[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Już czas, już czas zaśpiewała pod nosem.Nie przestając się kołysać, spojrzała namaga.Twarz miała równie zasuszoną, jak stare ciało, za to oczy błyszczące szaleństwem.Trisujrzał w nich przebłysk świadomości i jeszcze coś.Strach. O, tak, przyszedłeś.Powoli wchodził w głąb izby. Poznajesz mnie, Alyzzo? To ja, Tris Drayke.Zaledwie dwa lata temu uszedł z życiempo zamachu stanu, którego dopuścił się Jared.Tris, Soterius, Carroway i jeszcze jeden przyjaciel,Harrtuck, chcieli uciec strażom Uzurpatora, najmując się do karawany Maynarda Lintona jakopomocnicy przy rozstawianiu namiotów w drodze poza granice Margolanu.Alyzza, wtedypodróżująca z karawaną wiedzma, jako pierwsza rozpoznała dopiero co rozbudzoną w nimmagię, moce, których on sam jeszcze nie rozumiał i nie potrafił ich kontrolować.Ona i Carinazostały jego pierwszymi nauczycielkami, podczas gdy on zmagał się z mocą, aby go niezniszczyła.Pewnej nocy właśnie Alyzza przystawiła mu nóż do gardła, zdecydowana raczejdowiedzieć się, z kim ma do czynienia, niż pozwolić zaistnieć następnemu MrocznemuPrzywoływaczowi.Staruszka, nucąc i zmierzając tanecznym krokiem w jego kierunku, wyglądała jak żywytrup. Króla, króla, wszyscy witają króla wyśpiewała. Niechaj wojowie mężni idziewczyny niezamężne przyjdą, oto wszyscy witają króla. Były to słowa popularnej piosenki,śpiewanej w tawernach, jednak melodia została zastąpiona nieharmonijną melorecytacją.Poplecach Trisa przebiegł dreszcz.Spojrzał w oczy czarodziejki.Płonęły w nich jednocześnie ogień i strach, ale równieżprzebiegła inteligencja. Co widzisz, Alyzzo? Czego się boisz? Be! Przestraszył się, bo krzyknęła niespodzianie. Nie powiem nic złego naprzeklętych, abyśmy ich nie spotkali niebawem. Tym razem cytowała tekst sztuki, granejczęsto przez lokalnych bardów z okazji świąt.Przedstawienie cieszyło się popularnością wśródbywalców karczm z racji upiorów, wychodzących z grobów na rozkaz MrocznegoPrzywoływacza. Gdzież spotykają się potępieni, jeśli nie przy świetle księżyca? podjął Tris,przypominając sobie wers z dramatu.Oczy Alyzzy rozbłysły, a na twarzy wykwitł bezzębnyuśmiech. Nie chodz przy świetle księżyca, mój panie, albo stawiasz swą duszę na szali.Oto trupyw zaroślach, a dimonny przy drodze.W noc taką, jak ta, miej pod ręką sól oraz żelazo. GłosAlyzzy przeszedł w konspiracyjny szept, chociaż wciąż mówiła słowami ze sztuki.Tris rzuciłokiem na niemal pusty pokój.Pod każdą ścianą widniały białe ścieżki soli.Kamienne ścianypokrywały runy, a wydrapane kształty wypełniało coś ciemnego.Tris podejrzewał, że to krew zpozdzieranych paznokci i strupów na dłoniach Alyzzy.Okrąg na kamiennej podłodze zostałwyrysowany prawdopodobnie węglem; przylegający doń warkocz ze szmat miał zapewne służyćjako zaczarowane podłoże.W czterech kątach i pomiędzy nimi leżały żelazne wióry.Sól i żelazo dwa podstawowe składniki amuletów mających chronić przed złem.Tris wysilał pamięć, by przypomnieć sobie graną po karczmach sztukę.Widział ją dawnotemu.Carroway zapewne wyrecytowałby całość z pamięci, niestety, daleko w Mrocznej Ostoileczył pokiereszowana rękę.Mag skupił się i przypomniał sobie kolejny wers. Dzika