[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.— Tak? A dlaczegóż to?— Szlachta w Tethyrze rzadko posługuje się łyżkami czy widelcami.Twierdzą, iż jest to dziwaczny nawyk, niegodny ich stanu.Jeszcze jeden przyczynek do twierdzeń paszy o barbarzyńskości ludów północy, jak mi się zdaje.A poza tym, ten koń — stwierdził Danilo, wskazując rumaka Hashetha.— Znam się na wierzchowcach i jestem pewien, że na rumaka takiej krwi mogą sobie pozwolić jedynie najbogatsi.A zwróciłaś uwagę na pierścień chłopaka?— Zastanawiałam się, kiedy o tym wspomnisz — rzuciła Arilyn.— A zatem Hasheth jest bogaty.— To nie wszystko.Nie ulega wątpliwości, że jest on szlachetnie urodzony i zamożny, ale gardzi tymi cechami u innych.Pogardza tym, co dostrzega we mnie.— A czy do tego potrzebny jest powód? Danilo wyciągnął rękę i ujął w palce podbródek Arilyn, odwracając jej twarz do siebie.— Twoje żarty stają się niesmaczne.Zbyt wiele sobie pozwalasz — rzucił oschle.— Przyzwyczaj się do Hashetha, Dan — powiedziała, powiększając nieco dzielący ich dystans.— Jest naszym łącznikiem z dworem paszy Balika.Danilo mrużąc powieki spojrzał na tarczę słońca wyłaniającego się ponad krawędzią najwyższego szczytu Gór Księżycowych.Już teraz rzucało na nich prażące promienie, niczym łypiące wściekle, czerwone ślepie.— Moja droga, obawiam się, że ten upał ci nie służy.— Dlaczego? Doszedłeś do wniosku, że Hasheth jest szlachcicem.Twierdzi, że pochodzi z Zazzesspuru.Pasza pochodzi z Tethyru, niemniej wiadomo, iż nałożnice do swego haremu sprowadza właśnie z Południa.Hasheth przyznaje, iż urodził się w haremie.Czy jego niechęć do ludzi z pomocy nic ci nie podpowiada? Z nikim ci się nie kojarzy?— W porządku, możliwe, że to syn paszy — skonstatował Danilo.— Możliwe.Nie możemy mieć pewności.— Moglibyśmy go zapytać.— To mi się podoba — zamyślił się Danilo.— Prosto.Bezpośrednio.Młodzieniec lubi rozmawiać, więc faktycznie może się udać.— Przyłożył dłonie do ust i zawołał.— Powiedz mi, Hashetcie, jak się czuje pasza Balik mając w rodzinie asasyna?— Prędzej twój ojciec wyparłby się ciebie niż mój mnie— odrzekł cierpko chłopak.— Lepszy asasyn niż kretyn.Arilyn zachichotała.— Czy to dostateczna odpowiedź na twoje pytanie?— Może być — mruknął ostentacyjnie Dań.— Wygrałaś.Ale dlaczego uważasz, że Hasheth zechce z nami współpracować?— Zechce, jeśli przekonamy go, że jego życiu grozi niebezpieczeństwo.Oblicze szlachcica rozpromieniło się złowieszczym blaskiem.— Jestem w stanie wymyślić kilka doskonałych sposobów, by go o tym upewnić.— Nie trudź się.Niebawem uderzy drugi zabójca.Musi, jeżeli zamierza zrzucić winę za śmierć Hashetha na barbarzyńcę z północy.— Ach — Danilo zaczerpnął głęboki oddech — już chyba rozumiem.Mistrzowie Hashetha wysłali go twoim śladem, przekonani, że go zabijesz.W ten sposób jednocześnie chcieli się go pozbyć, jak i zachować czyste ręce.A wiedząc co myśli pasza Balik o „barbarzyńcach z pomocy", spodziewają się zapewne, iż śmierć Hashetha rozwścieczy staruszka do żywego.— Otóż to.Tak właśnie uważam — przyznała Arilyn.— Śmierć jego syna mogłaby nakłonić Balika do ograniczenia kontaktów handlowych z Pomocą — i odwrócenie się od niego ludu Tethyru.Tym sposobem sojusz gildii mógłby gładko przeprowadzić swój ruch.— Sprytnie pomyślane — mruknął z cicha szlachcic.— A drugi asasyn, ten, który śledził nas od Imnescar, miał, jak sądzę, dopilnować, żebyście ty i Hasheth się spotkali.— Prawdopodobnie.Jeżeli ja nie zabiję Hashetha, on to zrobi.I możesz być pewny, że mimo to wina i tak spadnie na mnie.Danilo milczał przez dłuższą chwilę.— I co teraz zrobimy?— Musimy zachować Hashetha przy życiu — odparła posęp-nie Arilyn.Gdy wędrowcy wjechali nieco dalej na przełęcz, upał zrobił się wręcz nie do wytrzymania, a krajobraz stał się bardziej jałowy i odpychający.Fale żaru biły z nagrzanego piasku i otaczających ich skał.Jedynymi oznakami życia były kolonie jaszczurek wygrzewających się na skalistych półkach.Stworzenia te zdawały się być wszędzie, zaś Danilo nie mógł się nadziwić, jak cokolwiek mogło radować się tak upiornym upałem [ Pobierz całość w formacie PDF ]