[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.I tak bym chciał przekonać pana, że szczęściadla nas nie ma, nie będzie i nie powinno być.Bo my musimy pracować, tylko pracować, aszczęście przypadnie w udziale dopiero naszym dalekim potomkom.(pauza) Jeśli nie ja, tochoć potomkowie potomków moich.(Fiedotik i Rode ukazują się w sali jadalnej; siadają i cicho nucą brzdąkając na gitarze)TuzenbachPan twierdzi, że nie wolno nawet marzyć o szczęściu.A jeżeli jestem szczęśliwy?WierszyninNie.Tuzenbach(klasnąwszy w dłonie śmieje się) Nie rozumiemy się widocznie.Jak mam pana przekonać?(Masza cicho śmieje się)Tuzenbach(pokazuje jej palec)Proszę, może pani się śmiać.(do Wierszynina) Nie tylko za dwieście czy trzysta, ale nawet zamilion lat życie będzie takie jak było.%7łycie jest wciąż takie samo, pozostaje niezmienne, arządzi się własnymi prawami, które nas niewiele obchodzą, bo chyba nigdy nie poznamy ichdo głębi.Wędrowne ptaki, na przykład żurawie, lecą sobie i lecą i gdyby nawet były zdolnedo jakichkolwiek myśli, obojętnie, wielkich czy małych, to i tak muszą lecić, nie wiedząc,dokąd i po co.Ptaki lecą i będą lecieć, choćby nawet wśród nich roiło się od Bóg wie jakichfilozofów.Niech filozofują, ile chcą, byle tylko leciały.MaszaA sens?TuzenbachSens.Proszę, śnieg pada.Jaki w tym sens? (pauza)MaszaMnie się zdaje, że człowiek powinien być wierzący, przynajmniej powinien szukać wiary, boinaczej pustka, pustka.%7łyć i nie wiedzieć, po co lecą żurawie, po co rodzą się dzieci, po cosą gwiazdy na niebie.Albo trzeba wiedzieć, po co się żyje, albo wszystko to fraszka, funtakłaków niewarte.(pauza)WierszyninA jednak szkoda, że młodość minęła.MaszaGogol mówi: jak nudno żyć na tym świecie, proszę państwa!TuzenbachA ja powiem: jak trudno z wami dyskutować, proszę państwa! Niech was nie znam.Czebutykin(czytając gazetę) Balzac brał ślub w Berdyczowie.(Irina nuci)CzebutykinMuszę to nawet zapisać sobie w notesie.(zapisuje) Balzac brał ślub w Berdyczowie.(czytagazetę)Irina(zamyślona nad pasjansem) Balzac brał ślub w Berdyczowie.TuzenbachKości rzucone: Pani Maszo, podałem się do dymisji.MaszaWiem.I nie widzę w tym nic dobrego.Nie lubię cywilów.TuzenbachWszystko jedno.(wstaje) Jestem brzydki, czyż nadaję się do wojska? Wszystko jednozresztą.Będę pracował.Ach, choć jeden dzień w życiu przepracować, ale tak, żebywieczorem przyjść do domu, zwalić się na łóżko i natychmiast zasnąć! (idąc do sali jadalnej)Robotnicy chyba śpią mocno.Fiedotik(do Iriny)Dzisiaj na Moskiewskiej i Pyżykowa kupiłem dla pani kolorowe kredki.I ten scyzoryczek.IrinaCiągle traktuje mnie pan jak dziecko, a ja przecież już wyrosłam.(bierze kredki i scyzoryk; zzachwytem) Jakie śliczne!FiedotikSobie też kupiłem scyzoryk.proszę zobaczyć.ostrze, tu drugie ostrze, tu trzecie, żebydłubać w uchu, to nożyczki, to do czyszczenia paznokci.Rode(głośno) Doktorku, ile pan ma lat?CzebutykinJa? Trzydzieści dwa.(śmiech)FiedotikZaraz nauczę panią innego pasjansa.(rozkłada karty)(przynoszą samowar; przy samowarze krząta się Anfisa; po chwili wchodzi Natasza i teżkrząta się koło stołu; wchodzi Solony, wita się i siada przy stole)WierszyninJaki wiatr!MaszaTak.Obrzydła mi ta zima.Prawie zapomniałam, jak wygląda lato.IrinaPasjans wyjdzie, już widać.Jedziemy do Moskwy.FiedotikWłaśnie, że nie wyjdzie.Niech pani zobaczy, ósemka padła na dwójkę pik (śmieje się) Toznaczy, że nie pojedzie pani do Moskwy.Czebutykin(czyta gazetę)Cycykar.Tam szaleje ospa.Anfisa(podchodzi do Maszy)Maszo, córuchno, herbata podana.(do Wierszynina) Panie pułkowniku, dobrodzieju, prosimy,jeśli łaska.MaszaPrzynieś tu herbatę, nianiu.Ja tam nie pójdę.IrinaNianiu!AnfisaI-idę!Natasza(do Solonego)Niemowlęta rozumieją wszystko. Dzień dobry, Bobusiu, powiadam.Dzień dobry,najmilszy! A on spojrzał na mnie tak mądrze.Pan myśli, że przeze mnie przemawia tylkomatka, ale tak nie jest, zapewniam pana.To niezwykłe dziecko [ Pobierz całość w formacie PDF ]