[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Promieniej¹c przygl¹da³y siê twarzy matki, gdy wreszcie zdjê³a ostatni¹ warstwê opakowania i po³o¿y³a na stole ksi¹¿kê.Dr fil.Elsie Smithon ParsonsJak postêpowaæ z dzieæmiZarys psychologii dziecka do u¿ytku rodziców.- Niech mamusia jeszcze zobaczy, co napisane na karcie tytu³owej - powiedzia³a April.By³a tam dedykacja:„Ukochanej Matce od kochaj¹cych dzieci - Diny, April i Archiego”.Marian Carstairs prze³knê³a g³oœno œlinê.- Ach, jaka piêkna ksi¹¿ka! Dziêkujê wam!- Bêdziemy czytaæ mamusi co dzieñ jeden rozdzia³ - powiedzia³a Dina.- Na przemian, jednego dnia ja, a drugiego April.Wyliczy³yœmy, ¿e w ten sposób przeczytamy ca³y tom w ci¹gu dwudziestu dwóch dni, z niedzielami w³¹cznie.- Œwietny pomys³! - zawo³a³a Marian.Popatrzy³a w zadumie na tytu³ ksi¹¿ki, potem w oczy córek.- Czy to nie jest przypadkiem delikatna forma krytyki mojego postêpowania w stosunku do was? - spyta³a.- Ach, nie! Mamusiu, co znowu! - krzyknê³a Dina.- My tylko.Zanim Dina zd¹¿y³a wspomnieæ o uwadze, rzuconej przez porucznika Billa Smitha, April pospieszy³a wyjaœniæ:- Jesteœmy doprawdy najzupe³niej zadowolone z wychowania - powiedzia³a.- Podoba nam siê sposób, w jaki mamusia z nami postêpuje.Myœla³yœmy jednak, ¿e dla pewnoœci.- Czy mamusi ta ksi¹¿ka naprawdê siê przyda? - zatroska³a siê Dina.- Ale¿ cieszê siê z niej szalenie! I jeszcze bardziej cieszê siê z was.- My za mamusi¹ wprost szalejemy! - oœwiadczy³a Dina.- Ja za wami szalejê jeszcze bardziej szaleñczo - odpowiedzia³a matka.- My szalejemy jeszcze bardziej szaleñczo od najwiêkszego szaleñca - przelicytowa³a Dina.April nabra³a tchu.- Ale jeszcze nie oszaleliœmy z kretesem - uspokoi³a matkê i przytykaj¹c palce do dolnej wargi zabe³kota³a: - Be be be be.- Gdzie to Archie znikn¹³? - spyta³a nagle Dina.- By³ tu jeszcze przed minut¹ - odpar³a April rozgl¹daj¹c siê doko³a.Dina z³o¿y³a d³onie w tr¹bkê, ¿eby hukn¹æ na brata, ale April zatrzyma³a j¹ w ostatniej chwili szturchniêciem.- S³uchaj - powiedzia³a.Zapad³a cisza.- Archie jest w piwnicy.Rzeczywiœcie od schodów piwnicy dolatywa³y powolne, ostro¿ne st¹pania.W progu stan¹³ Archie, rozczochrany, czerwony, uœmiechniêty b³ogo.Taszczy³ przed sob¹ ogromne pud³o.Wniós³ je na werandê i postawi³ u stóp matki: - Masz!Pud³o by³o szczodrze, chocia¿ po amatorsku owiniête ozdobnym papierem i przewi¹zane kolorow¹ wst¹¿k¹.Tu i ówdzie wyd³ubano w nim dziury na wylot.Przypiêty kartonik du¿ymi literami g³osi³: „Dla Mamusi - kochaj¹cy syn Archie”.Na oczach zgromadzenia pud³o zaczê³o nagle podrygiwaæ.April odskoczy³a z cichym piskiem.Z wnêtrza odpowiedzia³ jej pisk podobny, nik³y i s³aby, lecz niew¹tpliwy: - Miau!- Ach, Archie! - szepnê³a matka.- Bo widzi mamusia - t³umaczy³ Archie - kociêta kotki matki Admira³a w³aœnie podros³y w sam raz do oddania i wybra³em dwa naj³adniejsze.Ju¿ s¹ nauczone porz¹dku i w ogóle, a mamusia przecie¿ lubi ma³e koty.- Uwielbiam! - odpar³a matka.- S¹ takie malutkie, ¿e jedz¹ niewiele - zachwala³ Archie.Z pud³a zawtórowa³o mu nowe: - Miau!- Ach, Archie, otwórz prêdzej, chcê je zobaczyæ!- Zaraz - odpowiedzia³ Archie.- To jest prezent mamy.Mama tylko ma prawo otworzyæ.Matka rozwi¹za³a wst¹¿kê, z³o¿y³a porz¹dnie papier.Pud³o podrygiwa³o coraz gwa³towniej.Wreszcie zdjêto pokrywê.We wnêtrzu sta³a miseczka z mlekiem i druga z jedzeniem oraz ma³a tacka z piaskiem.Wœród tego wszystkiego krêci³o siê dwoje maleñkich koci¹t, jedno czarne jak atrament, drugie bia³e jak œnieg, a oba z zatroskanymi pyszczkami.- Ach, jakie urocze! - zawo³a³a matka.- Niech je mamusia weŸmie na rêce - prosi³ Archie.- One wtedy zawsze mrucz¹.Matka wyjê³a kociêta, usadowi³a na swoich kolanach.Mrucza³y rzeczywiœcie bardzo sympatycznie.April i Dina pog³aska³y je delikatnie.Kociêta zamrucza³y g³oœniej,- Nazywaj¹ siê Kleksik i Apsik - wyjaœni³ Archie.April, która w³aœnie lekko skroba³a Kleksika pod brod¹, podnios³a nagle zaniepokojone oczy.- Czy aby Jenkins siê nie obrazi? - spyta³a.- Jenkins ju¿ siê z nimi zapozna³ - odpar³ Archie.- Zobaczysz!I wybieg³ na podwórko w poszukiwaniu Jenkinsa, zajêtego polowaniem na resztki wczorajszego podwieczorku.Przyniós³ go wkrótce na werandê [ Pobierz całość w formacie PDF ]