RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dotąd ich nie spotkaliśmy, ale dawne plotki, które przyszły z Ziem Cienia wraz z falą najeźdźców, głosiły, że cienie oprócz szpiegowania mogą także zabijać.Dowódcy wojsk i królowie umierali w nazbyt dogodnych dla wroga momentach, by mogło istnieć jakieś inne wytłumaczenie.Być może śmierć dwojga Władców Cienia pozbawiła ich tej broni.Może zabijanie wyma­gało połączonego wysiłku.Miałam taką nadzieję, ale za bardzo na to nie liczyłam.Zastawiłam pułapkę i pospieszyłam do miejsca, w którym rozstałam się z Ramem.Pozostali już na mnie czekali.Ram zaczął mnie besztać.Scierpiałam to posłusznie.Zaczynałam go lubić, w szczególny, siostrzany sposób.Minęło już tak wiele czasu, odkąd ktoś się o mnie troszczył.Miłe uczucie.Kiedy Ram skończył, wtrącił się Abda.- Znaleźliśmy dwie drogi na dół.Żadna nie jest doskonała.Lepszej mogą używać również konni.Zlikwidowaliśmy pikiety.Posłałem ludzi na dół, na wypadek zmiany wart.Z tym mógł być problem.Pojawił się Klinga, prowadzony przez Narayana i Sindhu.- Zarobiłeś na skrócenie kary za dobre zachowanie - oznaj­miłam mu.Odchrząknął, przyjrzał się miastu.Wyjaśniłam, co zamierzam.- Nie spodziewam się osiągnąć wiele.Celem jest nękanie Wirującego Cienia, demoralizowanie jego ludzi i poinformowa­nie naszych w środku, że tu jesteśmy.Klinga spojrzał na zachodzące słońce i chrząknął ponownie.Łabędź i Mather przyłączyli się do nas.Przydadzą się.- Weźcie ze sobą ludzi Abda, pokaż drogę zejścia.Panie Mather, niech pan obejmie dowództwo piechoty.Sindhu, ty weźmiesz jeźdźców.Łabędź, Klinga, Narayan, Ram, idziecie ze mną.Chcę z wami pogadać.Mather i Sindhu zabrali się do roboty.Usunęliśmy się im z drogi.Zapytałam Wierzbę:- Łabędź, to twoi ludzie przywieźli wieści o tej awanturze, tam w dole.Opowiedz jeszcze raz wszystko, co wiesz.W trakcie jego opowieści wtrącałam pytania, ale nie uzyska­łam nawet połowy tych informacji, które były mi potrzebne.Nie, żebym się tego spodziewałaNa koniec Łabędź powiedział:- Jakaś trzecia strona rozgrywa swoją własną grę.- Tak - W pobliżu znajdowały się wrony.Nie wolno wymie­niać żadnych imion.- Nie ma najmniejszych wątpliwości, że napastnicy nosili kostiumy Pożeracza Żywotów i Stwórcy Wdów?- Najmniejszych.- A więc ci ludzie na dole wpadną w panikę, kiedy ich zoba­czą ponownie.Wkładaj zbroję, Ram.Podczas gdy rozmawialiśmy, Narayan kręcił się niespokojnie, na próżno usiłując coś wtrącić, jednym okiem wciąż popatry­wał na miasto.Wreszcie udało mu się dojść do głosu.- Coś się tam zaczyna dziać.- Zostaliśmy odkryci?- Nie sądzę.Nie wygląda na to, żeby się spodziewali kłopo­tów.Podeszłam bliżej i również spojrzałam.Po krótkiej obserwacji zasugerowałam:- Wieści się rozeszły.Są wstrząśnięci; Oficerowie starają się zapędzić ich do roboty.- Naprawdę chcesz na nich uderzyć? - zapytał Łabędź.- Trochę ich poszarpiemy.Tylko po to, by Mogaba wiedział, że ma tu przyjaciół.Dzień miał się ku końcowi.Kazałam ludziom zjeść zimną kolację i zbierać się do wymarszu.Ram przyniósł nasze zbroje i przyprowadził konie.- Zostały jeszcze dwie godziny do zmroku.Powinniśmy to zrobić, dopóki będą w stanie nas jeszcze zobaczyć.Narayan powiedział:- Tam, grupa czterystu, pięciuset ludzi.- Narayan wskazał ręką - Idą na południe, Pani.Sprawdziłam.Z takiej odległości trudno było osądzić, ale wyglądali raczej jak batalion roboczy niż uzbrojona kolumna marszowa.Ciekawe.Podobna grupa formowała się na północ od miasta.Pojawił się Sindhu.- Otrzymali wieści o wczorajszych wydarzeniach.Są strasz­nie roztrzęsieni.Uniosłam brew.- Podszedłem na tyle blisko, by słyszeć, jak rozmawiają.Wirujący Cień postanowił wykonać swój ruch.Ale nie wiem, o co chodzi.Odważnie, Sindhu.- Nie słyszałeś przypadkiem, gdzie można znaleźć Wirujące­go Cienia?- Nie.Odesłałam wszystkich do przydzielonych zajęć.Ram i ja nałożyliśmy zbroje.Ram przez cały czas milczał.Zazwyczaj zawsze coś mówił; nie miało to wielkiego sensu ale chociaż odrobinę uspokajało.- Jesteś strasznie małomówny.- Myślę.O wszystkim, co się zdarzyło w ciągu tych zaledwie kilku miesięcy.Zastanawiam się.- Nad czym?- Jeżeli świat jest naprawdę taki czarny, to chyba rzeczywi­ście przyszedł czas na Rok Czaszek.- Och, Ram.- Rzeczywiście nie myślał zbyt szybko, ale za to dogłębnie; teraz przechodził kryzys wiary wywołany bezpo­średnio wydarzeniami w gaju, ale w istocie wywodzący się z ziaren posianych znacznie wcześniej.Znowu zaczynał intere­sować się światem.Kina traciła oparcie.A mnie również niech cholera porwie - pozwoliłam Konowałowi przeniknąć przez ściany mej duszy i stałam się miękka w środku.Czułam już wystarczająco dużo, nie umiałam już po prostu wykorzystywać, a potem odrzucać ludzi.Być może ten miękki rdzeń był we mnie przez cały czas.Być może byłam jak ostryga [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wblaskucienia.xlx.pl