[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ściskając papierosa tak mocno, że prawie stawał się częścią ust, Oliveira słuchał jej, zezwalał na przytulanie się, powtarzał sobie chłodno, że nie jest nikim lepszym niż ona i że w najgorszym wypadku zawsze pozostaje mu Heraklitowa kuracja.Może prawdziwym przesłaniem Ciemnego było właśnie to, czego nie napisał, zezwalając, aby głos uczniów przekazał legendę po to, by kiedyś ktoś o wrażliwym uchu właściwie ją odebrał.Bawiło go, że po przyjacielsku i niesłychanie matter of fact[71] Emmanučle rozpinała go, podczas gdy on zastanawiał się, że może Ciemny zanurzył się w gnoju po szyję wcale nie będąc chorym, nie mając żadnej puchliny, po prostu stwarzając metaforę, której jego świat nie byłby mu przebaczył w formie sentencji ni też lekcji, a która w ten sposób przemyciła się przez linię czasu i połączyła w jedno z teorią, zaledwie trochę żenujący drobiazg obok wstrząsającego diamentu panta rhei, barbarzyńska terapeutyka, którą nawet Hipokrates byłby potępił, tak jak ze względów higienicznych byłby również potępił fakt, że Emmanuele powoli przewalała się na swego biednego, pijanego przyjaciela i poplamionym taniną językiem pokornie lizała mu członek, podtrzymując palcami jego zrozumiałą wątłość, gaworząc doń jak do oseska czy też kota, całkowicie obojętna odbywającym się ponad jej głową kontemplacjom i zagłębiona w funkcji, która - aczkolwiek pozbawiona przyszłości - pochodziła ze współczucia i chęci, aby nowy był zadowolony ze swej pierwszej nocy bezdomnego włóczęgi, żeby może drażniąc tym Celestyna troszkę się w niej zakochał, żeby zapomniał o tym, co mamrotał w swym barbarzyńskim języku, podczas gdy obsuwał się coraz niżej i niżej, i, zbliżając się do mety, wreszcie minął ją z westchnieniem, kładąc rękę na włosach Emmanuele i wierząc przez ćwierć sekundy (choć to musiało być piekło), że to włosy Poli, że raz jeszcze Pola pochyla się nad nim wśród meksykańskich ponchos, pocztówek Klee i „Kwartetu” Dur-rella, ażeby dawać mu rozkosz i samej tę rozkosz z zewnątrz odbierać, leżąc obok uważna, analizująca i obca, aż do chwili gdy ona także zacznie żądać swojej części i przytulać się do niego drżąc, błagając, żeby ją wziął i maltretował, z ustami poplamionymi jak syryjska bogini, jak Emmanuele, która właśnie podnosiła się, tarmoszona przez policjanta, i gwałtownie siadała mówiąc: On faisait rien, quoi.[72] - i nagle w szarości, która nie wiadomo skąd wypełniła pasaż, Oliveira otworzył oczy i zobaczył - sam groteskowo porozpinany - obok swoich nóg nogi policjanta, butelkę wina, która potoczyła się kopnięta, drugi kopniak w udo, wściekłe uderzenie w łeb Emmanuele, która skuliła się jęcząc, i sam nie wiedząc jak znalazł się na klęczkach (jedynej pozycji odpowiedniej, aby corpus delicti, współdziałając z jego wysiłkiem, wręcz cudownie się zmniejszył i znalazł z powrotem w spodniach), bo przecież nie stało się nic, ale to absolutnie nic, ale jak tłumaczyć to policjantowi, który ciągnął ich do stojącej na placu karetki, jak wytłumaczyć Babs, że inkwizycja to jednak było co innego, a Osipowi, przede wszystkim Osipowi, że wszystko się załatwi i że jedyną rzeczą przyzwoitą było cofnięcie się, aby nabrać rozpędu, pozwolić sobie na upadek, żeby potem, może, móc się podnieść, Emmanuele, po to, żeby potem, może.