RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Ponieważ jesteś dowódcą!- Spałem, tak jak i ty! Bierz plecak i zamknij się! - Jednak nie zatrzy­mało to fali narzekań.Harold skrzywił się, kiedy wpakował ciężki ładunek na ramiona.Inni czuli ten sam ból, ale nie musieli nosić na plecach sześćdzie­siątki.- Nie zapomnij tego - powiedział Chavez, uśmiechając się złośliwie i po­dał Haroldowi fabrycznie nowy M-60.Razem z myśliwcami, helikopterami i czołgami, które przydzielono ich dywizji, ktoś wyżebrał dodatkowe karabi­ny maszynowe.Drużyna Harolda ciągnęła losy, aby wylosować szczęśliwca, który będzie niósł to draństwo.Harold przegrał losowanie w podejrzanych okolicznościach.Przywiązał teraz do szyi i ramion długą lufę broni ważącej ponad dzie­sięć kilo.Jego westchnienie wywołało śmiech pozostałych żołnierzy.- Ile ważysz, Stemp? - spytał Patterson.- Osiemdziesiąt? Człowieku, jesteś jak mrówka! Wiesz, że mrówki mogą unieść ciężar przekraczający dzie­sięć razy ich wagę?- Pieprz się - odpowiedział Harold, wzbudzając jeszcze głośniejszy re­chot.Ustawili się w jednym szeregu po lewej stronie drogi.- Naprzód! - padła komenda z czoła kolumny.Harold ruszył pochylony pod kątem trzydziestu stopni.Płuca bolały go od ciężaru ładunku na plecach.Pot spływał kroplami z czoła na szyję i dalej mimo porannego chłodu.W ciem­ności musiał ostrożnie stawiać nogi, żeby nie skręcić kostki na wybojach.Jak na złość droga wiodła pod górę.Harold czekał, a zespół manewrowy pod ciężkim ostrzałem czołgał się do przodu.Chińczycy dokładnie wiedzieli, gdzie znajdowali się Ameryka­nie, dokąd szli i co zamierzali.a zamierzali ich wybić do nogi.Patterson i pozostali posuwali się powoli w kierunku bunkra, praktycznie bez osłony.Ziemia drgała, a krzaki się kładły od impetu chińskich pocisków.Żołnierze bali się podnieść chociaż na centymetr, ale Harold widział, jak niektórzy za-trzymują się, by zabandażować niegroźne rany od rykoszetów lub skalnych odprysków.Żałował, że nie może im pomóc, ale miał leżeć płasko, dopóki jego dowódca nie da mu sygnału.Sygnał nadszedł, kiedy czterej ludzie z grupy szturmowej podeszli na sześć metrów od bunkra.Teraz drużyna Harolda miała odpowiedzieć ogniem.Wszyscy patrzyli, jak w ciszy dowódca odlicza czas do ataku.Na “raz” Harold podniósł swój M-60 i ułożył go na grzbiecie pokrytej mchem skały.Strzel­cy dookoła niego zaczęli celować w ciemny otwór w ziemi.Wystrzelili gra­naty, które wybuchły dookoła długiego otworu strzelniczego.Teraz nadeszła kolej Harolda.Wycelował karabin w otwór bunkra i nacisnął spust.Karabin zagrzmiał i kopiąc Harolda w ramię, strzelił ogniem buchającym na sześć­dziesiąt centymetrów od wylotu lufy.Harold z chłodną precyzją przeniósł ogień na środek otworu strzelniczego.Ze swojego miejsca, oddalonego o ja­kieś siedemdziesiąt metrów, mógł z łatwością stwierdzić, kiedy kule trafiały w piasek dookoła otworu, chybiając celu, a kiedy czysto wpadały do środka.Długie serie znikały w ciemnym otworze bunkra, gdzie schroniło się sześciu ludzi.Harold kątem oka widział, jak grupa szturmowa rozpoczyna atak.Czte­rech żołnierzy podniosło się i pobiegło pod górę w kierunku bunkra.Chińscy obrońcy mogli już uważać się za nieżywych.Gdyby którykolwiek z nich uniósł głowę, zostałby zastrzelony przez Harolda lub któregoś z pięciu strzelców jego drużyny.Jeśli nie uda im się powstrzymać bezpośredniego ataku, zginą poszatkowani granatami.Nikt nie odparł ataku.Czterech Amerykanów wstało jednocześnie i wrzu­ciło granaty do środka.Rzut był ryzykowny, bo pod górę, i rzeczywiście je­den z granatów potoczył się w dół po zboczu.Zobaczyli go w porę i przypa­dli do ziemi.Granat wybuchł na szczęście parę metrów poniżej, dokładnie w tym samym czasie, kiedy pozostałe trzy rozświetliły wnętrze bunkra.Jasne płomienie buchnęły ze środka, a zaraz potem bunkier spowiły kłęby czarne­go dymu.- Wstrzymać ogień! - krzyknął dowódca.Karabiny atakującej drużyny zamilkły.Grupa szturmowa wdrapywała się pod górę.Harold czekał w na­pięciu, ale Chińczycy nie pozostawili min ani pułapek.Atakujący doczołgali się do samego otworu, na cichą komendę wrzucili do środka jeszcze cztery granaty i zatykając uszy zjechali w dół zbocza.Jeszcze raz płomienie buch­nęły przez otwór bunkra.Harold zabezpieczył swój karabin maszynowy i ode­tchnął.Zamknął oczy i masował obolałe kostki.Był zbyt zmęczony, aby przej­mować się chińskimi żołnierzami, którzy właśnie zginęli.W tej chwili nic nie miało dla niego znaczenia.KWATERA GŁÓWNA UNRUSFOR, CHABAROWSK27 kwietnia, 21.00 GMT (07.00 czasu lokalnego)- Nate? - usłyszał Clark na bezpiecznej linii.Na dźwięk głosu żony przy­mknął oczy [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wblaskucienia.xlx.pl