[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Harry przez chwilę stal cicho w ciemnościach.Potem westchnął.- Czy pomogłem ci, Harry?- Może trochę.A może dołożyłeś kolejny ciężar na moje barki? To się dopiero okaże.- Wypełniłem cześć naszej umowy - przypomniał Faethor.- I ja dotrzymam słowa.A na razie, przyjmij wielkie dzięki.- No, już dobrze.My tu gadu, gadu o legendach wampirów, a tymczasem twoja własna legenda rośnie z dnia na dzień.No cóż, powodzenia.tym bardziej; ze twoje powodzenie będzie i dla mnie korzystne.- Do usłyszenia, Faethorze - pożegnał się Harry i przestąpił próg przestrzeni Mobiusa.Przygotowania Harry'ego i jego plan nie były skomplikowane.Najpierw powrócił do centrali INTESP i złożył tam pewne zamówienia.W oczekiwaniu na ich realizację zapoznał Darcy'ego Clarke'a z nowymi faktami, a te, które tamten już znal, uzupełnił co istotniejszymi detalami.- Najważniejsze jest to, co zamierzasz w najbliższej przyszłości - podsumował Darcy.- Jedziesz do Rumunii, nad rzekę Danube koło Radujewicz.Potem podążysz w górę jej biegiem, już pod ziemią, zgadza się!- Tak, oczywiście.- Gdzieś u źródła spodziewasz się odnaleźć świetlistą Bramę, taką samą jaką widziałeś w Perchorsku, tylko, że tym razem nikt nie powinien tam czekać na ciebie z odbezpieczoną bronią.- Podejrzewam, że natknę się tam na ludzi - odrzekł Harry.- Ci jednak nie będą w stanie przeszkodzić mi w moich planach.Wręcz przeciwnie: mam nadzieję, że powitają mnie z radością.Liczę nawet na pewną pomoc z ich strony.Clarke spojrzał na niego z obawą.“Dobry Boże! To człowiek, bez wątpienia, ale potrafi być naprawdę nieludzki!” - pomyślał.- Zmarli, tak? - upewnił się.- Nawet nie wiem, czy znajdę tam ich ciała.Być może pozostały po nich tylko wspomnienia? - powiedział Harry jakby do siebie.Clarke zadrżał.Przed oczami stanęły mu obrazy wydarzeń związanych z likwidacją Bodescu, kiedy to był świadkiem władczej mocy nekroskopa nad mieszkańcami cmentarza, a raczej nad tym, co z nich pozostało w grobach.Co prawda, wówczas syn Harry'ego zwrócił się do nich o pomoc, ale Senior też byłby w stanie wywołać ich z cmentarnych legowisk.- A kiedy już odnajdziesz Bramę, przejdziesz przez nią do.to znaczy.po prostu przejdziesz przez nią! - Darcy przez moment miał kłopoty ze skoncentrowaniem rozproszonych myśli.Szybko jednak je opanował.- Znajdziesz się najprawdopodobniej w świecie, do którego odszedł twój syn i jego matka.Tam też pewnie spotkasz Jazza Simmonsa.- I Zek Foener, a może i kilku innych, jeśli jeszcze żyją - dodał nekroskop.- A wierzę, iż tak jest, i że spotkam tam paru przyjaciół.Nie zabraknie i wrogów.Znam jednego z nich - Kar! Wiotski jest wrogiem całego świata, moim więc także.- Przypuśćmy, że wszystko pójdzie gładko - mówił Darcy - w takim razie porozmawiasz z Brendą i synem, odszukasz Jazza Simmonsa, i zabierzesz stamtąd każdego, kto wyrazi na to ochotę.Coś jeszcze?- Mniej więcej chciałbym, żeby tak to wyglądało.Z tym, że nie jestem pewien, czy w ogóle istnieje stamtąd droga powrotna.Pamiętaj, że nikomu się nie udało do tej pory wrócić z tamtego świata.Również i żadnemu przybyszowi spoza Bramy nie udało się opuścić naszego świata! Ja sam nic z tego nie rozumiem.- Krótko mówiąc, świadomie ryzykujesz swym życiem - skonstatował Clarke.- Trudno zaprzeczyć.- Byłbym nieszczery, gdybym próbował odwieść cię od twoich zamiarów.Tak samo jak ty chcę doprowadzić tę sprawę do samego końca.Dla mnie nastąpi on dopiero wtedy, gdy Projekt Perchorsk zniknie z powierzchni naszej planety.Bez względu na to, czy produkuje się tam jakieś potwory, czy też nie - tam właśnie znajduje się ich źródło.- Zgadzam się z tobą - powiedział Harry.- Ale Wiktor Łuchow dal mi słowo, że nic takiego więcej się stamtąd nie wydostanie - i to mi wystarczy.Zapadło między nimi milczenie.Przerwał je Clarke.- Zorganizowanie części wyposażenia, o które prosiłeś, zajmie trochę czasu - powiedział.- Jest już późno, a ja miałem dzisiaj ciężki dzień.Pozwól, że prześpię się teraz kilka godzin.Wrócę tu nad ranem, na pewno przed twoim odejściem.Czy jest coś, co mógłbym jeszcze dla ciebie zrobić? Co ty zamierzasz począć z sobą przez resztę nocy?Harry wzruszył ramionami.- Och, ja nie jestem zmęczony - odparł.- Mam za sobą długi wypoczynek.Wiem, że to niemądre i trudno to wyjaśnić, zdecydowanie wolę jednak wyruszyć w ciągu dnia; dlatego poczekam, aż zrobi się jasno.- Niemądre? Co w tym głupiego?- Przecież głęboko pod ziemią nie ma znaczenia, czy na zewnątrz panuje noc, czy nastał dzień.Będę się lepiej czuł wiedząc, że mogę w każdej chwili się wycofać i znów ujrzeć słońce.Przedtem jednak muszę porozmawiać na pożegnanie z Mobiusem i to wypełni mi godziny ciemności.Clarke potrząsnął głową oszołomiony.- Musisz wiedzieć - zwrócił się do nekroskopa - że choć znam cię od tylu lat, zawsze robi na mnie wrażenie to, że tak sobie mówisz o spotkaniach ze zmarłymi.Czasem mam wątpliwości, czy rzeczywiście zrodziliśmy się na tym samym świecie!- I kto to mówi? Sam szef INTESP! Czyżbyś się minął z powołaniem, Darcy? - Harry uśmiechnął się szczerze.Po chwili wywołał drzwi Mobiusa i zniknął zanim Clarke mógłby wytłumaczyć się z widocznego zakłopotania.Cmentarz w Lipsku zamykano na noc, ale nie miało to oczywiście dla Harry'ego żadnego znaczenia.Matematyk, jak zwykle, ucieszył się z jego wizyty.- Witaj, chłopcze - powiedział krótko.- Przyznam ci się, ze rozmyślałem trochę na temat twoich domniemanych równoległych światów.- Domniemanych? Z każdą naszą rozmową stają się one coraz bardziej realne - stwierdził Keogh.- Nie wyjaśniona pozostaje już tylko ich natura.- W kilku zdaniach zapoznał naukowca ze swoimi odkryciami.- To fascynujące! - entuzjastycznie skomentował Mobius.- I dokładnie potwierdza słuszność moich teoretycznych rozważań na ten temat.- Nie mogę się doczekać, kiedy się ze mną nimi podzielisz.Dla mnie nie wszystko jest oczywiste.Co prawda, widzę światełko na końcu tunelu, ale [ Pobierz całość w formacie PDF ]