RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Trochę to odnas daleko, ale dzięki pańskiemu ojcu taki jest brak robotników, że przysłano stamtąd pomnie.Nie dałem się prosić, choć miałem gdzie indziej pilną robotę.Pracuję dla tego starego,bo mi to sprawia przyjemność.Ale, jak się pan domyśla, nie przyjmuję zapłaty.I tak jestemmu dość winien za to, co dla mnie zrobił. Nie ścierpł, byś darmo dla niego pracował. Będzie musiał ścierpieć, bo wcale o tym nie będzie wiedział.Czy on w ogóle wie, co siędzieje u niego na folwarkach? Robi ogólne obliczenie pod koniec roku i nie troszczy się oszczegóły. A jeśli mu dzierżawcy policzą dniówki, tak jakby za nie zapłacili? Musieliby to być oszuści, tymczasem są to uczciwi chłopi; widzi pan, ludzie są tacy,jakimi ich uczynią inni.Nikt nie okrada starego Boisguilbault, choć nie byłoby łatwiejszejrzeczy na świecie; ale że on nie krzywdzi i nie uciska nikogo, nikt więc nie ma potrzeby gooszukiwać ani brać więcej, niż mu się należy.To nie tak jak pański ojciec.Ten liczy, spierasię, pilnuje, a tymczasem okradają go i wiecznie będą okradać; tak wyglądają te świetneinteresy, które będzie robił całe życie.Janowi udało się rozerwać i niemal pocieszyć Emila.Ten człowiek o prawym, śmiałym istanowczym charakterze miał dobroczynny wpływ na naszego bohatera, który poszedł spaćnieco uspokojony, otrzymawszy obietnicę, że się dowie nazajutrz, jak są do niego usposobienirodzice Gilberty.Jan ręczył, że otworzy im oczy na to, jakie motywy kierują jegopostępowaniem, a jakie postępowaniem pana Cardonnet.Cierpienie czyni nas słabymi iufnymi, a kiedy brak nam odwagi, najlepiej uczynimy składając swój los w ręce człowiekaenergicznego i stanowczego.Jeśli nie zdoła on rozwiązać tak łatwo, jak sobie pochlebia,naszych życiowych trudności, to w każdym razie styczność z nim dodaje nam sił, otuchy, jegoufność udziela się nam niepostrzeżenie, dzięki czemu potrafimy sobie dalej radzić sami.174  Ten chłop, którego ojciec mój ma w pogardzie  myślał Emil zasypiając  ten nieuk, tenbiedak, ten prostaczek, pomógł mi bardziej niż pan de Boisguilbault; a kiedy prosiłem Boga,by mi zesłał doradcę, oparcie, zbawcę  przysłał mi swego najuboższego i najpokorniejszegosługę, który w dwóch słowach wskazał mi, na czym polega mój obowiązek.O, ileż siły maprawda w ustach tych istot o zdrowych i czystych instynktach! Jakże nasza wiedza jest pustaw porównaniu z mądrością ich serc! Ach, ojcze, ojcze! Bardziej niż kiedykolwiek czuję, żejesteś ślepy, a nauka, jaką mi dał ten chłop, jest zarazem najsurowszym potępieniem dlaciebie!Emil, choć usnął z nieco spokojniejszym sercem, dostał w nocy dość silnej gorączki.Człowiek ogarnięty duchową rozterką przestaje dbać o siebie i bronić ciało przed chorobą.Nie zdaje sobie sprawy, że jest wycieńczony głodem, nie zważa na to, że zlany potem lubtrawiony gorączką wystawia się na wilgoć i chłód.Nie czuje pierwszych symptomówchoroby; dopiero kiedy choroba całkowicie nim owładnie, doznaje pewnej ulgi w tymoderwaniu od cierpień duchowych, łudzi się, że nie będzie długo nieszczęśliwy, że umrzeraczej, a świadomość, iż nie starczy mu sił na to, aby znosić wieczne cierpienia, już jestpewną dla niego pociechą.Pan de Boisguilbault przez cały dzień czekał na swego młodego przyjaciela, toteż ogarnąłgo wielki niepokój, gdy Emil do wieczora się nie zjawił.Margrabia przywiązał się szczerzedo naszego bohatera, a choć się z tym przed nim nie zdradził, nie mógł się już obejść bez jegotowarzystwa.Czuł głęboką wdzięczność dla tego szlachetnego dziecka, niezrażonego jegochłodem i smutkiem, które upierało się zrazu, by czytać w jego sercu, a potem przyrzekłszymu iście synowskie przywiązanie święcie swej obietnicy dotrzymywało.Ten smutny starzec,uchodzący powszechnie za nudziarza, który, zniechęcony do życia, przesadzał sam przedsobą swoje mimowolne wady, znalazł przyjaciela wówczas, gdy mu się zdawało, że nic mujuż nie pozostaje poza śmiercią samotną, przez nikogo nieopłakiwaną.Emil pojednał goprawie z życiem; margrabia oddawał się czasem złudzeniu, że jest ojcem tego młodzieńca,który powoli zżywał się z jego domem, dzielił jego poważne rozrywki, porządkowałbibliotekę, przeglądał książki, objeżdżał konie, a nawet czasem, chcąc mu oszczędzićkłopotów, załatwiał za niego jakąś sprawę  który wreszcie znajdował przyjemność w jegotowarzystwie, jak gdyby przywiązanie zatarło różnice wieku i upodobań.Przez dłuższy czas starzec miewał nawroty nieufności, starał się włączyć Emila w orbitęswej dziwacznej mizantropii, ale mu się to nie udało.Na próżno tłumaczył sobie przez trzydni, że tylko brak zajęcia i ciekawość sprowadzają do niego gościa spragnionego poważnejrozmowy i dyskusji filozoficznej.Gdy tylko jednak ukazała się w jego samotni ta twarzuśmiechnięta, szczera, otwarta i śmiała, czuł, jak odżywa w nim nadzieja, i spostrzegłwkrótce, że na dobre pokochał Emila, nie bacząc, iż może być jeszcze nieszczęśliwszy, gdybynieufność wróciła.Słowem, choć przeżył całe życie, a zwłaszcza ostatnie dwadzieścia lat wtrosce o to, by oszczędzać sobie wzruszeń, których jak mu się zdawało, nie jest już zdolnydzielić, nie tylko poddał się na nowo ich władzy, lecz nie mógł znieść myśli, by miały mu byćodebrane [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wblaskucienia.xlx.pl