[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Rude włosy miała rozrzucone na całej poduszce, a kolana podciągnięte wysoko pod brodę, jak dziecko.O północy zapukała do niego i wpuścił ją do środka bez słowa.Przez cały czas milczeli - bo o czym mieliby mówić? O polityce, o różnych, motywach postępowania, o zdradzie? Pieprzyli się za to trzykrotnie.Za ostatnim razem Ed leżał na plecach i ściskał ciężkie piersi Delii, a ona ujeżdżała go dziko.Wreszcie, po krótkim, delikatnym pocałunku na dobranoc oboje szybko zasnęli.Po śniadaniu Ed przez chwilę obserwował pracę techników z telewizji.Potem wykąpał się w jeziorze.Jeszcze później długo zastanawiał się, czy nie zatelefonować do Season, do Los Angeles, ale stwierdził, że nie ma nastroju.Tak wiele było na jego głowie.Poza tym Della.Della nigdy nie będzie w stanie zastąpić mu Season, ale przecież była o wiele prostsza, o wiele łatwiejsza do rozgryzienia.Dzień był słoneczny, lecz chłodny.O trzeciej po południu, gdy wszyscy siedzieli przy późnym lunchu, a Shearson w samotności zażywał swojej tradycyjnej drzemki, szef ekipy telewizyjnej przedstawił Eda specjalistce od charakteryzacji, sce-nografce i dziewczynie, która miała trzymać przed nim wielkie tablice z treścią jego krótkiego wystąpienia w czasie transmisji na żywo, aby się przypadkiem nie pomylił.Następnie otrzymał czystą koszulę w kratę i dżinsy.Umyto mu głowę i ułożono fryzurę, a policzki posypano jakimś pudrem.- Musisz wyglądać zdrowo i swojsko - powiedział szef ekipy.- Mimo że jestem bankrutem, że w tym tygodniu zgniło całe moje zboże? - zapytał Ed.- Słuchaj, ludziom nie należy pokazywać wymizerowane-go, załzawionego biedaka.Muszą zobaczyć śmiałego, młodego faceta, na którego spadło co prawda nieszczęście, ale który ze wszystkim da sobie radę.Masz przeczytać to, co będziesz miał przed nosem, na tablicy, i to przeczytać tak, jakby to były twoje własne słowa, z głębi serca.I na miłość boską, nie śmiej się!Usadzono go na krześle ustawionym na gołej drewnianej podłodze, za tło pozostawiając jedynie gołą ścianę, na której w ostatniej chwili szef ekipy postanowił zawiesić prosty obraz Andrew Wyetha przedstawiający Dil Huey Farm.Potem Ed otrzymał polecenie kilkakrotnego starannego przeczytania słów, które ma wypowiedzieć przed kamerą.Uczynił to bez sprzeciwu, wiedząc, że i tak nigdy tych słów nie powie.“Jestem farmerem z Kansas.Zapewne słyszeliście już o apelu senatora Shearsona Jonesa.Zwracał się do was w naszym imieniu.Pragnę powiedzieć, że my w Kansas nie zwykliśmy nigdy o nic prosić.Milczelibyśmy również teraz, gdyby nie to, iż uderzyła w nas najstraszliwsza katastrofa, jaka przydarzyła się amerykańskiemu rolnictwu w całej jego historii.Uderzyła w nas tak błyskawicznie i z taką mocą, że nie mieliśmy najmniejszej szansy, aby jej zapobiec.Apeluję do was, abyście zechcieli wspomóc swoimi pieniędzmi fundusz, z którego wszystkie wpływy przeznaczone zostaną dla nas, farmerów z Kansas, po to, żebyśmy znów mogli zasiać na swoich polach pszenicę dla tego wielkiego i wspaniałego kraju.Każdy dolar, którego przeznaczycie dla nas, wsiąknie jak ziarno w ziemię Kansas i przyniesie plon, który umocni dobrobyt i potęgę Ameryki.Uwierzcie w moje słowa.Farmerzy z Kansas to twardzi ludzie, przyzwyczajeni do ciężkiej pracy.Nigdy dotąd nie prosiliśmy o datki i wsparcie.Jeśli jednak zechcecie wspomóc nas swoimi pieniędzmi, będziemy pracować jeszcze raz tak ciężko i wydajnie jak dotychczas, aby odwdzięczyć się wam obfitymi plonami.Dziękuję, że zechcieliście mnie wysłuchać.Nazywam się Ed Hardesty”.- To jest bełkot - stwierdził Ed, podczas gdy specjaliści od oświetlenia ustawiali go na wszystkie możliwe sposoby, aby uzyskać jak najlepszy efekt.- Patrz tylko w tę stronę - powiedział jeden z nich.