[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Noc ciągnęła się w nieskończoność, aż wreszcie, po północy, usłyszałem niepewne kroki.- Konował?- Wejdź - odpowiedziałem.Był to Goblin.Bez światła nie widziałem dokładnie jego twarzy, ale odniosłem wrażenie, że nie przynosi dobrych wieści.- Kłopoty?- Tak.Nie możemy go wydostać.- O czym ty, do diabła, mówisz? Co to znaczy?- To znaczy, że nie posiadamy odpowiednich umiejętności, talentu.Do tego potrzeba kogoś większego niż my.Jesteśmy za słabi, Konowale.Klauni z paroma podręcznymi zaklęciami.Może Milczek mógłby coś zrobić.Włada innym rodzajem magii.- Może lepiej weźcie się w garść.Gdzie jest Jednooki?- Odpoczywa.To było dla niego straszne.Naprawdę wykończyło go to, co tam zobaczył.- A co to było?- Nie wiem.Byłem tylko jego duchowym przewodnikiem i musiałem wyciągnąć go, zanim również wpadł w pułapkę.Wiem tylko, że nie wydostaniemy Kruka bez pomocy.- Cholera - zakląłem.-Do stu tysięcy diabłów.Goblin, nie wygramy, jeśli Kruk nam nie pomoże.Nie wiem nawet, czego dotyczą te dokumenty.Połowy z nich nigdy nie przetłumaczę.- Nawet z pomocą Tropiciela?- Fakt, on zna TelleKurre.Tylko zajmie nam to mnóstwo czasu.Kruk musi znać dialekty.Przetłumaczył kilka fragmentów.Pozostaje jednak pytanie, co tutaj robił.Dlaczego znów upozorował swoją śmierć i zwiał, zostawiając Pupilkę?Może wyciągałem pochopne wnioski, a może chwytałem się naiwnej ludzkiej nadziei, że gdy tylko odzyskamy Kruka, nasze kłopoty się skończą.- Co my zrobimy? - zastanawiałem się głośno.Goblin wstał.- Nie wiem, Konowale.Na razie pozwólmy Jednookiemu stanąć na nogi i dowiedzmy się, przeciwko czemu stajemy.- Dobrze.Wyszedł, a ja położyłem się i próbowałem zasnąć.Gdy tylko mi się to udało, dopadł mnie koszmar o czymś, co leżało w błocie i mule, w który zamieniła się Kraina Kurhanów.36.CIĘŻKIE CZASYJednooki wyglądał strasznie.- To było potworne - powiedział.- Spójrz na mapę, Konowale.- Kiedy zbliżyłem się, wskazał jakiś punkt.- On jest tutaj.Utknął.Wygląda na to, że przebył całą drogę Bomanza aż do centrum, a wracając wpadł w kłopoty.- Jak? Nie rozumiem, o co w tym wszystkim chodzi.- Żałuję, że nie możesz tam wejść.Realność okropnych cieni.Właściwie powinienem się cieszyć, że nie możesz tego zrobić, bo na pewno spróbowałbyś.- Co oznacza ta szczelina?- Że ciekawość to pierwszy stopień do piekła.Jak w przypadku Bomanza.Nie.Uspokój się.- Zamilkł na moment.- Konowale, coś, co było tam uwięzione, jeden ze sług Schwytanych, znajdował się blisko ścieżki Bomanza.On był dla tego czegoś za silny, ale Kruk był amatorem.Myślę, że Goblin, Milczek i ja razem wzięci mielibyśmy z tym kłopoty, a przecież jesteśmy bardziej uzdolnieni, niż mógł być Kruk.Zlekceważył niebezpieczeństwa i wpakował się.Kiedy wychodził, to coś wepchnęło go na swoje miejsce, a samo uwolniło się.Zmarszczyłem brwi, nie całkiem rozumiejąc.- Coś wykorzystało go, by zachować równowagę starych zaklęć - wyjaśniał Jednooki.- Kruk został uwięziony w sieci starodawnych czarów.Gdzieś tutaj.Ogarnęło mnie uczucie graniczące z rozpaczą, jakiej poddaje się tonący.- Gdzieś? I nie wiecie?.- Nie.Bomanz musiał być uodporniony na mniejsze zło.Przynajmniej tuzina z tych maszkar nie zaznaczył na mapie, a powinien.- Co ci powiedział? Byliście w stanie porozumieć się?- Nie.Nie zdawał sobie sprawy z mojej obecności.Znajduje się w próżni zaklęć.Nie mogłem skontaktować się z nim tak, żeby mnie nie wciągnęła.Wyczułem tam małe zakłócenie równowagi, jakby to, co wyszło stamtąd, miało o jeden włos więcej niż to, co zostało.Próbowałem zbliżyć się do niego.To dlatego Goblin musiał mnie wyciągać.Wyczułem wielki strach i, nie pasujący do jego sytuacji, gniew.Myślę, że został schwytany tylko dlatego, że za bardzo się śpieszył, by zwracać uwagę na otoczenie.We śnie otrzymałem wiadomość.Chodziło o coś, co leżało w centrum.Ale co to było?