bliskością tej kobiety.Pomknęliśmy w górę, strasząc wrony, zostawialiśmy za sobą wyraźny ślad w mrowiącym się stadzie.Miałem nadzieję, że Duszołap nie będzie na tyle czujna, by się w tym połapać.Zdarzały się chwile, gdy miałem wrażenie, że wie o mojej obecności.Przeważnie miało to miejsce, kiedy coś wyrywało mnie z mego miejsca w czasie.Konowała nietrudno było odszukać.Galopem pędził do obozu, ciągnął za sobą, niby kometa, warkocz wron.Jego potężny, czarny ogier niemal płynął ponad ziemią.Zwiększyłem pułap, aby zobaczyć, czy gdzieś jeszcze nie dzieją się jakieś godne uwagi wydarzenia.Kopeć zdawał się uradowany możliwością przebywania w górze, gdzie szybują orły.Znaleźliśmy się wyżej niż kiedykolwiek dotąd, powierzchnia ziemi stała się tak odległa, że nie potrafiłem już wyróżnić na niej tak nieznaczących szczegółów jak ludzie czy zwierzęta, aż wreszcie już tylko największe dzieła człowieka odcinały się od śnieżnego tła.Dandha Presh lśniła na północy niczym wyszczerzone kły.Kłębiące się na zachodzie, ciemne chmury zapowiadały nadejście jeszcze bardziej ponurej pogody.Na południu zaś równina szarego kamienia rozbłyskiwała iskrami, jakby zaścielały ją świeżo wybite monety.Znikała w oddali i rozpływała się w szarej nicości, jednakże na granicy pola widzenia coś majaczyło w tej szarości.Cała północna ściana Przeoczenia wyglądała, jakby stała w ogniu.Spłynąłem w dół i przekonałem się, iż Wyjec oraz Długi Cień połączyli swe siły i zgotowali kontratak wymierzony przeciwko żołnierzom broniącym szczytu murów.Po chwili Pani przyszła swoim ludziom z pomocą.Każdy, kto tylko był w stanie posługiwać się bambusową tuleją, strzelał zażarcie, czasami z pozoru zupełnie na oślep.Zalewane powodzią wszelakich ogni powietrze lśniło jakimiś cząstkami, które przywiodły mi na myśl zorze, polarną, jaką widywaliśmy już całe wieki temu, gdy Kompania przebywała w Krainie Kurhanów.Żaden z tych strzępów nie był większy od talerza.Fruwały wszędzie dookoła niczym roje komarów.Powietrze wypełniał dźwięk, jakby setki stalowych ostrzy cięły je z rozmachem.Wgryzały się we wszystko prócz kamieni najgęściej poznaczonych ochronnymi zaklęciami Długiego Cienia.Pani znajdowała się bardzo blisko skraju tymczasowej wioski wzniesionej dla uchodźców z Ziem Cienia.Otaczała ją ta sama grupka akolitów co zazwyczaj, gotowych odeprzeć każdy bezpośredni atak.Cokolwiek robiła, zawsze efektem były owe klingi światła miotane przez powietrze, które zmuszały obrońców do ukrycia się, sprawiając jednocześnie, iż Wyjec i Długi Cień nazbyt byli nimi zajęci, aby sprawiać kłopoty jej samej lub jej żołnierzom.Sztychy światła w ścisłym tego słowa znaczeniu nie znajdowały się pod bezpośrednią kontrolą Pani, ale krążyły wokół punktu, nad którym miała panowanie.przynajmniej przez większość czasu.Wieża runęła i zwaliła się do wnętrza fortecy.W powietrze wzniósł się mieniący rozmaitymi kolorami słup pyłu, po chwili rozproszył go zwiastujący burzę wiatr z zachodu.Zewnętrzne ściany fortecy, niedawno jeszcze pyszniące się nieskazitelną barwą słoniowej kości, obecnie znaczyła plątanina skaz.Ludzie zajmujący się jej sprzątaniem musieli być nieźle wkurzeni.Czarna plamka w oddali, która była Starym, już zdążyła dotrzeć do swoich kwater.Wiedziałem, że przede wszystkim będzie chciał zobaczyć się ze mną.Niechętnie więc porzuciłem imponujące widowisko i powróciłem do swego ciała.