[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Podarto nanim ubranie, wyrwano mu osełedec z głowy, wybito oko, na koniecprzygniecionemu do ściany złamano rękę.Wówczas padł.Oprawcyporwali go za nogi i wraz z Tatarczukiem wywlekli na majdan.Tamdopiero, przy blasku smolistych beczek i stosów ognia, rozpoczęłasię dorazna egzekucja.Kilka tysięcy ludzi rzuciło się na skazanychi darło ich w sztuki wyjąc i walcząc z sobą o przystęp do ofiar.Dep-tano ich nogami, wyrywano kawały ciała; ciżba tłoczyła się kołonich tym strasznym konwulsyjnym ruchem rozszalałych mas.Chwilami krwawe ręce podnosiły w górę dwie bezkształtne, niepo-dobne już do ludzkich postaci bryły, to znowu ciskano je na ziemię.Dalej stojący wrzeszczeli wniebogłosy: jedni, żeby wrzucić ofiaryw wodę, drudzy, by je wtłoczyć w beczki palącej się smoły.Pijanirozpoczęli bójkę ze sobą.Z szaleństwa zapalono dwie kufy z wódką,które oświeciły tę piekielną scenę drgającym, błękitnym światłem.Z nieba patrzył na nią także księżyc cichy, jasny, pogodny.Tak towarzystwo karało swoich zdrajców.A w izbie radnej, z chwilą jak kozactwo wywlekło za drzwi Ta-tarczuka i młodego Barabasza, uciszyło się znowu i atamani zajęlidawne miejsca pod ścianami, bo z przyległego alkierza przyprowa-dzono więznia.Cień padał na jego twarz, gdyż i ogień na kominie przygasł -i w półświetle widać było tylko wyniosłą postać trzymającą się prostoi dumnie, choć ręce jej związane były łykiem.Ale Hładki dorzuciłwiązkę łuczywa, po chwili bujny płomień strzelił w górę i oblał jasnymświatłem oblicze więznia, który zwrócił się ku Chmielnickiemu.Ujrzawszy go Chmielnicki drgnął.Więzień - był to pan Skrzetuski.154Ogniem i Mieczem - t.1Tuhaj-bej wypluł łuskwiny słoneczników i mruknął po rusińsku:- Ja toho Lacha znaju - on buw u Krymu.- Na pohybel mu! - zawołał Hładki.- Na pohybel! - powtórzył Czarnota.Chmielnicki opanował już wrażenie.Powiódł tylko oczyma poHładkim i Czarnocie, którzy pod wpływem tego wzroku umilkli,następnie zwróciwszy się do koszowego rzekł:- I ja jeho znaju.- Ty skąd? - spytał koszowy Skrzetuskiego.- W poselstwiem jechał do ciebie, atamanie koszowy, gdy mniezbójcy na Chortycy napadli i wbrew obyczajom, obserwowanymu najdzikszych narodów, ludzi mi wybili, a mnie, nie bacząc nagodność mą poselską i urodzenie, zranili, znieważyli i jako jeńca tuprzywiedli, o co pan mój.J.O.książę Jeremi Wiśniowiecki, będziesię umiał u ciebie, atamanie koszowy, upomnieć.- A czego ty nieszczerość swoją okazał? czemu ty dobrego mo-łojca obuchem rozszczepił? czemu ty ludzi nabił, we czworo tyle, ilewas wszystkich było? A ty z listem do mnie jechał, by na gotowośćnaszą spoglądać i Lachom o niej donosić? Wiemy także, że ty i dozdrajców wojska zaporoskiego miał listy, aby z nimi zgubę wszyst-kiego wojska knować, za czym nie jako poseł, ale jako zdrajca bę-dziesz przyjęty i sprawiedliwie ukarany.- Mylisz się, atamanie koszowy, i ty, mości hetmanie samozwań-czy - rzekł namiestnik zwracając się do Chmielnickiego.- Jeślimlisty miał, to czyni tak każden poseł, który w obce strony jedzie,że od znajomych do znajomych listy bierze, by i sam miał przez tokomitywę.A jam tu jechał z pismem książęcym nie zgubę wasząknować, ale od takowych was postępków powstrzymać, które nie-znośny paroksyzm na Rzeczpospolitą, a na was i na całe wojsko za-poroskie ostatnią zagładę ściągną.Na kogóż to bowiem bezbożnąrękę podnosicie? Przeciw komu wy, co się obrońcami chrześcijań-stwa nazywacie, z pogany przymierze czynicie? Przeciw królowi,155Henryk Sienkiewiczprzeciw stanowi szlacheckiemu i całej Rzeczypospolitej.Wy przeto,nie ja, zdrajcami jesteście, i to wam powiadam, iż jeśli pokorą i po-słuszeństwem nie zgładzicie win waszych, tedy biada wam! Zaliżdawne to czasy Pawluka i Nalewajki? Zali wyszła już wam z pamięciich kara? Pomnijcie tedy, że patientia Rzeczypospolitej już wyczer-pana i miecz wisi nad głowami waszymi.- Aajesz, wraży synu, by się wykręcić i śmierci ujść! - zawołałkoszowy.- Aleć ci nie pomoże ni grozba, ni wasza łacina lacka.Inni też atamanowie poczęli zębami zgrzytać i trzaskać w szable,a pan Skrzetuski podniósł głowę jeszcze wyżej i tak mówił:- Nie myśl, atamanie koszowy, bym się śmierci obawiał albożywota bronił, albo się z mej niewinności wywodził.Szlachcicembędąc, od równych tylko sobie sądzon być mogę i nie przed sędzia-mi tu stoję, jeno przed zbójcami, nie przed szlachtą, jeno przedchłopstwem, nie przed rycerstwem, jeno przed barbarzyństwem,i wiem dobrze, że się od śmierci nie wybiegam, którą wy też dopeł-nicie miary swej nieprawości [ Pobierz całość w formacie PDF ]