[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.I rzeczywiście Arabowie, którzy przyłączyli się do karawany,niezbyt obawiali się pogoni.Jechali wprawdzie z wielkimpośpiechem i nie żałowali wielbłądów, ale trzymali się blisko Nilu iczęsto nocami skręcali do rzeki, by napoić zwierzęta i nabrać wody wskórzane worki.Czasem ośmielał się zajeżdżać nawet w dzień dowiosek.Dla bezpieczeństwa wysyłali zawsze naprzód na zwiadykilku ludzi, którzy pod pozorem zakupów żywności dowiadywali się,co słychać w okolicy, czy nie ma w pobliżu wojsk egipskich i czymieszkańcy nie należą do wiernych Turkom.Jeśli trafili na ludnośćsprzyjającą tajemnie Mahdiemu, wówczas cała karawana zjeżdżałado wsi i często zdarzało się, że opuszczała ją zwiększona o kilkulub nawet kilkunastu młodych Arabów, którzy chcieli także uciekaćdo Mahdiego.Idrys dowiedział się też, że prawie wszystkie oddziały egipskiestoją od strony Pustyni Nubijskiej, zatem po prawej, wschodniejstronie Nilu.%7łeby uniknąć spotkania się z nimi, należało tylkotrzymać się lewego brzegu i omijać znaczniejsze miasteczka i osady.Przysparzało to wprawdzie dużo drogi, albowiem rzeka począwszyod Wadi-Halfa tworzy olbrzymi łuk, który schodzi daleko kupołudniowi, a potem skręca znów na północny wschód, aż do Abu-Hammed, gdzie przybiera już zupełnie południowy kierunek, ale zato ten lewy brzeg, zwłaszcza od oazy Selima, prawie wcale nie byłstrzeżony, droga zaś upływała Sudańczykom wesoło wśródzwiększonej kompanii, przy obfitości wody i zapasów.Minąwszy trzecią kataraktę przestali się nawet śpieszyć i jechalitylko nocami, ukrywając się we dnie wśród piaszczystych wzgórz iwąwozów, którymi cała pustynia była poprzecinana.Rozciągało sięteraz nad nimi niebo bez jednej chmurki, szare na krańcachwidnokręgu, w środku wydęte jakby olbrzymia kopuła, ciche ispokojne.Z każdym dniem jednak upał, w miarę jak posuwali się napołudnie, czynił się coraz straszliwszy i nawet w wąwozach, wgłębokim cieniu, żar dokuczał ludziom i zwierzętom.Noce natomiast94były bardzo chłodne, roziskrzone od migotliwych gwiazd tworzącychjakby mniejsze i większe stadka.Staś spostrzegł, że to już nie są te same konstelacje, które świeciłynocami nad Port-Saidem.Marzył on o tym nieraz, żeby kiedy w życiuzobaczyć Południowy Krzyż i wreszcie ujrzał go za El-Orde.Aleobecnie blask jego zwiastował mu tylko nieszczęście.Zwieciło imtakże od kilku dni co noc blade, rozpierzchłe i smutne światłozodiakalne, które po zgaśnięciu zórz wieczornych do póznej godzinyrozsrebrzało zachodnią stronę nieba.95RozdziałpiętnastyWe dwa tygodnie po wyruszeniu z okolic Wadi-Halfa karawanaweszła w kraj zdobyty przez Mahdiego.Przebyli w skok pagórkowatąpustynię Gezire i w pobliżu Chendi, gdzie przedtem Anglicy znieślidoszczętnie Musę-uled-Helu, wjechali w okolice wcale już do pustyniniepodobne.Piasków ani osypisk nie było tu widać.Jak okiemsięgnąć rozciągał się step porośnięty w części zieloną trawą, w częścidżunglą, wśród której rosły kępami kolczaste akacje, wydające znanągumę sudańską, a tu i ówdzie pojedyncze, olbrzymie drzewa nabaku7,tak rozłożyste, że pod ich konarami stu ludzi mogło znalezć przedsłońcem schronienie.Od czasu do czasu karawana mijała wysokie,podobne do słupów kopce termitów, czyli termitiery, którymi całapodzwrotnikowa Afryka jest zasiana.Zieloność pastwisk i akacyjmile nęciła oczy po jednostajnej, jałowej barwie piasków pustyni.W miejscach, gdzie step był łąką, pasły się stada wielbłądówstrzeżonych przez zbrojnych wojowników Mahdiego.Na widokkarawany zrywali się oni jak ptaki drapieżne, biegli ku niej, otaczaliją ze wszystkich stron i potrząsając dzidami oraz wrzeszczącwniebogłosy, wypytywali się ludzi, skąd są, dlaczego ciągną zpółnocy i dokąd dążą? Czasami przybierali postawę tak grozną, żeIdrys musiał z największym pośpiechem odpowiadać na pytania, abyuniknąć napaści.Staś, który wyobrażał sobie, że mieszkańcy Sudanu różnią się odwszystkich Arabów zamieszkujących Egipt tym tylko, że wierzą wMahdiego i nie chcą uznać władzy chedywa, spostrzegł, że omylił sięzupełnie.Ci, którzy zatrzymywali teraz co chwila karawanę, mieli powiększej części skórę ciemniejszą nawet niż Idrys i Gebhr, a w7Sisyphus Spina christi.96porównaniu z dwoma Beduinami prawie czarną [ Pobierz całość w formacie PDF ]