- Jeśli odwrócisz się tak, jak przed chwilą, twój nos będzie na ekranie przypominał kartofel.- Ale jeżeli będę siedział tak, jak mi teraz każesz, w ogóle nie będę widział tego bełkotu na tablicach.W końcu wspólnymi siłami znaleziono dla niego najlepszą pozycję i Ed przestał sprawiać kłopoty.Pomyślał, że jeśli będzie kaprysił, to w ostatniej chwili zdecydują nie wpuszczać go na wizję.Kiedy po próbie oświetlenia wygaszono wszystkie reflektory, Ed ujrzał przed oczami wirujące kolorowe płatki.Na kilka minut przed wejściem na antenę pojawił się Shearson Jones.Ubrany był w szary garnitur, w którym z pewnością przyćmiłby Orsona Wellesa.Starannie odmierzając wszystkie ruchy, rozsiadł się wygodnie w przypominającym tron fotelu o skórzanych obiciach.Dziewczyna od makijażu natychmiast podbiegła do niego i starła mu z czoła kropelkę potu, która już zdążyła się tam pojawić.- Te światła są cholernie gorące - zaczął narzekać.- Czuję, że tylko siedząc tutaj, znacznie stracę na wadze.Ed oczekiwał na swoją chwilę w półmroku, w chłodnym cieniu.W milczeniu patrzył, jak ludzie z telewizji układają klapy marynarki senatora i przestawiają jakiś bukiet kwiatów, aby na wizji nie sprawiał wrażenia, że wyrasta z głowy Shearsona Jonesa.Był tak spięty i skoncentrowany na tym, co za chwilę ma zrobić, że nie zauważył zbliżającej się Delii, dopóki nie położyła mu dłoni na ramieniu.- Jak się masz - powiedziała.- Jesteś zdenerwowany?Spojrzał na nią.Ubrana była w dżinsy, bawełnianą koszulkę i nie miała biustonosza.Ciemne sutki wyraźnie przebijały przez cienki materiał.- Wcale nie mam powodu, żeby się denerwować - stwierdził Ed.- Wszystko będę miał napisane, wystarczy, że to wyrecytuję.- A jednak jesteś zdenerwowany.- Odrobinę.Rozejrzała się, aby nabrać pewności, że nikt się im nie przysłuchuje.Potem powiedziała:- Podsłuchałam cię.- Podsłuchałaś mnie? - zapytał.- O czym ty mówisz? I niby kiedy mnie podsłuchałaś?- Gdy rozmawiałeś z Karen na balkonie.Ed spojrzał jej w oczy.Nie odwróciła wzroku.Wpatrywała się w jego twarz tak samo uważnie, głęboko, jak on przypatrywał się jej.- Co usłyszałaś? - zapytał.- Wszystko.- Słyszałaś, co mówiłem o moim wystąpieniu w telewizji? Skinęła głową.- Nie powiedziałaś nic Shearsonowi? Czy powiedziałaś?- Nie.- Dlaczego? Dość umiejętnie uciszyłaś doktora Bensona.Telefonowałem dziś rano do niego.Znów jest w klinice na odwyku.- Wiem.Przepraszam.- Przepraszasz? - zdziwił się.- Ten facet spędził całe lata, walcząc z pokusą.A ty w kilka chwil zrujnowałaś całe jego życie, całą karierę.- Tak - powiedziała.- Ale uwierz mi, wszystkie cierpienia zostaną mu wynagrodzone.- Przez kogo? Czerwony Krzyż ma gdzieś alkoholików.Della ujęła przegub dłoni Eda, delikatnie, ale stanowczo,tak jak to czynią ludzie zdecydowani.- Przykro mi z powodu doktora Bensona.Sprawa, z którą mam do czynienia, jest jednak o wiele poważniejsza niż los doktora Bensona.W gruncie rzeczy jest tak poważna, że muszę cię prosić, abyś nie mówił w telewizji niczego ponad to, co masz napisane na kartkach.- Żarty sobie stroisz? - zdziwił się Ed.- Czy ty w ogóle wiesz, co się dzieje dookoła? Co wyrabia Shearson Jones? Czy masz pojęcie, w obliczu jakiego rodzaju katastrofy wszyscy stoimy? Czy wiesz, że zgniły już niemal wszystkie spodziewane plony w tym kraju? Czy jesteś w stanie zrozumieć, co to oznacza?- Wiadomość o tym tak czy inaczej rozejdzie się wkrótce po kraju - powiedziała Della.- Chciałabym, aby jeszcze przez kilka dni Shearson Jones zbierał te pieniądze dla farmerów.- Po co? Żeby zarobił jeszcze o dwa albo trzy miliony dolarów więcej?- Właśnie.Ed zsunął jej dłoń ze swojej.- W takim razie na mnie nie licz.Wolę, żeby ten grubas zdechł.- Ed - szepnęła Della.- Ja pracuję dla FBI [ Pobierz całość w formacie PDF ]