- Myślicie, że cokolwiek się wydostało, będzie próbowało otworzyć Wielki Kurhan?- Możliwe.Poczułem kotłowaninę w żołądku.- Dlaczego by nie ściągnąć tutaj Pupilki? Mogłaby.Jednooki obdarzył mnie spojrzeniem mówiącym: nie bądź głupi.I miał rację.Kruk był mniej ważną osobą, którą mogliśmy stracić.- Dużemu chłopakowi podobałoby się to - kpił Goblin.- O, jakby mu się podobało.- Tutaj nic nie możemy zrobić dla Kruka - powiedział Jednooki.- Może pewnego dnia znajdziemy czarownika, który będzie mógł.Ale do tego czasu.- bezradnie wzruszył ramionami.- Lepiej zawrzyjmy pakt milczenia.Jeśli Pupilka dowie się prawdy, może zapomnieć o swojej misji.- Zgadzam się - odpowiedziałem.- Ale.- Ale co?- Myślałem o tym.Pupilka i Kruk.Myślę, że jest w tym coś, czego my nie widzimy.To znaczy, znając jego poglądy i sposób bycia, nie rozumiem, dlaczego odciął się i przyszedł tutaj? No, może żeby węszyć wokół Pani i jej gangu.Ale dlaczego pozostawiałby Pupilkę w niewiedzy? Rozumiecie, o czym mówię? Może nie byłaby taka smutna, jak sądzimy.Albo może z innych powodów.Jednooki patrzył na mnie z powątpiewaniem.Goblin przytaknął, a Tropiciel, jak zwykle, wyglądał na zakłopotanego.- A co z jego ciałem? - zapytałem.- Kompletny bezwład - odpowiedział Jednooki.- Nie mogę ręczyć, że zabranie go na Równinę nie spowoduje zerwania kontaktu między ciałem a duszą.- Stop.- Spojrzałem na Pudełko, a on na mnie.Mieliśmy jeszcze jedno wspólne zobowiązanie.Znałem jeden pewny sposób na pozbycie się kłopotów z ciałem Kruka, a jednocześnie na zabranie go z tego miejsca.Wydać go Pani.Rozwiązałoby to również kilka innych problemów.Na przykład udaremniłoby kolejną ucieczkę, planowaną przez jej męża, jak również wykrycie, co wydostało się na wolność.Pani skupiłaby się na tym, a Pupilka zyskałaby trochę czasu.Lecz co potem stałoby się z ciałem Kruka?Mógł być kluczem do naszego sukcesu lub porażki.Porzucić go, aby go uratować? Rozegrać to tak, żebyśmy mogli odzyskać go, zanim jego wiedza nas zniszczy? Zawsze istnieje jakieś ryzyko.- Spróbujmy inaczej - zaproponował Goblin.- Tym razem ja zajmę się sprawą, a Jednooki będzie osłaniał.Żałosne spojrzenie Jednookiego świadczyło, że już wcześniej spierali się o to.Nie odezwałem się.To był ich teren doświadczalny.- No i? - Goblinowi zależało na mojej opinii.- Jeśli uważacie, że warto.- Nie mamy nic do stracenia.Inny punkt widzenia też może pomóc.Może uchwycę coś, co on przeoczył.- To, że mam jedno oko, nie znaczy, że jestem ślepy - oburzył się Jednooki.Goblin wybuchnął gniewem, który także już wcześniej musiał w nim płonąć.- Nie traćcie czasu - powiedziałem.- Nie możemy zostać tu na zawsze.Czasami decyzje zapadają bez naszego udziału.W środku nocy zerwał się wiatr.Zbudził mnie chłód i szum drzew.Krople deszczu nieustannie stukały w plandekę namiotu.Bogowie, doprowadzało mnie to do szału.Jak Wieczni Strażnicy mogli zachować pozory zdrowego rozsądku? Trzęsłem się, aż wreszcie znowu zasnąłem.Poczułem, że ktoś potrąca mnie za ramię.- Mamy kłopoty - szepnął Tropiciel.- Nadchodzi kompania.Pies Zabójca Ropuch leżał w wejściu do namiotu i węszył.Nasłuchiwałem chwilę.Nic.Jednak nie miałem powodu, by nie wierzyć mu na słowo.Lepiej być ostrożnym niż martwym.- Co u Goblina i Jednookiego?- Jeszcze nie skończyli.- O rany.- Sięgnąłem po ubranie i broń.- Pójdę ich wytropić - powiedział Tropiciel.- Spróbuję ich odstraszyć albo odciągnąć [ Pobierz całość w formacie PDF ]