[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- W ten sposób wariatka uratowała ci życie.Baśkamilczała długą chwilę.- No, chyba tak - przyznała niepewnie.- Już jej nawettego kapelusza nie żałuję, świeć Panie nad jej duszą.Słuchaj.Mam wrażenie,że mówiłaś, że wiesz, kto to był.Rzeczywiście wiesz czy bredziłaś w malignie? -Rzeczywiście wiem.I cholernie mi się to nie podoba.Obawiam się, że wszelkieżarty się skończyły, będę musiała powiedzieć to majorowi.- Może najpierwpowiedz mnie - zaproponowała Baśka, od razu zdenerwowana.- Ostatecznie to chybamnie dotyczy? Milczałam aż do Gagarina.Zjechałam w prawo, na nieużywany odcinekulicy i zatrzymałam się.Byłam wściekła, ale cała sprawa wydawała mi się jużteraz do reszty pogmatwana i tylko Baśka mogła cokolwiek wyjaśnić.Postanowiłam,że jeśli ciągle jeszcze będzie się wygłupiać, nakicham na wszelką lojalność.-Dotyczy cię, dotyczy - powiedziałam ze złością.- Krótko cię już będziedotyczyć, jeśli nie przestaniesz robić z siebie kretynki.Nie ma obawy, prędzejczy pózniej on cię upoluje.Pojąć tylko nie mogę, jaki ma w tym interes.- Kto,na litość boską?! - Właściciel pojazdu, który wykończył waszą wariatkę.Poznałamten samochód, znałam go przed laty doskonale.Obejrzałam go sobie teraz, mójreflektor dobrze świeci, nic się nie zmienił, ma ten sam placek na lewym tylnymbłotniku.- Co to za samochód? - Stary, zielony peugeot 404.-Czyj.?!- Nie wiesz czyj? Zdawało mi się, że powinnaś to wiedzieć.- Nie denerwujmnie, na miłosierdzie pańskie!!! Czyj?!!! Zawahałam się, bo mi to z trudemprzechodziło przez gardło.- Gawła, oczywiście - mruknęłam posępnie.W Baśkęjakby piorun trafił.Zaniemówiła na moment, zamarła z otwartymi ustami,poderwała się i opadła z powrotem na fotel.Patrzyła na mnie z osłupiałą zgrozą.- Tylko niech cię tu zaraz szlag nie trafi - powiedziałam zgryzliwie.- Jeszczemi tego brakowało.Baśka w pewnym stopniu odzyskała głos.] - Jesteś pewna.?Chcesz powiedzieć, że Gaweł.? Jezus kochany, jesteś pewna.?! - Nie madrugiego takiego zielonego peugeota z plackiem na zadnim błotniku.I z obdrapanąPL-ką na tylnej szybie.Gaweł jezdził nim od sześciu lat, ostatnio jezdzimercedesem, ale tego peugeota nie sprzedał."Widziałam go u niego w garażu paręmiesięcy temu.To Gaweł cię przejechał i chciałabym wreszcie się dowiedzieć, coon tu robi, w tej całej obłąkanej imprezie.Baśce trzęsły się ręce, kiedyzapalała papierosa.Wyglądała na ogłuszoną i widać było, jak rozpaczliwieusiłuje odzyskać odrobinę równowagi.- Co za bydlę - powiedziała ochryple.- Ikretyn.Nie, słów mi brakuje.W życiu bym nie przypuszczała.Myślałam.Nie,nie podejrzewałam go o to.Mściwe, bezwzględne bydlę.Dobrze mi tak, o ranyboskie, pojęcia nie mam, co zrobić.- Udzielasz informacji trochę chaotycznie- rzekłam z naganą.- Może jednak spróbuj mówić całymi zdaniami.Zrobiła siępotężna draka? - Zrobiła się.Potężna, że ho ho! - Według mojej opinii to tyjesteś sprężyną całego interesu.Czy się nie mylę? - Nie mylisz się.Jestem.Aleto ja jestem wszystkiemu winna.To przeze mnie.Przeze mnie i przez tegomałomównego lorda, co pyska nie raczy otworzyć, przez Donata! %7łeby jedno słowopowiedział wcześniej.! Nie, nieprawda, uczciwie mówiąc, też bym robiła tosamo.Ale może nie, on sam uważa, że nie wszystko jedno, to przez niego iprzeze mnie, ale bardziej przeze mnie.! - Opanuj się - powiedziałam surowo.-Pójdziesz do więzienia razem z Denatem, posadzą was w jednej celi, Janka i Pawełstrasznie się ucieszą.Co przez ciebie? Baśka wzięła głęboki oddech.- Przezemnie rąbnęli te cholerne znaczki Marcina - wyznała z ponurą determinacją.- Toja przyprowadziłam do niego tych bandziorów na brydża.Nie wszystkich razem,oddzielnie.Nie wiedziałam nawet, że oni się znają.A Donat wiedział.Też byłwtedy, parę razy był, co najmniej o jednym wiedział, że to oszust, kanciarz izłodziej.%7łeby był jedno słowo powiedział.! Nic, zamurowało go, milczał jaknagrobek na cmentarzu, powiedział, owszem, ale dopiero potem.Głupio mówił, żemyślał, że ja ich znam.Półgłówek! - Skoro przyprowadzasz kogoś na brydża,naturalne jest mniemać, że go znasz - zauważyłam krytycznie.- Wiadomo jak Donatuwielbia do czegokolwiek się wtrącać.- I jeszcze Donat widział, jak oni łazilii szukali po kątach! - wykrzyknęła Baśka w okropnym wzburzeniu.- Jedynytrzezwy, bo był samochodem! I też się, cholera ciężka, nie wtrącał, teżpowiedział o tym, jak już było za pózno.!!! A wiedział, że się znają!!! -Czekaj.Kto się zna? - Ci bandyci między sobą! Wiedział, że to jest jedna żulia!- Skąd wiedział? On ma mało do czynienia z żulią.- Kiedyś dawno, jeszcze jakpracował w wykonawstwie, była sprawa kradzieży materiałów budowlanych.Byłświadkiem, nie słyszałaś o tym? Poznał ich wtedy, wszystko o nich wiedział [ Pobierz całość w formacie PDF ]