[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Opowiedział policjantowi o wizycie w domu Murraya i o tym, co Sandra Murray przekazała swojemu bratu.Okazało się, że Jamieson znał nazwisko tej kobiety.– Tak.Wypadek ze skutkiem śmiertelnym.Kierowca zbiegł z miejsca zdarzenia.W okolicy Braids?Fenton przytaknął.– I obaj twierdzicie, że wiedziała o kłopotach z plastikiem?– Może nie znała szczegółów, ale zdawała sobie sprawę, że Neil Munro coś podejrzewa.– I tego właśnie chciał się dowiedzieć jasnowłosy mężczyzna?– Tak się wydaje.Jamieson ssał w milczeniu końcówkę pióra, a po chwili spytał:– Czy Murray powiedział wam coś więcej o tym człowieku?Fenton wspomniał o spince do krawata.Zauważył, jak zmienia się wyraz twarzy policjanta.Jamieson odłożył pióro i potarł oczy dłońmi.– A więc chodzi o tych drani.– Zna ich pan? – spytał Fenton.– O tak, bardzo dobrze – westchnął Jamieson.– Wszyscy ich znamy.Mamy tu mnóstwo starszych kolegów, którzy mieli z nimi do czynienia, a teraz wygłaszają dla dzieciaków pogadanki o przechodzeniu przez jezdnię.– Mówi pan poważnie?– Jak najbardziej.Fenton zerknął na Kelly’ego, który wzruszył ramionami, jakby chciał powiedzieć: „A nie mówiłem ci?”.– Przecież stanowicie policję.Myślałem, że.– Wiem, co pan myślał – przerwał mu Jamieson.– Że mogę skoczyć raz dwa do Braidbank, przywieźć tu brata Sandry Murray, a potem nakłonić go, żeby zidentyfikował tego człowieka?– Coś w tym rodzaju.Jamieson potrząsnął głową.– Powiem panu, co by się stało.Zakładając, że brat Sandry w ogóle chciałby współpracować i że wie cokolwiek o tym towarzystwie, zaczęlibyśmy dochodzenie.Kilka dni później już bym kierował ruchem na Princes Street, a Murray byłby zmuszony wiać gdzie pieprz rośnie.– Nie mówi pan chyba poważnie? – zaprotestował Fenton.– Jak najbardziej – upierał się Jamieson.– Te pedały mają taką władzę, że mi skóra cierpnie.Fenton był wstrząśnięty wyznaniem policjanta.– Więc co nam pozostaje?Jamieson przesunął palcami po wewnętrznej stronie kołnierzyka.– Teraz, kiedy mi pan wszystko opowiedział, jestem zmuszony zobaczyć się z Murrayem i spytać go oficjalnie, czy mógłby zidentyfikować tego człowieka.Będę szczery: mam nadzieję, że odmówi, bo w przeciwnym razie w ciągu tygodnia może dojść w Braidbank do kolejnego wypadku zakończonego ucieczką kierowcy.Fenton nie bardzo wiedział, jak traktować szczerość inspektora, ale wpadł na pewien pomysł i zakomunikował, że chce go przedstawić.Jamieson skrzywił się, a Kelly okazał zainteresowanie.– Murray powiedział, że jego siostra uchodziła w ich rodzinie za naukowca, a on robi za artystę.Jeśli rzeczywiście nim jest i ma zdolności plastyczne, może da radę naszkicować dla pana portret tego mężczyzny.Nikt się nigdy nie dowie, skąd pan go ma.– Uważam, że to niezła myśl – stwierdził Kelly.Jamieson zastanawiał się przez chwilę, aż w końcu uznał, że rzecz jest warta zachodu.– Gdybyśmy dowiedzieli się po cichu, kim jest ten człowiek, zyskalibyśmy na czasie, żeby dobrze przygotować oskarżenie.Potem moglibyśmy ostro zaatakować.Kelly zasugerował, że razem z Fentonem mógłby udać się do Murraya, którego raczej należało trzymać z daleka od policji.Jamieson zgodził się, ale Fenton wyczuwał, że inspektor nie jest do końca przekonany.Chciał coś powiedzieć, choć nie mógł tego z siebie wydusić.– Panowie – zaczął, stykając palce obu dłoni – za waszym pozwoleniem.– Słowa przychodziły mu z trudem.– Przez jakiś czas wolałbym pozostawić wszystko na płaszczyźnie nieoficjalnej.Fenton i Kelly czekali na dalsze wyjaśnienia, które uzyskali z jeszcze większym trudem.– Szczerze mówiąc, kiedy raport znajdzie się na papierze.trudno powiedzieć, kto go będzie czytał.– Rozumiem – stwierdził Fenton z udawanym spokojem.– Może następnym razem spotkamy się na neutralnym gruncie?Jamieson przytaknął, dostrzegając z ulgą, że Fenton właściwe go zrozumiał i że nie potrzebne są dodatkowe instrukcje.Kiedy wyszli na ulicę wciąż lało, więc ruszyli biegiem do samochodu; niewiele zyskali, gdyż Kelly upuścił w pośpiechu kluczyki do rynsztoka pełnego wody.– Czy mi się to śniło? – pomyślał głośno Fenton, gdy znaleźli się w wozie.– Jeśli tak, to mnie też – odparł Kelly.Jenny wyglądała na osłupiałą.Niczego nie mogła zrozumieć.– Taka jest policja? Przedstawiciele prawa nie mówią takich rzeczy.– Ja też tak myślałem – przyznał Fenton.– Powtarzam ci tylko słowa Jamiesona.– Och, Tom.Jenny czuła się w tym wszystkim zagubiona.Fenton otoczył ją ramieniem i próbował dodać jej otuchy, mówiąc łagodnie:– To wciąż sprawa policji.Rzecz w tym, że Jamieson chce działać trochę niekonwencjonalnie.– Kiedy zamierzasz spotkać się z Murrayem?– Dziś wieczorem.Fenton i Kelly postanowili, że w czasie rozmowy z Murrayem w ogóle nie będą nawiązywać do zabójstwa Saxona, a tym bardziej nie powiedzą nawet słowa o zaangażowaniu policji.Miała to być zwykła kontynuacja poprzedniej wizyty.– Prawdę mówiąc, jestem rzeźbiarzem – wyznał Murray.– Ale sądzę, że uda mi się sporządzić surowy szkic.Poszło łatwiej, niż Fenton przypuszczał.Miał w ręku rysunek, a Murray nie wykazywał szczególnej dociekliwości; w gruncie rzeczy wydawał się przygaszony, co należało uznać za szczęśliwy zbieg okoliczności.Fenton zastanawiał się, czy wytłumaczenia należy szukać w butelce whisky, stojącej obok fotela Murraya, ale raczej skłonny był zrzucić winę na pigułki, które stały na stole.Kiedy Murray odwrócił się na chwilę, zerknął ukradkiem na etykietkę i stwierdził, że to środek uspokajający.Nie był zbyt silny, ale alkohol mógł spotęgować jego działanie.Fenton popatrzył na szkic, podziwiając talent Murraya [ Pobierz całość w formacie PDF ]