- Co się tu, u diabła, dzieje? - To były pierwsze słowa Jednookiego, gdy zlazłem z wozu.Wydarzenia w fortecy musiały wywrzeć na nim wielkie wrażenie, ponieważ cały przepełniony był ochotą do działania.Jedzenie i woda już na mnie czekały.- Konował zaraz tu będzie.Opowiem wam za jednym zamachem.Jakby moje słowa miały magiczną moc - w tym samym momencieStary ukazał się na grzbiecie najbliższego wzgórza i ruszył w naszą stronę.Zeskoczył z siodła, zanim jeszcze jego ogier zdążył zaryć się kopytami w ziemię.Jęknął i twardo wylądował.- Opowiadaj.- W lot pojął, że czekaliśmy na niego.Opowiedziałem mu wszystko, czego się dowiedziałem.Włączywszy fakt, że widziałem, jak rozmawiał z siostrą swej żony właśnie w tym momencie, gdy uderzyła fala gówna.Przez cały czas trwania opowieści spoglądał ponad moją głową w stronę Przeoczenia.Wyraz jego twarzy był chłodny, niewzruszony.Zasugerowałem, że Pani jednak, moim zdaniem, w żadnej mierze nie przekroczyła swoich uprawnień w ramach istniejącej struktury organizacyjnej.To chłodne spojrzenie spoczęło teraz na mnie.Spokojnie spojrzałem mu w oczy.Kilka nieprzyjemnych spotkań z Kiną potrafi zdziałać cuda, jeśli chodzi o banalne troski tego świata.- Co ty kombinujesz, Murgenie?- Skoro nie mówisz nikomu, co jest grane, to potem musisz zaakceptować, jeśli ruszą naprzód i zajmą się wykonywaniem swojej roboty.Myślałem, że zacznie krzesać iskry zębami.Wychudły, sparszywiały kundel przebiegł obok i w biegu chapnął szczękami zaskoczoną wronę.Odgryzł jej skrzydło.Wszystkie chyba wrony na świecie rzuciły się na niego, zanim zdążył się nacieszyć swym obiadem.- Jakie to symboliczne - powiedział Jednooki.- Patrzcie! Czarne wrony.Czarny pies.Wieczna walka.- Czarny filozof - mruknął Konował.- Czarna Kompania.Konował zmienił temat.- Chodźmy, utniemy sobie krótką pogawędkę z moją szanowną ukochaną.Gdzie ona jest, Murgenie?Powiedziałem mu.- Idziemy.- Ale musiał jeszcze zatrzymać się na chwilę, by przywdziać kostium Stwórcy Wdów.Co dało mi czas na pożyczenie od Thai Deia jego szarej klaczy i wysforowanie się do przodu.Konował zmarszczył brwi, ale o nic nie zapytał, gdy już mnie dogonił.Thai Dei nalegał na to, by udać się z nami, chociaż musiał biec teraz kłusem, aby dotrzymać nam kroku.Nie udało mu się.Mnie, rzecz jasna, również.Nawet jeśli Pani i Stary mieli jakąś ostrą sprzeczkę, kiedy przybyłem na miejsce, było już po wszystkim.Być może później uda mi się cofnąć z Kopciem w czasie i dowiedzieć, co się stało podczas ich spotkania.Gdy znalazłem się na miejscu, oboje stali wpatrzeni w wysokie, białe mury i zastanawiali się, jak najlepiej wykorzystać zaistniałą sytuację.Pani właśnie mówiła:- Obawiam się, że nasze rezerwy bambusowych tub powoli się wyczerpują.Pewne jest natomiast, że Długi Cień przynajmniej raz wyśle przeciwko nam cienie.- Mówiła po tagliańsku.Nie dbała więc o to, kto może słyszeć jej słowa [ Pobierz całość w formacie PDF ]