RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.I to przez ciebie, bo unikałaś mnie jak ognia.- Co ci jest, Thomas?- Trzęsie mnie.Jestem spięty i potrzebuję towarzystwa, żeby się rozluźnić.- Upijemy się, ale tylko trochę.- Umoczyła wargi w al­koholu i zarzuciła Thomasowi nogi na kolana.Wstrzymał oddech jak człowiek cierpiący katusze.- O której lecisz? - spytała.Callahan wypił jednym haustem wino.- O wpół do drugiej.Bez przesiadek na krajowe w Wa­szyngtonie.O piątej mam się zarejestrować, o ósmej uro­czysty obiad.Niewykluczone, że później wyjdę na ulicę i zawyję z nie zaspokojonej miłości.- Może nie będziesz musiał - uśmiechnęła się.- Może zostaniesz u mnie na noc.Ale najpierw porozmawiajmy.Callahan odetchnął z ulgą.- Mogę rozmawiać przez dziesięć minut, potem stracę panowanie nad sobą.- Co masz w planie na poniedziałek?- Osiem godzin górnolotnej debaty nad przyszłością Pią­tej Poprawki.Następnie komitet organizacyjny przedstawi sprawozdanie z pierwszego dnia konferencji i nikt go nie zaakceptuje.We wtorek kolejna debata, kolejne sprawoz­danie, może burzliwa wymiana zdań? Potem zakończymy obrady i nie osiągnąwszy niczego wrócimy do domów.Przylecę późnym wieczorem we wtorek i chciałbym nie zwlekając spotkać się z tobą.Poszlibyśmy do jakiejś miłej restauracji, a potem zabrałbym cię do siebie na intelektu­alną pogawędkę i rozwiązły seks.Gdzie pizza?- W kuchni.Zaraz przyniosę.Głaskał jej nogi.- Nie odchodź.Wcale nie jestem głodny.- Po co jeździsz na te konferencje?- Należę do stowarzyszenia wykładowców prawa, jestem profesorem i różni ludzie spodziewają się, że będę prze­mierzał kraj i uczestniczył wraz z bandą wykształconych idiotów w spotkaniach i konferencjach kończących się sprawozdaniami, których nikt nie czyta.Gdybym nie po­jechał, dziekan pomyślałby sobie, że nie wnoszę wkładu w życie uniwersyteckie.Darby dolała mu wina.- Jesteś cynikiem, Thomas.- Wiem.Miałem ciężki tydzień.Rzygać mi się chce, jak pomyślę, że niedługo banda neandertalczyków zacznie poprawiać konstytucję.Od dziesięciu lat żyjemy w pań­stwie policyjnym.Nie mogę nic na to poradzić, więc pewno rozpiję się na dobre.Darby sączyła wino i wpatrywała się w Callahana.Grała cicha muzyka, w pokoju panował półmrok.- Szumi mi w głowie - powiedziała.- Jak zwykle.Wypijasz półtora kieliszka i odchodzisz w niebyt.Gdybyś była Irlandką, mogłabyś pić przez całą noc.- Mój ojciec był w połowie Szkotem.- Za mało.- Callahan oparł skrzyżowane nogi na sto­liczku do kawy i wyciągnął się.Delikatnie masował jej kostki.- Czy mogę pomalować ci paznokcie u stóp?Milczała.Traktował jej stopy jak fetysz i przynajmniej dwa razy w miesiącu malował jej paznokcie jasnoczerwonym lakierem.Widzieli podobne scenę w filmie Bill Durham i choć Callahan nie był tak schludny i trzeźwy jak Kevin Costner, Darby pozwalała mu na tę poufałość i cie­szyła się wraz nim owym wyjątkowym poczuciem bliskości.- Nie malujemy dzisiaj?- Może później.Wyglądasz na zmęczonego.- Odpoczywam.Moje ciało wypełnia straszliwa męska żądza i nie zniechęcisz mnie, mówiąc, że jestem zmęczony.- Napij się jeszcze wina.Callahan spełnił jej prośbę, po czym ułożył się wygodniej na sofie.- No dobra, panno Shaw.Więc kto to zrobił?- Zawodowcy.Nie czytujesz gazet?- Ale kto stoi za zawodowcami?- Nie wiem.Po tym, co zaszło tej nocy, wszyscy jed­nogłośnie obstawiają Armię Podziemia.- Z wyjątkiem ciebie.- Owszem.Nikogo nie aresztowano, co potwierdza moje wątpliwości.- Wytypowałaś więc jakiegoś tajemniczego podejrzane­go, o którym reszta narodu nie ma bladego pojęcia.- Teraz nie jestem już taka pewna.Poświęciłam trzy dni na sprawdzenie wszystkich faktów, napisałam nawet eleganckie podsumowanie na moim komputerku i wydru­kowałam na drukarence pierwszą wersję raportu, który w świetle ostatnich wydarzeń nadaje się do kosza.Callahan spojrzał na nią uważnie.- Chcesz powiedzieć, że przez trzy dni nie chodziłaś na zajęcia, ignorowałaś mnie, bawiłaś się w Sherlocka Hol­mesa i wszystko na nic?- Niczego jeszcze nie wyrzuciłam.Raport leży na stole.- Nie pojmuję tego! Cały tydzień umierałem z tęsknoty i nie pisnąłem ani słowa, bo wiedziałem, że cierpię w słu­sznej sprawie.Złożyłem się w ofierze dla dobra kraju i pomyślności jego mieszkańców, łudząc się, że usłyszę dzisiaj, a najdalej jutro, kto to zrobił.- To nie jest takie proste.Grzebanie w aktach sądowych nie wystarczy.Morderstw nie łączy żadna wspólna nić, żaden ślad czy choćby poszlaka.O mało nie przepaliłam obwodów w komputerach na wydziale prawa [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wblaskucienia.xlx.pl