RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Stali wśród kolorowo wystrojonych dworzan, jak kruki pośród rajskich pta­ków; otaczający ich ludzie odsunęli się lekko, jakby dla okazania, że świeży sojusz z Karsem wciąż budzi wątpliwości.“Obserwuj heroldów” - powiedział Ulrich.Karal trzymał oczy pokornie spuszczone, ale przez rzęsy podpatrywał otocze­nie.Pomiędzy dworzanami nie znalazł wielu heroldów: jeden stał obok mężczyzny o wyglądzie żołnierza i rozmawiał z egzotycz­nie ubraną kobietą - również heroldem.Troje innych stało we wnęce tronowej obok władczyni - właściwie pięcioro, jeśli liczyć królową i księcia.To była następna niespodzianka dla Karala: królowa i jej małżonek także włożyli białe uniformy.Jedną osobę Karal rozpoznał: Talia, która gościła w Karsie jako posłanka Selenay.Niezłe rozstawienie; jednak obok heroldów w sali stało mnóstwo strażników w błękitnych mundurach.Dwóch ostatnich heroldów Karal na razie pominął.Najpra­wdopodobniej ich zadanie polegało na obserwowaniu otoczenia; z ich nieruchomych twarzy nawet uważny obserwator nic by nie odczytał.Na razie chłopiec postanowił skupić się na Talii i dwóch pozostałych: mężczyźnie stojącym obok bogato ubrane­go żołnierza i biało odzianej kobiecie.Na tę ostatnią zwróciłby zresztą uwagę z czystej ciekawości.Mimo całej fantazyjności stroju postawa i sposób poruszania się nieznajomej wyraźnie dawały do zrozumienia, iż może ona być niebezpieczna i niewie­le rzeczy umknie jej oczom.Miała siwe włosy, choć jej twarz wyglądała młodo; jeszcze jedna zagadka.Wtedy Karal przypomniał sobie lekcje magii.“Aha.Może jest adeptem; czerpanie z ognisk energii rozjaśnia włosy i oczy.” Ulrich podobno posiwiał, zanim osiągnął wiek średni.Jeżeli zatem nieznajoma kobieta była adeptem, to jaką zajmowała tu pozycję? W Valdemarze nie spotykało się adeptów na każdym kroku.Nagle kawałki łamigłówki ułożyły się w całość.“Lady Elspeth.Ta, która pojechała w daleką podróż, by odnaleźć magów i wróciła z czymś więcej niż sama magia.”Przy drzwiach zauważył poruszenie; weszli nowi ludzie.nie tylko ludzie!Tłum dworzan rozstąpił się z oznakami bojaźni, robiąc przej­ście dziwnemu orszakowi.Przodem szło dwóch srebrnowłosych mężczyzn ubranych w tak wyszukane i egzotyczne stroje, jak Elspeth.Jednak przy ich barwach bladł nawet kostium córki królowej.Młodszy i przystojniejszy mężczyzna przybrał się bar­dziej okazale, w jedwabie mieniące się tuzinem odcieni szmarag­du; jego towarzysz zadowolił się nieco ciemniejszymi kolorami lasu.Jednak i oni wyglądali niepozornie w porównaniu z istotami, które wkroczyły w tej chwili do komnaty; na czele szło olbrzymie zwierzę podobne do wilka, a za nim postępował.Gryf!“O Vkandisie.”Karal z bijącym sercem wpatrywał się w legendarną postać.Czuł się podobnie jak wtedy, kiedy pierwszy raz ujrzał Hansę - tylko że ogniste koty nie dorównywały wielkością gryfom.Mimo zasłyszanych opowieści Karal nie był przygotowany na taki widok.Przede wszystkim gryf był ogromny, wielkości konia - jego czub zamiatał sufit, gdy szedł w stronę tronu.Po drugie - okazał się.piękny.Nie stanowił, jak opowiadano w Karsie, mieszanki innych znanych zwierząt: kawałek kota, kawałek orła - był tylko sobą.Można by powiedzieć, że stwo­rzyła go ręka artysty.Miał głowę drapieżnika, jednak z większą czaszką; Karal nie miałby ochoty dostać się w zasięg tego wielkiego, ostrego dzioba.Skrzydła, teraz złożone, również musiały być szerokie.Cztery gryfie nogi kończyły się pazurami.Karal z rozbawieniem, nie pozbawionym nuty histerii, zauważył, iż ktoś skonstruował ochraniacze na pazury, by oszczędzić drewnianą podłogę.Ochra­niacze przywiązano paskami obejmującymi grzbiet gryfa.Pióra lśniły złotawym brązem, z ciemniejszymi plamami tu i ówdzie.Kiedy Karal napotkał jego wzrok, stracił wszelkie wątpliwości: ta istota co najmniej dorównywała mu inteligencją, jeżeli go nie przewyższała.Jednak w jej oczach, oprócz inteligencji, pobłyskiwały także iskierki humoru i siła charakteru.Gryf wpatrywał się w Karala bez mrugnięcia, potem omiótł wzrokiem jego mistrza.Chwilę po wejściu tego małego orszaku audiencja się roz­poczęła.Ulrich i Karal znaleźli się w centrum uwagi.Najpierw szybko rozprawiono się z kilkoma codziennymi sprawami, potem zaś mistrz ceremonii wezwał posłów karsyckich do stawienia się przed królową.Karal podążał za mistrzem, starając się utrzymać umysł jak najbardziej czysty i klarowny.Wiedział, co ich czeka: prezenta­cja listów uwierzytelniających, kopii traktatów, dodatkowych dokumentów [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wblaskucienia.xlx.pl