[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.– Dziękuję za życzliwe słowa, panie Hazara-Khan.To nieoczekiwany zaszczyt gościć cię tego roku pośród nas.– Pogoda w Durbinie jest okropna – odpowiedział ambasador z roztargnieniem, strojąc pocieszne miny do małego Borrika.Przypomniał sobie nagle swój wiek i pozycję.Wyprostował się.– A poza tym.Wasza Wysokość – dorzucił poważniejszym tonem – mamy tu pewną niewielką sprawę, której omawianie chciałbym wkrótce skończyć.Dotyczy ona przebiegu nowej granicy, tu na Zachodzie.– W twoim przypadku, mój drogi Abdurze – Arutha parsknął śmiechem – „niewielkie sprawy” stają się poważnymi problemami.Wcale mi się nie spieszy, aby znowu zasiąść z tobą po przeciwnych stronach stołu rokowań.No, ale oczywiście przekażę skrupulatnie Jego Wysokości wszelkie sugestie, które zechcesz nam przedstawić.Ambasador Keshu skłonił się lekko.– Jestem gotów rozpocząć rozmowy, gdy tylko Wasza Wysokość będzie dysponował czasem.Arutha udał, że nagle dostrzegł straż przyboczną Abdura.– Nie widzę ani twoich synów, ani pana Daoud-Khana.Dlaczego nie towarzyszą ci w podróży?– Zajmują się sprawami mego ludu w Jal-Pur.Zwykle sam je nadzoruję, ale musiałem pojawić się tutaj.– A to kto? – spytał Arutha, wskazując czterech strażników.Wszyscy mieli na sobie kruczoczarne szaty.Nawet pochwy szerokich, zakrzywionych mieczów też były tej samej barwy.Chociaż ich strój przypominał ubiory ludzi pustyni, jednak różnił się w widoczny sposób od wszystkich, które Książę widział na mieszkańcach Kesh.– To izmalici.Wasza Wysokość, osobista straż przyboczna, nic więcej.Arutha przemilczał odpowiedź ambasadora.Krąg osób wokół dzieci powoli malał.Izmalici byli znani szeroko jako wspaniała straż przyboczna, najdoskonalsza ochrona klasy wyższej w Imperium Wielkiego Keshu.Z drugiej jednak strony krążyły plotki, że to doskonale wyszkoleni szpiedzy i od czasu do czasu – zabójcy do wynajęcia.Ich zdolności obrosły legendą.Powszechnie sądzono, iż byli w stanie niezauważeni dostać się wszędzie, a następnie niepostrzeżenie wycofać się.Ustępowali w tym jedynie duchom.Anicie niezbyt się podobało, że jest zmuszony gościć pod swym dachem ludzi, którzy niewiele się różnili od zawodowych morderców.Abdur miał jednak oczywiście prawo do osobistej ochrony, a poza tym ambasador Keshu z pewnością nie pojawiłby się w Krondorze z kimś, kto mógłby stanowić jakiekolwiek, choćby najmniejsze, zagrożenie dla Królestwa.– Będziemy musieli również przedyskutować zagadnienie ostatnich żądań Queg.Chodzi o zagwarantowanie prawa zawijania do portów Królestwa – dorzucił po chwili Hazara-Khan.Arutha zaniemówił ze zdziwienia.Po chwili zaskoczenie zniknęło z jego twarzy, a zamiast niego pojawiła się otwarta irytacja.– A o tym pewnie usłyszałeś od przypadkowo spotkanego na ulicy rybaka albo może jakiś marynarz szepnął ci słówko, gdy schodziłeś na ląd?– Wasza Wysokość, Kesh ma przyjaciół w wielu miejscach.– odpowiedział ambasador z przymilnym uśmieszkiem.– Hm, oczywiście w tej sytuacji nie ma co wspominać o Cesarskim Korpusie Wywiadowczym Keshu, ponieważ obaj dobrze wiemy, że.– w tym miejscu Hazara-Khan włączył się i dokończył zdanie razem z Księciem – że taka grupa w ogóle nie istnieje.Abdur Rachman Memo Hazara-Khan skłonił się nisko.– Czy Wasza Wysokość pozwoli.? Arutha odkłonił się lekko.Ambasador Keshu pożegnał się z pozostałymi.Książę spojrzał na Jimmiego.– I co, łobuzy, dyżurowanie padło dzisiaj na was? Co się stało?Jimmy wzruszył ramionami, informując w ten sposób, że to nie był jego pomysł.Arutha usłyszał, że żona daje wskazówki piastunce i odsyłają z dziećmi do pokoju.– Chyba musieliście nieźle narozrabiać skoro DeLacy wkurzył się na was? No, ale przecież nie możemy dopuścić, abyście zostali pozbawieni całej przyjemności, prawda? Słyszałem, że dziś po południu miał się odbyć wyjątkowo ważny mecz piłki kopanej do beczki.Jimmy udał kompletne zdziwienie, a twarz Lockleara rozjaśniła się momentalnie.– Taa.chyba tak – bąknął Jimmy wymijająco.Orszak książęcy skierował się do wnętrza pałacu.Arutha skinął na chłopców, by poszli za nim.– No to nie ma wyjścia.Zajrzymy na chwilę na boisko i zobaczymy, jak im leci, dobra?Jimmy puścił oko do Lockleara.– A poza tym [ Pobierz całość w formacie PDF ]