[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Deszcz Dlaczego musi padać? Wolałbym węże.Skandranon starał się skupićna czysto fizycznych niewygodach, ale nie potrafił.Miał gęsią skórkę, i to nie naskutek deszczu.Gdyby wilgoć nie przylepiła mu piór do skóry, przypominałbyogromnego jeża.Nie podobało mu się to miejsce, a niechęć nie miała absolutnie nic wspólnegoz obrzydliwą pogodą.Być może czuł tak dlatego, że ten niezwykły, klaustrofobiczny las wessał bezśladu Klingę i Tada, ale nie z tego powodu jego przemoczone pióra stawały dęba.Drugi mag w zespole też czuł się zle i gdyby pozwolono mu wybierać, w te pędywróciłby do obozu-bazy, ponieważ po prostu coś było tu nie tak.Obaj, po dyskusji poprzedniego wieczora, doszli do wniosku, że miało tozwiązek z brakiem energii magicznej w tym miejscu.Prawdopodobnie uczeń czyczeladnik czułby się lepiej; oni nie byli przyzwyczajeni do wyczuwania i używa-nia energii z zewnątrz, chyba że przekazanej przez innego maga.Ale mistrzowietacy, jak Skan i Filix, byli tak przyzwyczajeni do wszechobecnych prądów ener-gii magicznej, jak gryf do prądów powietrza.Nawet gdy burze magiczne narobiłytakiego zamieszania, energia nigdy nie zniknęła, po prostu działała inaczej.Alebrak jej wokół to było złe, bardzo złe.Skan był zdezorientowany i wytrąconyz równowagi, ciągle szukając czegoś, czego nie było.Zupełnie jakbym nagle stracił zmysł, na przykład węch.Jednak szybka próba udowodniła, że magia ciągle działała, a magiczne przed-mioty, które ze sobą zabrali, nadal im służyły.Kolejne próby dowiodły, że przynajmniej na razie nie było pochłaniania energii.Moc, istniejąca w każdymmiejscu, powoli się rekonstruowała.Tak więc to, co było nie tak w tym lesie, nie159negowało magii, tylko ją usuwało.Czy zanik był stopniowy, czy natychmiastowy,pozostawało pod znakiem zapytania.Poza tym złodziej musiał się zakradać i re-gularnie opróżniać zasoby, inaczej istniałyby tereny, na których zachowałaby sięchoć cząstka magii.A kim był złodziej, nie miał pojęcia.Wolał też nie myśleć, co się stało, gdyenergia magiczna wypłynęła z koszyka za jednym zamachem.Skandranon powtórzył kilka nowych zdań, których zamierzał użyć, gdy jużkogoś przyszpili i zmusi do współczującego słuchania.W końcu musiał dbaćo swą reputację, a słynął z kwiecistego języka.Wolał myśleć o tym i użalać sięnad przemoczonymi piórami, przemarznięciem i zakwasami, które pojawiły sięw mięśniach po dwóch dniach spacerków.Tego nie brał pod uwagę i fakt,że %7łu-raw był w lepszej formie, niepomiernie go denerwował! %7łuraw od dwudziestulat biegał po schodach i drabinach w Białym Gryfie; on tylko latał.Przypominałsobie kilka wypadków, gdy musiał się wspinać żaden z nich nie zdarzył sięw ciągu ostatnich trzech lat.Keeth ostatnio ćwiczył na torze przeszkód, a ZimowaAania dołożyła wszelkich starań, aby się napracował.Biedna Zhaneel też musiałacierpieć.Ale jej dogląda najlepsza trondi irn w mieście.Ja mam tylko %7łurawia, któryrobi, co w jego mocy, ale mimo wszystko.martwi się.Deszcz nakapał mu do nozdrzy, więc kichnął, gwałtownie potrząsając głową.On i %7łuraw zamykali pochód; ponieważ miał czulszy słuch niż ludzie, umieszcze-nie go z tyłu, gdzie mógł usłyszeć zbliżające się niebezpieczeństwo, wydawało siędobrym pomysłem.Teraz żałował, że nie poprosił Judeth o przydzielenie dwóchkyree do każdej grupy; byłby z nich większy pożytek niż z ludzi.Deszcz lał się z nieba, odkąd mgła się podniosła.Klimat był zaiste wspaniały:mgła przed świtem i po świcie, deszcz aż do zmroku, wilgotny chłód aż do świtui znów mgła.Judeth miała rację, zsyłając ich na ziemię, sam by to zrobił, widzącpogodę; żaden gryf nie mógł bezpiecznie latać w tej brei, nawet gdyby skrzydławyschły mu na tyle, aby się oderwał od ziemi.Darzie doniósł maga na miejscetylko dlatego, że głupi zawsze ma szczęście, a poza niemagicznym terytoriumpogoda zmieniła się w normalną porę deszczową.A poza tym Darzie jest tak młody i lata, jakby był nieśmiertelny.Jak inny głu-pi, głupi gryf, którego znalem.I choć w głównym obozie pogoda była normalna,oznaczało to wściekłe burze każdego popołudnia.Darzie leciał i lądował podczasjednej z nich, dumnie zapewniając, że cała sztuczka polegała na zgraniu w czasiei obserwowaniu, gdzie uderzały pioruny.Jego pasażer był biały jak ściana i pytanyo lot, milczał znacząco.%7łuraw odkrył, co skłoniło Darziego do lotu: wyzwanie.Judeth zapytała mło-dego gryfa, czy znał kogoś, kogo ewentualnie można było przekonać do podjęciamisji, sugerując, że on tego na pewno nie dokona.To wystarczyło, aby Darziezaczął ją przekonywać, że tylko on jest do tego zdolny.I rzeczywiście, dokonał160przelotu w rekordowym tempie, bez uszkodzenia siebie czy pasażera.Z punktu widzenia szybkości, zuchwałości i szaleńczej odwagi ten lot był bar-dziej brawurowy niż niektóre legendarne dokonania Czarnego Gryfa.Niektóre, ale nie wszystkie.Darzie będzie potrzebował czasu, aby stać się le-gendą i jeśli jest mądry, zrobi to na swój sposób, nie naśladując mnie.Sądzę, żeja miałem szczęście jak dwadzieścia gryfów.Skan, ludzie z głównego obozu i dwudziestu trzech poszukiwaczy przeszliprzez Bramę, ustanawiając własny rekord.I chociaż nikogo nie przepchnięto, zro-biono tak z zapasami; mała armia Judeth dosłownie wrzuciła je do środka.Nawetpodczas uzupełniania zaopatrzenia Skan nie widział, aby postawiono i złożonoBramę w takim tempie.Darzie wrócił do domu, gdzie czekał na niego tłum fanów i wszystkie wolnegryfice w mieście; po takim powitaniu musiał być bardziej wyczerpany niż posamym locie.Mag, który otworzył Bramę, oraz jego pomocnicy zostali w obozie;reszta założyła plecaki i wyruszyła w drogę.Nikt ich nie poinformował, że aby do-trzeć do lasu, gdzie zaginęły dzieci, muszą złazić po klifie.Trzy gryfy otrząsnęłysię i sfrunęły, ale ludzie przeszli swoje, złażąc po skalnej ścianie.Doświadcze-nie to, w samym środku burzy, nawet starych wyjadaczy przyprawiło o dreszcze [ Pobierz całość w formacie PDF ]