Horda nadciąga z północnym wiatrem.Dusze to jednak, a nie rogate głowyruszyły, gdy róg myśliwski zagrał.Kryj się.Twarz Alyzzy pojaśniała.Tris czuł, że uczestniczy w zaszyfrowanej grze. Gdzież się schować przed rogiem Bezimiennej? Gdzie dusza znajdzie schronienie? Czyjest tu Przywoływacz, który ją ukryje?Tris gwałtownie wciągnął powietrze.Tego wersu nie pamiętał.Opowieść Bezimiennej, oósmym aspekcie Zwiętej Pani, wyjawiana przez Boginię w przebraniu Bezkształtnej,przemierzającą okolicę na zimnym, jesiennym wietrze i zbierającą żniwo dusz.Słyszał, jakmówiono, że wielu wieśniaków pilnuje się, by nie znalezć się pod gołym nocnym niebem nakilka tygodni przed Zwiętem Zmarłych.Boją się, że usłyszą dzwięk rogu Bezimiennej, cooznaczałoby wezwanie do jej drużyny potępionych na czas polowania. Ja jestem tym Przywoływaczem, Alyzzo odpowiedział, patrząc jej w oczy.Posiadam moc, by cię obronić.Powiedz, co widzisz. Widzę, widzę, odległe, odległe morze.Morze, które wszyscy musimy przekroczyć.Szare i zimne, ciemne i głębokie.Nim właśnie płynie statek, statek.Płynie po mnie. List od Cama! I informacja, że Alvior odpłynął dziwnym statkiem za Morze Północne.Cam sądzi, że jego brat przypłynie z powrotem, razem z mrocznym magiem.Alyzza może i jestobłąkana, ale swój rozum ma. Słyszysz dzwon, którego ja nie mogę usłyszeć, Alyzzo powiedział spokojnie.Pozwól, bym posłuchał go z tobą.Nie zrobię ci krzywdy.Pozwól, bym słuchał go przez ciebie.Alyzza z sykiem wypuściła powietrze. Nie szła bym tą drogą, mój chłopcze, choć całe złoto moje.Czy to król, czy królowa,czy żebrak, żaden głupiec nie wraca z ciemnego szlaku. Znów piosnka, tym razem o tym, jakzdesperowany człowiek umawia się ze śmiercią. Dzwony, Alyzzo.Pozwól mi usłyszeć dzwony.Staruszka nieśpiesznie wyciągnęłaprzed siebie zdeformowaną dłoń.Wbrew szaleństwu zatrzymała ją tuż przed barierą Trisa, dająctym samym do zrozumienia, że widzi magiczną ochronę i rozpoznaje ją należycie.Nie opuszczając osłony, Tris wysuną! magię poprzez tarczę, po czym dotknąłrozpostartej dłoni Alyzzy i przeniósł ich oboje na Płaszczyzny Ducha, zabezpieczając staruszkęswoją mocą.Wyczuwał możliwości jej magii, silnej, choć zdeformowanej na wzór kościstych rąkkobiety.Duch Trisa urósł, a gdy rozbita i poszarpana osłona Alyzzy opadła, musnął mocą umysłczarodziejki.Usłyszał natychmiast.Dzwięk niski i odległy jak grzmot błyskawicy albo uderzeniespadającego kamienia.Niepodobny do tych odgłosów, a jednak podobny.Głęboki i wibrującydzwięk na przemian to wzmagał się, to zanikał.W chwili wzmocnienia piętrzył się w głowie iwypierał myśli, za to kiedy cichł, zawisał niebezpiecznie na granicy słuchu, grożąc, że powróci.Carroway powiedział kiedyś, że istnieją pewne akordy, które słuchane bez przerwy są zdolnedoprowadzić do obłędu.Docierały też do Trisa wieści o torturach przy użyciu dzwiękówpotęgujących ból ofiar.Do tej pory sądził, że nie ma nic gorszego niż odgłosy z pola bitwy ikrzyki umierających, tymczasem coś w tym dalekim huku głęboko w jego umyśle rozbrzmiewałopierwotnym strachem.Usuwało w kąt rozum, naukę i wszelkie ślady współczesnej cywilizacji, usamej podstawy kładąc czysty zwierzęcy instynkt [ Pobierz całość w formacie PDF ]