[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.— Ma rację, mówiąc, że nasze lenno stanie się nielogiczne, jeśli Dominator powstanie.— Zamigała palcami.— Muszę jednak zapytać, czy istnieje prawdziwe zagrożenie, czy to tylko podstęp? Wiemy przecież, na jakie intrygi ją stać.— Jestem pewien — zamigałem w odpowiedzi.— Ponieważ Kruk był pewien.Sprawdził to, zanim ludzie Pani zaczęli cokolwiek podejrzewać.O ile wiem, to właśnie on wywołał istotę, która ich przekonała.— A Goblin i Jednooki? Czy są bezpieczni?— Chyba tak.Nigdy nie słyszałem, żeby ich pojmali.— Należałoby trzymać ich pod kluczem.Te dokumenty nadal wzbudzają niepokój.— Nawet jeśli nie zawierają tajemnicy jej imienia, lecz tylko jej męża?— Chce mieć do nich dostęp?— Tak przypuszczam.Z jakiegoś powodu uwolniła mnie, ale nie potrafię dokładnie go określić.Pokiwała głową.— Tak myślałam.— Mimo to jestem przekonany, że w tym przypadku jest uczciwa.Musimy uznać Dominatora za większe i bezpośrednie niebezpieczeństwo.Przewidzenie sytuacji, w których mogłaby nas zdradzić, nie powinno być zbyt trudne.— I ma Kruka.A więc o to chodzi — pomyślałem.— Tak.— Zastanowię się, Konowale.— Nie zostało dużo czasu.— Nigdy nie ma go za dużo.Zastanowię się.Ty i twoja przyjaciółka tłumaczcie.Czułem, że zostałem zwolniony, zanim poznałem powód, z jakiego chciała zostać ze mną sama.Dziewczyna zachowała kamienną twarz, więc nic nie udało mi się z niej wyczytać.Nie spuszczając z niej wzroku, powoli ruszyłem w stronę drzwi.— Konowale — zamigała.— Zaczekaj.Zatrzymałem się i stało się.— Kim ona jest, Konowale?A niech to! Jednak nie wytrzymała.Ciarki przeszły mi po plecach.Miałem wyrzuty sumienia.Nie chciałem znowu kłamać.— Po prostu kobietą.— Nie szczególną kobietą? Szczególną przyjaciółką?— Przypuszczam, że jest szczególna.Na swój sposób.— Rozumiem.Poproś Milczka, żeby wszedł.Znów powoli wycofałem się do drzwi, ale nie zdążyłem ich otworzyć, bo przywołała mnie z powrotem.Usiadłem, zgodnie z poleceniem, a dziewczyna zaczęła chodzić.— Myślisz, że chłodno przyjęłam tę wspaniałą wiadomość — zamigała.— Masz mi za złe, że nie cieszę się, że Kruk żyje.— Nie.Myślałem, że to cię zaszokuje.Że przysporzy ci to cierpienia.— Szok, nie.Nie jestem zaskoczona.Cierpienie, tak.Ta wiadomość otworzyła stare rany i uczyniła je bardziej bolesnymi.— Patrzyłem zakłopotany, jak krąży po pokoju.— Nasz j Kruk.Nigdy nie dorósł.Nieustraszony jak głaz.Wolny od wyrzutów sumienia.Bystry.Twardy.Dziki.Tak? Tak.A zarazem tchórz.— Co? Jak możesz?— Wciąż ucieka.Wiele lat temu jego żonę wciągnięto w machinacje wokół Kulawca.Czy próbował dowiedzieć się prawdy? Zabił tych ludzi i uciekł z Czarną Kompanią, by zabić ich jeszcze więcej.Porzucił dwójkę dzieci bez słowa pożegnania.Była wzburzona.Wyjawiła mi tajemnice, których istnienie przeczuwałem.— Nie broń go — kontynuowała.—Przejrzałam go na wylot.Uciekł z Czarnej Kompanii.Myślisz, że ze względu na mnie? To był tylko pretekst, by uniknąć wyjaśniania faktycznego powodu.Dlaczego uratował mnie w tamtej wiosce? Ponieważ miał wyrzuty sumienia z powodu dzieci, które porzucił.Jako dziecko byłam osobą, w której mógł bezpiecznie ulokować swoje uczucia.Tylko że nie pozostałam dzieckiem, Konowale.I przez te wszystkie lata ukrywania się nie znałam żadnego innego mężczyzny.Powinnam lepiej wiedzieć.Widziałam, jak odtrącał ludzi, kiedy próbowali zbliżyć się w sposób, który nie był całkowicie jednostronny i pod jego kontrolą.Ale po tych okropnych rzeczach, które robił w Jałowcu, myślałam, że mogę być tą jedyną, która go zbawi.W drodze na południe, gdy uciekaliśmy przed ciemnym niebezpieczeństwem Pani i jasnym niebezpieczeństwem Kompanii, zdradziłam moje prawdziwe uczucia.Wyjawiłam mu najskrytsze marzenia, nurtujące mnie, odkąd stałam się wystarczająco dorosła, by myśleć o mężczyznach.Bardzo się zmienił.Był jak przestraszone zwierzę, schwytane w klatkę.Odetchnął z ulgą, gdy nadeszły wieści, że pojawił się Porucznik z garstką Kompanii.Oddał mnie wam i „umarł”.Podejrzewałam, że zaplanował to.Jakaś cząstka mnie zawsze o tym wiedziała.I dlatego nie jestem taka zdruzgotana, jakbyś sobie życzył.Tak.Na pewno wiesz, że czasami płaczę, aż zasnę.Płaczę za marzeniami małej dziewczynki.Płaczę, bo marzenia nie umrą, choć nie jestem w stanie ich zrealizować.Płaczę, ponieważ nie mogę mieć jedynej rzeczy, której naprawdę pragnę.Rozumiesz?Pomyślałem o Pani, o jej sytuacji, i przytaknąłem.To była moja jedyna odpowiedź.— Mam ochotę znowu płakać.Wyjdź, proszę.Powiedz Milczkowi, żeby przyszedł.Nie musiałem go szukać.Czekał za drzwiami.Patrzyłem, jak znika w sali konferencyjnej i zastanawiałem się, czy przypadkiem mi się nie przewidziało.W każdym razie dała mi do myślenia.43.PIKNIKCzas płynął nieubłaganie.Zanim się zorientowałem, cztery dni minęły jak z bicza trzasł.A niewiele czasu traciłem na spanie.Razem z Ardath tłumaczyliśmy, tłumaczyliśmy i tłumaczyliśmy.To znaczy, ona czytała, głośno tłumacząc, póki nie zdrętwiała mi ręka.Czasami zastępował mnie Milczek.Sprawdziliśmy również dokumenty, który przetłumaczyłem już wcześniej, szczególnie te, nad którymi pracowałem z Tropicielem i znaleźliśmy trochę błędów w interpretacji.Czwartego ranka wychwyciłem coś.Pracowaliśmy nad jedną z list imion.To zebranie musiało być tak liczne, że gdyby doszło do niego teraz, nazwałbym je wojną albo przynajmniej buntem.Bez przerwy, taki a taki z Panią Jakąś-tam — szesnaście tytułów, z których tylko cztery były sensowne.Zanim zwiastun skończył przedstawiać wszystkich, połowa musiała umrzeć ze starości.W każdym razie, w połowie listy usłyszałem, że lekko załamał się jej głos [ Pobierz całość w formacie PDF ]