- Niech pan jej pozwoli odejść - zwrócił się z prośbą do policjanta - biedaczka jest jeszcze bardziej zalana niż ja.Pochylił głowę w sam czas, aby uniknąć uderzenia.Inny policjant schwycił go za pasek i za jednym zamachem wrzucił do wozu.Na niego cisnęli Emmanuele, śpiewającą coś jak gdyby Le Temps des cerises.Pozostawili ich w wozie samych i Oliveira roztarłszy sobie obolałe udo dołączył swój głos do Le Temps des cerises, jeżeli to było to.Karetka ruszyła jak wyrzucona z katapulty.- Et tous nos amours - wrzeszczała Emmanuele.- Et tous nos amours - powtórzył Oliveira, wyciągając się na ławce i szukając papierosa.- Wiesz, stara, że tego nawet Heraklit.- Tu me fais chier - powiedziała Emmanuele i wybuchnęła głośnym płaczem.- Et tous nos amours - rozdarła się jeszcze raz pomiędzy jednym szlochem a drugim.Oliveira usłyszał śmiech policjantów, którzy patrzyli na nich przez kraty.„Chciałem mieć spokój, no to zdaje się, że będę go miał aż za dużo.Trzeba go tylko wykorzystać, bracie, nic z tego, o czym myślisz”.Dobrze by było móc zatelefonować i opowiedzieć swój zabawny sen, ale trudno, szkoda gadać, każde swoją drogą, leczenie puchliny wodnej wymaga cierpliwości, gówna i samotności.W dodatku klub jest rozwiązany, a to, co jeszcze pozostaje do rozwiązania, jest tylko kwestią czasu.Samochód zahamował na jakimś rogu, a kiedy Emmanučle darła się quand il reviendra, le temps des cerises, jeden z policjantów uchylił okienka i uprzedził ich, że jeżeli nie będą cicho, połamie im wszystkie kości, więc ułożyła się na podłodze twarzą do ziemi, płacząc wniebogłosy, Oliveira zaś oparł nogi o jej tyłek i wygodnie usadowił się na siedzeniu.W klasy gra się małym kamyczkiem, który należy popychać czubkiem buta.Elementy gry: chodnik, kamyczek, but i piękny rysunek kredą, najchętniej kolorową.Na górze jest Niebo, na dole jest Ziemia, trudno jest trafić kamyczkiem w Niebo, prawie zawsze źle się jakoś obliczy i kamyk wylatuje poza rysunek.Powoli jednak nabiera się zręczności koniecznej, by przechodzić z jednego kwadratu do drugiego, i któregoś dnia może się uda wyjść z Ziemi i przenieść kamyczek do samego Nieba.(Et tous nos amours - szlochała Emmanučle w podłogę).Na nieszczęście, zanim ktokolwiek nauczy się przenosić swój kamyk do Nieba, nagle kończy się dzieciństwo, i wpada się w książki, w lęk, w spekulacje na temat innego Nieba, do którego również trzeba umieć znaleźć drogę.A ponieważ skończyło się dzieciństwo (je n'oublierai pas le temps des cerises[73] - waliła nogami w podłogę Emmanučle), zapomina się, że aby się dostać do Nieba, potrzeba kamyka i czubka buta.Co jednak wiedział Heraklit, siedzący w gównie, Heraklit, a może i Emmanučle cała w smarkach, au temps des cerises, albo tych dwóch pederastów, którzy nie wiadomo kiedy znaleźli się w rogu karetki (chociaż wiadomo, przecież drzwi otwarły się i zamknęły wśród wrzasków, chichotów i gwizdków) i śmiejąc się do rozpuku patrzyli na Emmanučle leżącą na ziemi i Oliveirę, który chciał zapalić, ale nie mógł znaleźć ani papierosa, ani zapałek, przy czym wcale nie pamiętał, że policjant zrewidował mu kieszenie, et tous nos amours, et tous nos amours.Kamyk i czubek pantofla, to, co Maga wiedziała tak dobrze, on o tyle gorzej, a klub średnio, i co od czasów dzieciństwa w Burzaco czy też na przedmieściach Montevideo wskazywało prostą drogę do Nieba, bez Wedanty, bez teorii Zen, bez eschatologii: osiągnąć Niebo kopiąc mały kamyk (nosić swój krzyż? Fatalnie nieprzenośny obiekt [ Pobierz całość w formacie PDF ]