RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Zachowywała się gorzej niż w swoim najgorszym okresie.Przez cały czas trzeba było ją trzymać w cichym kącie.Jeszcze jej takiej nie widziałem.Serce we mnie zamarło.Czułam wzbierające emocje.Sądziłam, że mogę jej zaufać na czas swojej nieobecności.Zabolało mnie bardzo, że tak się pomyliłam w swoich przypuszczeniach.Uznałam to niemal za osobistą obrazę.Zaufałam jej.Polegałam na niej, a ona mnie zawiodła.Zamierzałam porozmawiać z nią, ale autobus się spóźniał.Przy­szły inne dzieci i już od progu zdawały mi relacje.- Szkoda, że nie widziałaś Sheili - zawołała podekscytowana Sarah.- Rozwaliła całą klasę.- Tak! - zawtórował jej Guillermo.- Ta pani w zastępstwie, pani Markham, dała jej klapsa i kazała siedzieć w cichym kącie, i Whitney musiała ją trzymać przez całe popołudnie, bo nie chciała siedzieć.Peter skakał wokół mnie, a jego oczy wyrażały radosne podnie­cenie.- I była bardzo niedobra dla Whitney, aż się Whitney popłaka­ła, i wiesz co? Pani Markham też płakała.I Sarah płakała, i Tyler.Wszystkie dziewczyny płakały, dlatego że Sheila była taka niegrzeczna.Ale ja nie płakałem.Dobrze jej przyłożyłem za to, że była taka niedobra.- Ona niedobra - potwierdził Max i zakręcił się na pięcie.Moje przygnębienie przeszło w gniew.Jak mogła mi zrobić coś takiego? Bez wątpienia zachowała się gorzej niż kiedykolwiek wcześniej, kiedy byłam z nią.Sądziłam, że będzie potrafiła zapa­nować nad sobą bez mojej pomocy przez dwa dni.Czułam ogrom­ne rozczarowanie; straciłam wszelką wiarę we wszystko, co z nią zrobiłam.Najwyraźniej Sheila odgrywała się na mnie.Celowo by­ła tak niegrzeczna.Na nic zdały się czas i wysiłek, jaki jej poświę­ciłam.Sheila przybyła już po rozpoczęciu porannej dyskusji.Usiadła, zerkając na mnie podejrzliwie.Poczułam znany mi zapach moczu.Nawet nie zadała sobie trudu, żeby się umyć od czasu mojego wyjazdu.Moje niezadowolenie wcale się nie zmniejszyło, kiedy ją ujrza­łam.Ustawiłam się na pozycji obronnej, przekonana, że jej zacho­wanie miało na celu podważyć moją wiarygodność jako nauczyciela.Podobnie jak w innych przypadkach, zorientowała się, co jest dla mnie najważniejsze, i wykorzystała to do zemsty.Im więcej o niej myślałam, tym gorzej się czułam.O wiele trudniej było mi pogodzić się z tym wydarzeniem niż choćby z incydentem z pierwszego dnia czy z klasy pani Holmes, ponieważ jej zachowanie wymierzone zostało bezpośrednio we mnie.Zawołałam ją po skończonej dyskusji.Usiadłyśmy na krzesłach z dala od innych.- Słyszałam, że nie spisałaś się najlepiej.Tylko patrzyła na mnie z twarzą pozbawioną jakiegokolwiek wyrazu.- Wracam i słyszę same złe wieści.Chcę, żebyś mi wszystko wyjaśniła.Patrzyła mi prosto w oczy w milczeniu.- Sheilo, jestem wściekła na ciebie.Dawno już nie byłam tak zła.Chcę usłyszeć, dlaczego tak się zachowałaś.Żadnej odpowiedzi.Patrząc w jej zimne, nieobecne oczy, poczułam wzbierającą we mnie wściekłość.Powodowana nagłym impulsem chwyciłam ją za ramiona i potrząsnęłam gwałtownie.- Cholera, powiedz coś! Mów do mnie! - Sheila tylko moc­niej zacisnęła zęby.Przerażona faktem, że straciłam panowanie nad sobą, puściłam ją.Boże, czułam, że moja praca zaczyna mnie prze­rastać.Sheila wciąż patrzyła na mnie, zachowując kamienny spokój.Agresja wywoływała jej złość i teraz byłyśmy równymi przeciwnicz­kami.Ona chyba nawet miała przewagę.To przecież był jej świat, świat fizycznej przemocy.Czuła się w nim lepiej ode mnie.Czułam, że popełniłam błąd, traktując ją w ten sposób.Domyślałam się, że jest w stanie wytrzymać najgorsze fizyczne groźby i wciąż zachowa milczenie.Rozczarowana, opuściłam ramiona.- Zaufałam ci - powiedziałam cicho, nie ukrywając zniechęcenia.Myślałam, że mogę ci zaufać przez dwa parszywe dni, nie widzisz tego? Chcesz wiedzieć, jak się czuję po tym, co usłyszałam po przyjeździe?Sheila eksplodowała z furią, jakiej się nie spodziewałam.- Nigdy cię nie prosiłam, żebyś mi ufała! Nigdy tego nie mówiłam, tylko ty! Nigdy nie mówiłam, że możesz mi zaufać.Nie możesz! Nikt nie może mi ufać! Nigdy nie mówiłam, żebyś mi ufała! - Zerwała się na nogi i obiegła całą klasę, zanim skuliła się pod stołem z klatkami zwierząt.Siedziała tam, wydając z siebie dźwięki, które nie były ani płaczem, ani krzykiem.Jej reakcja bardzo mnie zaskoczyła, więc pozostałam na swoim miejscu.Dzieci spoglądały na nas zaniepokojone.Po prostu siedzia­łam i patrzyłam, jak się chowa w swojej kryjówce pod stołem.Nie wiedziałam, co robić.- Dzisiaj nigdzie z nami nie pójdziesz, Sheilo - przemówiłam wreszcie.- Nie mogę zabrać kogoś, komu nie ufam.Zostaniesz z Ań tonem.Wypełzła spod stołu.- Ja też mogę pojechać.- Obawiam się, że nie.Nie ufam ci.Teraz jej twarz wyrażała ogromne przerażenie.Wiedziałam, jak bardzo chciała jechać na wycieczkę.Bardzo lubiła jeździć z klasą.- Też mogę pojechać.Pokręciłam głową.- Nie możesz.Sheila krzyknęła przeraźliwie i zaczęła podskakiwać tuż przy klatkach, wymachując przy tym rękoma.- Sheilo, przestań albo pójdziesz do cichego kąta.Uspokój się.Wyraźnie straciła panowanie nad sobą.W następnej chwili rzu­ciła się na ziemię i mocno uderzyła głową o podłogę.Anton skoczył w jej stronę, żeby ją powstrzymać.Nigdy wcześniej tak się nie zachowywała.Spodziewałam się raczej jednego z jej niszczyciel­skich napadów, podobnie jak dzieci, które pospiesznie chowały swoje cenne przedmioty.Nigdy przedtem nie próbowała krzywdzić samej sobie.Czegoś takiego mogłam się spodziewać po Maksie czy Susannah, ale nie po Sheili.Anton trzymał ją mocno, ona zaś wyrywała się i krzyczała tak głośno, że nie słyszałam własnych myśli.A potem ucichła, równie niespodziewanie, jak zaczęła krzyczeć, i w sali zapadła przerażająca cisza.Podbiegłam do niej w obawie, że może zraniła się i dlatego ucichła tak nagle.Anton puścił ją, a wtedy osunęła się bezwładnie na dywan [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wblaskucienia.xlx.pl